„Lwy Al.-Rassanu” to pierwsza część z cyklu serii książek rozgrywających się w realiach historycznych naszej rzeczywistości, będących swoistą ich parafrazą. Rzeczywistość bowiem nie jest ściśle nasza, została nieco zmieniona, stworzona po to by uwypuklić i wyjaskrawić pewne zjawiska. Lecz o ile dzieło Kay’a nie jest typowym przedstawicielem gatunku fantasy, i fabularnie nie zawiera o magii, to sama książka oczarowuje.
Tytułowy Al.-Rassan to nic innego jak Półwysep Pirenejski (obecnie używa się nazwy Iberyjski) a akcja umiejscowiona jest w okresie rekonkwisty, czyli okresie walk między królestwami tegoż właśnie półwyspu o wyzwolenie ziem zdobytych przez Maurów.
Wciąż aktualny problem konfliktów religijnych tutaj wysunął się na pierwszy plan. Pokój pomiędzy Aszarytami (muzułmanami), Dżadytami (chrześcijanami) i Kindathami (Żydami) jest rzeczą niezwykle kruchą i każde zawirowanie dziejów historii zaburza go. Okres zwany „Złotym wiekiem” kalifatu już dawno znalazł swój koniec, wraz z zakończeniem władzy kalifów oraz powolnym, nieuchronnym upadkiem Al.-Rassanu. Wraz z nim odchodzi tolerancja do współmieszkańców miast i wsi, będących odmiennego wyznania.
Konflikt religijny ciężko jest uchwycić takim jakim jest, obiektywnie, bez mentorskiego tonu, ciężko go obnażyć, wskazując winy każdej ze stron. Jednak tutaj zostało to dokonane. W sposób prosty i dobitny, posługując się raczej symboliką autor przedstawił bezsensowność tegoż konfliktu. Ta świadomość zalewa bohaterów niczym fala, naznaczając ich do samego końca. Religia staje się podłożem do kolejnej wojny. Pretekstem, który ułatwia manipulowanie masami poddanych, za pośrednictwem duchowieństwa. Pretekstem mającym doprowadzić do tego, że kolejne państwo urośnie w siłę kosztem innego, ktoś inny będzie musiał płacić podatek „niewiernych”, świątynie zostaną zniszczone, a wszystko to z biegiem czasu okaże się symbolem zwycięstwa władcy, naznaczonego przez jego Boga, obrońcy wiary. Do czasu, gdy znajdzie się inny silniejszy Lew, chcący utorować sobie drogę do wodopoju, wypędzając poprzednika.
Na tle tych wydarzeń splatają się losy trójki głównych bohaterów : dżadyty Roderigo Belmonte, aszaryty Ammara Ibn Kharaina oraz kindathijki Dżehany. Z biegiem czasu, mimo odmiennych wyznań połączy ich więź głębsza niż przyjaźń i miłość. Historia, która rozpoczyna się zabójstwem, z rozmachem rozpędza się, nabierając coraz większego tempa. Polityczne intrygi, zamachy, kampanie, bitwy i zasadzki stanowią tylko jej część. Autor w odpowiednich momentach znajduje czas na zagłębienie się w swoich bohaterów, opisanie ich wad i zalet, ich emocji. Bardzo barwnie i plastycznie oddaje ich, w chwili przeżywania wewnętrznych konfliktów czy dokonywania trudnych wyborów. Czytając „Lwy Al.-Rassanu” niemal czuje się tą przepiękną i bezcenną kulturową otoczkę, ducha Al.-Rassanu, jakim jest jego poezja, muzyka, architektura. Czuje się także swoistą nostalgię w chwili świadomości że koniec tego wszystkiego jest nieunikniony. „ Lwy Al.-rassanu” są napisane z rozmachem, pełne poetyckiej epickości a jej bohaterowie są postaciami z krwi i kości, nie brak im skaz.
Zapiera dech w piersiach świetny warsztat, gdzie wszystko jest idealnie na swoim miejscu, nie ma dłużyzn, znudzenia, rwania wątków.
Po przeczytaniu pojawia się chęć na kolejną część. Niestety, historia zatacza krąg i kończy się w tej samej książce. Bez namysłu mogę rzec, że tą jedną pozycją Kay przebił pod względem rozmachu wiele kilku tomowych sag.
„Lwy..” są pięknie napisanym, wzruszającym, ale także dającym do myślenia, dziełem będącym swoistym pomnikiem tamtych czasów. Wspomnieniem o egzotycznym i dramatycznym okresie naszej historii. Mnie ta książka bardzo zapadła w umysł i serce, dlatego szczerze mogę polecić ją każdemu.
Książka opowiada o alternatywnym świecie znajdującym się w równoległej rzeczywistości. Grupa przyjaciół zostaje wciągnięta z szarej codzienności...
Pasjonująca opowieść łącząca fantasy z historią, w której losy bohaterów splatają się dzięki przeznaczeniu, miłości oraz ambicji W komnacie, której okna...