Obrazki z Rio de Janeiro oglądamy co roku w okresie karnawału. Cała paleta barw, kolorów, szalony taniec, nieustająca zabawa. Pamiętamy to miasto także z nie tak przecież odległego w czasie mundialu i igrzysk olimpijskich. Rzecz w tym, że Rio zawsze miało także drugie oblicze. Potrzeby spragnionych tańca i zabawy zaspokoić musieli dilerzy narkotykowi, pracujący dla wielkich gangów. Te zaś opanowały całe fawele – slumsy, budowane na obrzeżach miasta. Przed wielkimi imprezami sportowymi na pewien czas udało się gangi usunąć poza obręb Rio. Tuż po ich zakończeniu wróciły i dzisiaj rządzi tu bezprawie.
Łukasz Czeszumski jest wyraźnie zafascynowany Rio de Janeiro. Powrócił tu, by przygotować reportaż o śmierci młodego mężczyzny, mieszkającego w faweli Fallet. Ta historia jest w książce bardzo ważna, ale autorowi udało się odkryć i opisać o wiele więcej.
Jeden z brazylijskich przyjaciół Czeszumskiego wyznał, że polski reporter wie o Rio prawdopodobnie więcej niż wielu mieszkańców tego miasta. Zwiedził więcej jego zaułków niż część Brazylijczyków. I widział więcej. Dużo więcej.
Był na Głowie Cukru, której wielu mieszkańców faweli... nigdy nie odwiedziło, bo po prostu nie było ich na to stać. Zajrzał do faweli, które potrafią być miejscem najbezpieczniejszym na świecie – o ile nie łamiesz panujących w nich zasad. Zobaczył też na własne oczy takie, która pozostają w nieustającym stanie wojny, wciąż najeżdżane i ostrzeliwane przez opancerzone pojazdy policji. Trafił do miejsc, gdzie człowiek z zewnątrz nie ma prawa dotrzeć. Poznał historie narkotykowych donów i zwykłych ludzi, dla których nie ma przyszłości poza frakcjami. Usłyszał o policjantach palących ciała zabitych przez siebie członków gangu na jednym z nielegalnych cmentarzy w Rio. Poznał stróży prawa, którzy po służbie udawać muszą bezdomnych lub po cichu przemykać ulicami miasta, grozi im bowiem zemsta ze strony przestępców. Poznał też takich, którzy trafikantów traktują jak robactwo i bez skrupułów ich tępią. Wszystko to opisał w swych szokujących reportażach, zebranych w książce Miasto gangów.
Pierwsze, co zwraca uwagę w książce Łukasza Czeszumskiego, to obrazowość niektórych opisów. Miasto gangów to publikacja złożona z migawek z różnych punktów na mapie Rio de Janeiro, bardziej plastyczna niż sceny rodem z filmów dokumentalnych. Jako że czytelnik zwiedza z autorem miejsca naprawdę niebezpieczne, znać też panującą w nich atmosferę, pełną napięcia i niepewności.
Siłą Czeszumskiego jest także umiejętność odpowiedniego podejścia do ludzi. Autor wyraźnie zaznacza, że kiedyś mieszkańcy Rio o wiele chętniej rozmawiali z obcymi. Zmieniła ich wojna – bo tak naprawdę w mieście przez cały czas panuje wojna. Za robienie zdjęć na ulicy można zginąć, bowiem uchwycenie na fotografii człowieka z bronią może ściągnąć na niego kłopoty, czy nawet śmierć z rąk policji. A jednak Czeszumskiemu udaje się do Brazylijczyków dotrzeć. Rozmawia z trafikantami i policjantami, z członkami jednostek antyterrorystycznych i z ludźmi, którzy doskonale znają funkcjonowanie milicji – organizacji przestępczych tworzonych przez policjantów, byłych stróżów prawa oraz polityków. Milicje to instytucje najbardziej zamknięte ze wszystkich – niejako „na zlecenie” policji opanowują poszczególne fawele, wypierając z nich trafikantów, a następnie wprowadzają tam porządek, wymuszając od mieszkańców ogromne haracze. Ujawnienie działających w milicjach mechanizmów oznaczać mogłoby dla rozmówców Czeszumskiego śmierć, gdyby ich udział w tworzeniu tej książki został ujawniony.
A skoro o mechanizmach mowa, trzecia warstwa reportaży polskiego autora to wymiar społeczny. Czeszumski nie tylko opisuje i analizuje istniejący stan rzeczy, ale doszukuje się też jego przyczyn, ewentualnych nadziei i sposobów rozwiązania problemów. Winą za sytuację w Rio obarcza przede wszystkim państwo, które winno inwestować w kulturę i edukację, a tymczasem inwestuje w broń. W broń, którą często później stróże prawa sprzedają... trafikom.
Jak łatwo się domyślić, nie jest to obraz pozytywny, a jednak znajduje się w opowieścaich Czeszumskiego miejsce na odrobinę światła. Reporter opisuje historie ludzi, którym udało się wyrwać z zaklętego kręgu poszczególnych frakcji i nieustającej przemocy. Znaleźli oni oparcie w ciężkiej pracy lub rodzinie. Jest tu miejsce na karnawał i świetną zabawę, na niewiarygodną popularność Tindera oraz opowieści taksówkarzy, którzy po prostu kochają to miasto. Podobnie jak – chyba – Łukasz Czeszumski, który nazywa Rio najbardziej inspirującym miastem, jakie zna. Po lekturze jego książki trudno wątpić w słuszność tych słów.
Książę – naga prawda o Włoszech epoki renesansu Polski rycerz-wygnaniec staje się lojalnym podwładnym włoskiego księcia, zaangażowanego w XVI-wieczne...
Łukasz Czeszumski wraca z kolejnym zbiorem reportaży o świecie południowoamerykańskiej przestępczości. Brazylia, Rio de Janeiro. Miasto anarchiczne, groźne...