Recenzja książki: Luther. Odcinek zero

Recenzuje: Ann RK

Na okładkach wielu powieści kryminalnych widnieje informacja o tym, jak bardzo prowadzący śledztwo główny bohater jest męski, bezkompromisowy, twardy i dla dobra dochodzenia balansujący na granicy prawa. Czytelnik ma być przekonany, że oto trzyma w rękach historię człowieka, który choć działa z ramienia prawa, ma też swoją własną moralność i jeśli uzna, że przestępca zasługuje na potraktowanie go lewym sierpowym, tak właśnie uczyni. Taki typ nie boi się wejść do siedliska zła bez nakazu, odwróci wzrok, gdy ulica wymierza sprawiedliwość podłej kreaturze, a gdy ma uratować dziecko z rąk szaleńca, za nic ma paragrafy i zasady. "Grzeczny" policjant jest nudny, stąd też niesłabnąca popularność Brudnego Harry'ego czy jego imiennika Harry'ego Hole, bohatera wielotomowego cyklu powieści kryminalnych Jo Nesbø.
 
Biorąc do ręki kryminał Luther. Odcinek zero Neila Crossa, nie trzeba nawet zerkać na czwartą stronę okładki. Już na pierwszej stronie tytułowy inspektor Luther opisywany jest jako błyskotliwy umysł, pełen pasji i gwałtowności mężczyzna, którego zachowanie z jednej strony służy walce o dobro, z drugiej zaś nosi znamiona autodestrukcji. 
 
W szeregach brytyjskiej policji inspektor John Luther jest jednym z najbardziej cenionych detektywów. Jeśli ma przed sobą jakiś cel, nie spocznie, dopóki go nie osiągnie. Jedni go za to podziwiają, inni widzą w nim szalonego faceta, którego napędza zwierzęca wściekłość. Racja tkwi pewnie pośrodku, bo trudno Lutherowi odmówić skuteczności, choć metody, jakimi się posługuje, niekoniecznie zasługują na pochwałę. 
 
W powieści Luther. Odcinek zero czarnoskóry policjant prowadzi śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa Lambertów. Rodzina została zamordowana we własnym domu. Czas nagli, bo choć znalezionym w mieszkaniu członkom rodziny nic już nie pomoże, Luther, błyskawicznie rozwiązując zagadkę, ma szansę ochronić kolejne życie. Sara Lambert była w dziewiątym miesiącu ciąży. Morderca rozpruł jej ciało, zabierając ze sobą dziecko. Według specjalistów, maleństwo miało szansę przeżyć, więc inspektor przystępuje do natychmiastowych działań, mających na celu schwytanie mordercy i porywacza. Za wszelką cenę chce odnaleźć maleństwo żywe.
 
Neil Cross nie szczędzi czytelnikom brutalnych opisów z miejsc zbrodni. Rzeźnia - tym sugestywnym słowem określa widok, jaki zastaje policja po wkroczeniu do sypialni zamordowanych Lambertów. Dalszy opis ujawnia makabryczne szczegóły. 
 
Tom Lambert leży nagi na macie z trawy morskiej. Rozpłatano go od gardła po kość łonową. Luther omiata wzrokiem gmatwaninę wilgotnych wnętrzności.
Oczy pana Lamberta są otwarte. Na martwe dłonie założono mu torebki dowodowe. Odcięty penis i jądra morderca wepchnął mu do ust.
Luther czuje, jak porusza się pod nim ziemia. Patrzy na rozbryzganą krew, na zalany krwią dywan.
(...)
Sara Lambert była w połowie dziewiątego miesiąca ciąży. Przebito ją i opróżniono jak wsypę.
 
Na podłodze leży łożysko Sary. Co stało się z dzieckiem? Nie wiadomo.
 
Śledztwo do łatwych nie należy. Przeciwnikiem Luthera jest człowiek o cechach szaleńca, któremu przyświeca jemu tylko znany cel, a mord dokonany na Lambertach jest tylko jednym z ogniw okrutnego planu. Luther nie odniesie sukcesu tak łatwo, jak by tego pragnął, a poniesione klęski dodatkowo zwiększą jego złość i agresję. Gdy dojdzie do kolejnych makabrycznych wydarzeń, inspektor nie cofnie się przed niczym. I chyba trudno mu się dziwić, zważywszy na to, iż znów stanie przed zadaniem uratowania niewinnego dziecka z rąk szaleńca.
 
