Dorośli rzadko kiedy podzielają fascynację maluchów pracą śmieciarzy. Przedstawiciele służb komunalnych cieszą się szczególnym szacunkiem kilkulatków, jednak mało który z nich wie, co dzieje się z odpadami po zabraniu ich przez śmieciarkę.
Kolejny dzieciak opowiada rówieśnikom o pracy swojego przyjaciela, Mikołaja. Mikołaj to niezwykle kompetentny pracownik służb oczyszczania miasta. O sortowaniu śmieci i oczyszczaniu miasta wie chyba wszystko. Chętnie podzieli się swoją wiedzą, chociaż w książeczce „Mam przyjaciela śmieciarza” nie ma dynamizowanej przez dialogi akcji – tu wszystko zostaje zwyczajnie opowiedziane przez dziecko – na podstawie wiadomości uzyskanych od Mikołaja. Teoretycznie ten zabieg powinien obniżać wartość książeczki. Teoretycznie, bo w praktyce wcale nie obniża. Znajduje się tu tyle wiadomości, że nie ma czasu na roztrząsanie kwestii narracyjnych. Z każdą stroną pojawia się jakiś nowy element, coś zaskakującego i intrygującego.
Susanne Schurmann postawiła jednak w tym zeszycie na sprawy związane z edukacją młodego pokolenia: jej opowieść to swoisty traktat ekologiczny. Zaczyna się od tematu segregacji śmieci w jednostkowym zakresie – bohater pokazuje jak segregować odpadki, przywołuje też postać sąsiadki, która przygotowuje z resztek organicznych kompost. Temat ekologii powraca przy okazji ograniczenia używania plastikowych torebek i foliowych reklamówek, przewija się w zasadzie przez cały tekst. W całej serii „Mam przyjaciela…” chyba właśnie „Mam przyjaciela śmieciarza” jest najbardziej moralizatorską pozycją. Poza poradami dotyczącymi segregacji śmieci idzie Schurmann w dwóch kierunkach: pokazuje, co dzieje się z odpadkami, które trafiają do kosza i prezentuje cały zestaw pojazdów sprzątających ulice. Ten drugi wątek z pewnością ucieszy chłopców: polewaczka, wóz do wywożenia odpadków, zamiatarka, wóz asenizacyjny i pługi obok zwykłej śmieciarki – to pojazdy ciekawe i miło będzie się czegoś o nich dowiedzieć. Natomiast opis procesu segregacji śmieci przypomina programy z cyklu „jak to jest zrobione” – i znów autorka koncentruje się przede wszystkim na sprawie wykorzystania surowców wtórnych.
Po raz kolejny w roli ilustratora sprawdził się Ralf Butschkow: jego rysunki łączą w sobie precyzję, dynamikę i… dowcip. Grafik przedstawia tu na przykład pracownika, który wyłania się ze studzienki kanalizacyjnej na pół metra przed chlapiącą na wszystkie strony polewaczką; zamyślony i patrzący w zupełnie innym kierunku. Kierowca polewaczki nie wie nawet, co za chwilę spowoduje. Butschkow rozbawia małych odbiorców przez dalszoplanowe sytuacje, miny bohaterów i cały kontekst pomagający przedstawiać pracę kolejnych dorosłych – pracowników służb oczyszczania miasta. Jak zwykle dla małych czytelników przygotowane zostały dodatkowe zagadki na spostrzegawczość, ale to już niespodzianka na czas po lekturze.
Izabela Mikrut
W piękny majowy dzień idę odwiedzić moją przyjaciólkę w jej sklepie ogrodniczym. Tylu ludzi kupuje tu rośliny do ogrodu lub na balkon. Oglądam szklarnię...
Do lekarza weterynarii trafiają różne zwierzęta - jest piesek i królik, a na wyjazdach owieczka i konik. Niestety, jeż znowu nie opłacił...