Mathias Malzieu w swojej trzeciej książce przedstawia historię Jacka, chłopca urodzonego w "najzimniejszy dzień w dziejach świata". Pozostawionemu przez matkę-prostytutkę dziecku zostaje wszczepiony specjalny zegar regulujący pracę serca. Jack jest dzięki niemu w stanie żyć, pod jednym warunkiem: nie może narażać się na przeżywanie gwałtownych emocji. Chłopak dorasta w izolacji aż do momentu pierwszej przechadzki do miasta, kiedy poznaje śliczną, niedowidzącą śpiewaczkę, Acacię. Miłość, w której sidła chłopiec wpada od pierwszego wejrzenia, stanowi dla niego śmiertelne zagrożenie...
To, co może ogromnie przypaść do gustu czytelnikom, to usprawiedliwiona baśniową konwencją galeria wielce ekscentrycznych bohaterów. Oprócz wspomnianej wyżej miłosnej pary mamy również i prowadzącą sierociniec Madelaine opiekunkę Jacka, której niecodzienne metody leczenia chorych przyprawiają jej łatkę czarownicy. Mamy George'a Meliesa, wynalazcę i towarzysza Jacka. Mamy kloszarda-pijaka Arthura z wygrywającym kręgosłupem, a także Annę i Lunę, dwie kurtyzany o złotych (w tym przypadku w sensie przenośnym, a nie dosłownym!) sercach. Odrealniona atmosfera świata przedstawionego również działa na korzyść historii, sprawiając, iż rzeczywiście można ją traktować niczym (jak głosi tekst marketingowy wydawcy, umieszczony na czwartej stronie okładki) "alegorię ludzkiego życia".
Odnoszę jednak wrażenie, że Malzieu nie wykorzystał w pełni potencjału drzemiącego w pomyśle. Historia, choć zgrabnie napisana, nie porywa, elementy fantastyczne sprawiają wrażenie szkiców rzuconych luzem (scena z Kubą Rozpruwaczem zdecydowanie zasługiwała na pewne rozwinięcie), natomiast jedyne rzeczywiste zaskoczenie, jakie stanowi pointa opowieści, zostaje wyjaśniona kilkanaście stron przed zakończeniem. Mimo tych mankamentów, "Mechanizm serca" to całkiem przyjemne, niebrzydkie i refleksyjne "czytadełko", w sam raz do podrzucenia młodszemu rodzeństwu, które pragniemy skierować na tory dobrej, oryginalnej literatury.