Zachwyt! Zachwyt!
Nie ma chyba osoby, która nie zna postaci Frankensteina. I choć w powieści, powołany do życia stwór, zrodzony z szaleńczych aspiracji zafascynowanego nauką doktora Frankensteina, nie posiada imienia, dziś właśnie pod mianem swego twórcy jest kojarzony.
A czyja wyobraźnia powołała obu do życia? Mary Shelley! Młoda, utalentowana, obdarzona wyjątkową wrażliwością. I chyba nie tylko mnie, sięgnięcie po jej powieść zaskoczyło mnogością głębi, znaczeń, przemyśleń, które popkultura obdarła do jednoznacznej postaci - Frankensteina monstrum.
Powieść Anne Eekhout przybliża nam postać Shelley, koncentrując się na inspiracjach jakie nakłoniły osiemnastoletnią, nieco zagubioną dziewczynę, do stworzenia dzieła, które wpisało się w kanon wielkiej literatury. Lato, spędzane w towarzystwie ukochanego Percy Shelleya,ich małego synka Williama, przyrodniej siostry Claire, owianego sławą lorda Byrona i Johna Polidoriego, owocuje towarzyskim wyzwaniem: napisaniem utworu grozy. Uwielbiająca skupiać na sobie uwagę Claire od razu rezygnuje, pozostawiając Mary rywalizowanie z mężczyznami.
Autorka sprawnie kreśli portret młodej Shelley, również od strony psychologicznej. Oddaje jej głos, bo doskonale zdaje sobie sprawę jakie moce tkwią w tej postaci. Uwikłana w skomplikowany związek, naznaczona doświadczeniem straty dziecka - Mary, odnajduje w pisarstwie swoje powołanie, a wspomnienie innego lata, spędzonego w Szkocji u rodziny Baxterów, przywołuje w niej nastrój grozy i niesamowitości, doświadczeń których czasami nie sposób ogarnąć ludzkim umysłem, by wreszcie skierować jej pióro na historię która zapewni jej zwycięstwo w starciu z mężczyznami i zapisze „Frankensteina” w dziejach literatury jako utwór prekursorski i ponadczasowy.
Wspaniale napisana powieść. Autorka nie tylko doskonale przybliża nam postać Mary Shelley, ale i doskonale kreśli realia, łącząc świat rzeczywisty z tym nieoczywistym, odczuwanym zmysłami, intuicją, wyobraźnią.