Czy można pogodzić ze sobą Chrystusa i Lucyfera? Który z nich jest dobry, a który tak naprawdę zły? Albo czy można kochać obu jednocześnie? A może Adam nie zgrzeszył, zjadając zakazany owoc? Te i wiele im podobnych pytań o istotę ludzkiego życia, z wpisanym w nie błądzeniem i dążeniem człowieka ku wolności, świadomości zadaje największy polski gnostyk, Jerzy Prokopiuk, w swej najnowszej książce zatytułowanej „Luciferiana. Między Lucyferem a Chrystusem.” Na niniejszą publikację składają się notatki rozpoczęte piątego czerwca 1988 roku, dokładnie w 57 urodziny autora, dotyczące lucyferycznej pokusy, zaś ich ostatnim etapem jest „Preludium” o Jahwe z lat 2006-2008.
Ponieważ jest to lektura przejmująca, bardzo osobista, wypełniona szczerymi rozterkami autora, więc jej mottem musiały zostać słowa rumuńskiego filozofa Emila Ciorana, który powiedział, że powinno się pisać książki jedynie po to, by powiedzieć w nich to, czego nie ośmielilibyśmy się wyznać nikomu. Tyle tylko, że dylematy wiary mało kogo już dzisiaj obchodzą, gdy trzeba zarabiać wielkie pieniądze, na błądzenie nie ma czasu. Czy kogoś prócz Prokopiuka nurtuje pytanie: czy właśnie Lucyfer nie jest prawdziwą miłością? Przecież to on, powodowany miłosierdziem, zbuntował się przeciwko kosmicznym i antropogenicznym planom Boga Ojca i jego Syna, planom stworzenia świata pełnego zła i cierpienia. By jednak przystanąć i zastanowić się nad tak postawionym problemem, musimy wcześniej przebrnąć przez „Studia Lucyferyczne” składające się z cytatów dzieł trzech myślicieli: Wolfganga Greinera, Alfreda Schütze i Rudolfa Steinera. W nich odnajdujemy najistotniejsze informacje dotyczące istot lucyferycznych, które, będąc rozwiniętymi bardziej od człowieka, ale niżej od Bogów Księżycowych, przyczyniły się do uzyskania przez ludzi wolności, a tym samym - zdolności rozróżniania między dobrem i złem. W konsekwencji, gdyby nie one, duchowo człowiek prowadziłby tylko byt senny, nigdy nie uzyskawszy samoświadomości w świecie zmysłowym. Jednak, jak czytamy dalej, wolność lucyferyczna to złudzenie, gdyż inspiruje w nas nieusprawiedliwioną pychę, działania niemoralne, które w konsekwencji powstrzymują nas przed właściwym oglądem świata fizycznego. Tutaj też odnajdziemy odpowiedź na od wieków nurtujące filozofów pytanie: skąd zło na świecie?
W dalszej części są już tylko teksty autorstwa samego Pokopiuka, a wśród nich m.in. rozmyślania nad własną teorią gnozy, zapiski buddyjskie, rozważania nad poznaniem (czyli od Kanta do Steinera) oraz różnego rodzaju przemowy skierowane do Boga, określone ironicznie „mówił dziad do obrazu”. Drugą co do wielkości część, po „Lucyferycznej pokusie”, stanowi rozdział czwarty zatytułowany „Moje „rozmowy” z Bogiem” z roku 2000, które są swego rodzaju próbą rozliczenia się autora z całym swoim dotychczasowym życiem. Dla mnie najbardziej poruszającym fragmentem książki jest napisany 7 stycznia 2005 roku „List do Chrystusa Jezusa”, w którym na skraju ślepoty i „mizerii materialnej” autor błaga o okazanie mu miłosierdzia w postaci śmierci. „Kochałem Cię ongiś" - wyznaje - "ale dziś już nie potrafię”.
W dzisiejszych czasach powierzchowności, pewnego rodzaju naskórkowości emocjonalnej, gdy tak ciężko jest być sobą, osobiste i bardzo bolesne wyznania autora „Labiryntów herezji” nabierają jeszcze większej siły. Skąd bierze się ich moc? Z prawdziwej, nieudawanej szczerości człowieka nie samotnego, lecz osamotnionego w najważniejszej walce - o własne życie. Sam na sam z wyniszczającą chorobą, orientacją seksualną oraz innymi ułomnościami natury ludzkiej, własną wolną wolą, która mnoży jedynie wątpliwości i pytania, Prokopiuk nigdy nie wyrzekł się człowieczeństwa. Przeciwnie: akceptuje je, lecz, jak na antropozofa przystało, nie bezkrytycznie.
Zbiór esejów, prezentujących antropozofię od jej korzeni filozoficznych poprzez formy inicjacyjne po pewne metody realizacji jej idei w życiu religijnym, kulturalnym i społecznym....
Publikacja ta jest zbiorem wyjątkowych esejów Jerzego Prokopiuka. Ich treść stanowi swoisty testament życia i dorobku naukowego, który upublicznia...