Ławka Jerzego Jaworskiego, debiutanta, byłego tenisisty i fotografa, stanowi swoiste spełnienia kolejnego marzenia o napisaniu książki. Zdaje się, że tym sposobem autor niejako "odhaczył" kolejny punkt na swojej liście rzeczy do zrobienia.
O czym zatem opowiada ta powieść? Otóż należy do serii książek o tym, że bohater wstał rano i nie bardzo wiedział, co zrobić ze swoim życiem. Włóczy się więc bez celu całymi dniami, trochę popracuje. W tym przypadku jest wolnym strzelcem, dziennikarzem pracującym dla dwóch konkurencyjnych miejskich gazet. Pisanie wykluczających się artykułów na ten sam temat dla dwóch zleceniodawców, choć nie przynosi mu satysfakcji, to daje godziwe pieniądze. Resztę czasu nasz bohater może poświęcić na... łażenie do parku, gdzie na jednej z ławek przesiaduje z książką jego Ukochana. Obca dziewczyna, do której nie ma śmiałości przemówić, ale kocha ją, jest o tym przekonany. Dziewczyna nieświadomie stanowi dla niego sens życia. Gdy jej nie ma, chłopak jest załamany. I tak się to toczy.
Można by pomyśleć, że Ławka to nieudana próba literacka, w której zabrakło czegoś, by stała się hitem. Można. Ale można też uznać ją za głos pokolenia, które nic nie musi. Nie ma z czym i o co walczyć. Nie potrafi nawiązywać zdrowych relacji z innymi ludźmi, co prowadzi do bolesnej samotności, wyobcowania, a potem może nawet depresji. Chroniczny brak odwagi, wygodnictwo, a także lenistwo powodują, że życie przecieka między palcami, staje się powtarzalne i nudne. Nie ma w nim prawdziwych uczuć, potężnych emocji, są za to marne namiastki, udawanie szczęścia i zadowolenia. Bo skoro niczego nam nie brakuje, to o co chodzi? Powinniśmy być szczęśliwi - a jednak. Bohaterowi brak Ukochanej z ławki, ale wyidealizował ją już tak bardzo, że nie starczy mu woli, by przekroczyć granicę. Pozostanie w swojej bezpiecznej sferze. Nawet jego związek z Asią stanowi jedynie substytut. Spotykają się, coś robią razem - wszystko bezkonfliktowo, bo przecież nie ma sensu niczym się ekscytować. Ale jest to powierzchowne, pozbawione głębi.
W książce męczy tylko narracja, prowadzona w czasie teraźniejszym. Ten zabieg stosuje się raczej do scen pełnych dynamicznej akcji, gdzie zdarzenia następują szybko po sobie, niejako na oczach czytelnika. A tu nie dzieje się praktycznie nic. Bohater wykonuje cały szereg mniej lub bardziej potrzebnych czynności, ale mamy wrażenie, że czyni to tylko dla zabicia czasu, bo tak naprawdę chciałby być gdzieś indziej. Bolesne to i smutne wrażenie.
Warto też zwrócić uwagę na słabo wykonaną okładkę. Tytułowa ławka „wisi” nad trawnikiem, leżąca na niej róża także nie wygląda naturalnie. To rzutuje na wrażenie, jakie wywiera na potencjalnym czytelniku książka. W tym przypadku zaś książka oferuje zdecydowanie więcej, niż obiecuje okladka.