Neil Cross jest nie tylko pisarzem, ale przede wszystkim scenarzystą. Luther zaś debiutował nie jako bohater powieści, a serialu, do którego scenariusz napisał właśnie Cross. Czytając kryminał, trudno nie mieć przed oczami genialnego Idrisa Elby, wcielającego się w postać inspektora równie mrocznego i groźnego jak przestępcy, z którymi przychodzi mu się zmierzyć. Powieść można potraktować jako wstęp do serialu, gdyż akcja kończy się w miejscu, w którym rozpoczyna się produkcja BBC.
 
Powieść Luther. Odcinek zero trzyma w napięciu. Jego bohater, mimo swej niewątpliwej kontrowersyjności (a może dzięki niej?), wzbudza sympatię. Dręczony przez demony przeszłości pracoholik nie ma świadomości tego, jak negatywny wpływ na jego małżeństwo ma wykonywany zawód. Kocha żonę, ale największe znaczenie ma dla niego praca. Brak czasu dla małżonki, nieustająca presja oraz stale buzujące emocje wpływają na niestabilność życia inspektora, jakby poruszał się on wciąż po krawędzi, nie zdając sobie sprawy z tego, jak niewiele dzieli go od upadku.

Dwa momenty w powieści okazują się szczególnie poruszające. Pierwszy, gdy w bestialski sposób zamordowany zostaje niewinny pies. Ten motyw często przewija się w książkach i filmach, tu jednak wywiera szczególnie duże wrażenie. Drugim momentem jest rozmowa Luthera z Savą, handlarzem dzieci. Handel żywym towarem to zło i nie powinno być co do tego żadnych wątpliwości. A jednak...
 
Dwanaście lat temu wiadomości w Anglii pokazały straszliwe warunki panujące w rumuńskich sierocińcach. Dzieci siedziały nagie, zagłodzone, pokryte gównem. Umierały. Więc tysiące rodzin na Zachodzie postanowiły adoptować te dzieci, tak? Wybawić je od tego straszliwego zasranego życia. Niestety, oprócz oficjalnych adopcji, pojawiły się też te czarnorynkowe, których istnienie postanowiła ukrócić Unia Europejska. Wstrzymane zostały zarówno adopcje nielegalne, jak i te zgodne z prawem. Te wszystkie niemowlęta, te dzieciaki... Zostały zakwalifikowane do adopcji w bogatych zachodnich rodzinach! Oficjalnie zakwalifikowane! Formalności były dopięte! Mieszkały w brudzie i nędzy, jak psy, ale niedługo miały się wydostać, przenieść do Brighton, Amsterdamu, Madrytu. Ale nie. Ten zakaz oznaczał, że musiały zostać w Rumunii. Nie dostały rodziny. Nic nie dostały. Zostały tam, żeby umierać z głodu i mrozu, ruchane w dupę i buzię. Skoro nie było możliwości przeprowadzania legalnych adopcji, rozkwitł nielegalny handel. Jeśli jest coś gorszego od złego domu w bogatym kraju, to brak domu w biednym kraju - mówi Sava i... skłania do refleksji.

Luther. Odcinek zero to wciągająca intryga, intrygująca rozgrywka pomiędzy szalonym zwyrodnialcem a ambitnym przedstawicielem policji. Opisy dalekie są od subtelności, słownictwo dosadnie opisuje rzeczywistość, a charaktery bohaterów nakreślone są sprawnie i wiarygodnie. Dobry, sprawnie napisany kryminał nie powinien zawieść miłośników gatunku, choć trochę brak tu mocnego zakończenia. Dłuższą chwilę zajmuje przyzwyczajenie się do narracji prowadzonej w czasie teraźniejszym, ale w miarę postępu akcji przestaje ona przeszkadzać. Sam Luther z pewnością trafi na panteon detektywów z charakterem, a jego postać dodaje tej historii oryginalności.

Kup książkę Luther. Odcinek zero

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Luther. Odcinek zero
Autor
Książka
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy