Podczas lektury wszystko znikało. Mieszkanie, domowy gwar, zmęczenie, zmartwienia, czas. Pochylałam się nad książką, a gdy odrywałam od niej wzrok, zaskoczona odkrywałam, że minęły dwie – trzy godziny (oczywiście nocne). Byłam tylko tam: w kaplicy czuwania, w zajeździe Jikarvara, w Lesie Rozbójników, w klasztorze, na zamku Mistrinaut, w chacie Menauresa. Potem jeszcze na pokrytej lodem górskiej przełęczy, w Dangrii, nad trudną do przebycia Rzeką Tęczową, w ukwieconym Lesie Ingewel, na Wzgórzach Księżycowych, a wreszcie – w Grodzie Unauwena.
Moc literatury działała w całej pełni – jak za dawnych, dziecięcych lat, gdy sięgałam po kolejne tytuły, nie dźwigając na plecach bagażu Dorosłości i Odpowiedzialności.
Nic dziwnego, że pokochałam tę książkę.
Ale to wcale nie przekłada się na łatwość jej recenzowania. Streszczenia, analiza wymagają pewnych uproszczeń, ogólników, a przede wszystkim – zamknięcia w nieraz już powtarzanych sformułowaniach świeżych i zupełnie nowych wrażeń. Tymczasem List do króla trzeba poznawać w całości – nie w recenzenckich skrawkach.
Książka wciąga, opisując losy bohatera chwila po chwili – niemal godzina po godzinie – dlatego nie da się oddać jej siły przeglądowym opisem zdarzeń. Rezygnując z dokonywania streszczenia, spróbuję chociaż wyjaśnić, dlaczego dzieło niderlandzkiej autorki zaliczane jest do klasyki europejskiej literatury dziecięcej oraz zostało uznane za najlepszą holenderską książkę młodzieżową drugiej połowy XX wieku.
Tonke Dragt napisała powieść drogi, w której podróż zmienia i kształtuje głównego bohatera, zastępując (czy może raczej wypełniając treścią i znaczeniem) formalny rytuał przejścia w dorosłość. Napisała baśń o dorastaniu, przyjaźni, odwadze, niezłomności, wierności, a przede wszystkim – o świecie, za jakim wielu z nas tęskni. W książce pojawia się zło (ścigające i prześladujące dobro), ale trudno nie dostrzec ciepła, życzliwości i wiary, jaką autorka pokłada w człowieku. Jak długo trzeba by wyliczać, ilu pomocnych i bezinteresownych ludzi napotkał na swej drodze Tiuri!
Warto też dodać, że autorka umieściła kolejne wydarzenia w miejscach obecnie kojarzonych głównie z baśniami i grami – w lasach, zajazdach, grodach, na zamkach. Zaprosiła czytelników do spania pod gołym niebem, cwałowania na koniu, pieszej wędrówki, mierzenia się z majestatem gór. Stworzyła krainę, przypominającą średniowieczne państwa europejskie, a jednak zupełnie niepowtarzalną! Nie komplikowała tego, co mogło pozostać proste – widać to choćby w nazwach rzek, miast, stolic. Dzięki temu tło nie przysłoniło sensu i wartości opowieści.
Podobnie jak zamieszczone na początku każdej części ilustracje (stworzone przez samą autorkę) – sygnalizujące nadchodzące wydarzenia, ale tak naprawdę ich nie zdradzające. Proste rysunki, których znaczenie rozumie się w pełni dopiero po przeczytaniu kolejnych rozdziałów.
Odwołując się do etosu rycerskiego Tonke Dragt przedstawiła bohaterów w taki sposób, że nie sposób nie darzyć ich podziwem, sympatią, przywiązaniem. A wykorzystane w książce archetypy mają szansę przebić pancerz nawet bardzo współczesnego i nowoczesnego człowieka – rozbudzając w nim nieuświadamiane dotąd tęsknoty i marzenia.
Na koniec – kilka słów o czytelnikach. Chciałabym polecić List do króla wszystkim wkraczającym w dorosłość młodym ludziom (o ile tylko nie przerażają ich ponad pięćsetstronicowe tomy). Ale – absolutnie! – książka ta nigdy nie powinna stać się szkolną lekturą.
Lepiej, by została nieprzetartym szlakiem, traktem, który odkrywa się całkowicie samodzielnie.
Kontynuacja „Listu do króla” – trzymającej w napięciu klasycznej powieści rycerskiej dla młodych czytelników. Wiosną rycerz...