Łatwiej kochać, trudniej dyscyplinować
Nie podoba mi się tytuł tej książki. Nie wydaje się prawdziwy. Łatwo kochać?! Życie pokazuje, że wcale nie tak łatwo. Chyba, że za miłość uważamy chwilowe zauroczenie, które szybko przychodzi i szybko przemija. Fascynację, która zanika wraz z doświadczeniem lub pożądanie, które najbardziej intensywne jest wraz z emocjami początkowego zauroczenia, a potem spada jak słupek rtęci w termometrze wraz z ich stopniowym, nieuniknionym opadaniem. Miłość, rozumiana jako świadoma obecność w doli i niedoli, w chwilach nie tylko przyjemnych, ale i trudnych czy bolesnych nigdy nie jest łatwa. O wiele zatem sensowniej byłoby, gdyby tytuł książki brzmiał: łatwiej kochać, trudniej dyscyplinować. Łatwiej kochać i ulegać chwilowym emocjom, trudniej wychowywać dzień po dniu, także wtedy, kiedy jesteśmy zmęczeni czy przygnieceni życiem. Prawdziwa miłość szuka przede wszystkim dobra drugiej osoby, a zatem stara się czynić wszystko to, co ją uszczęśliwi. Niestety, łatwiej mówić, trudniej uczynić.
Nie możemy dać innym tego, czego sami nie posiadamy. Słowa zachwycają i szybko uciekają z pamięci, przykłady pociągają i zmieniają postawy. Przykłady pokazują bowiem, że coś jest nie tylko możliwe do wypowiedzenia, ale i do zrealizowania. Trzeba o tym stale pamiętać. Do tych właśnie myśli odwołuje się autorka tego bardzo ciekawego poradnika. Od początku zrobił on na mnie dobre wrażenie. Jest napisany zrozumiałym, choć niełatwym językiem, skierowanym raczej do ludzi wykształconych, obytych ze słowem pisanym i myśleniem, a nie tylko oglądaniem lekkostrawnych produkcji telewizyjnych. Becky A. Bailey nie twierdzi, że osiągnięcie postępu, zmienianie siebie i samodoskonalenie są łatwe, proste i przyjemne. Nie wmawia nam, że w weekend zmienimy świat, a przynajmniej - własne życie. Nie twierdzi, że wystarczy chcieć, a po tygodniu wszystko stanie się prostsze. Głosi jakże niepopularne dziś hasło mozolnej pracy nad sobą. Nie relaksującego medytowania w ciszy, joggingu po uroczym leśnym parku, masażu umysłu w komfortowych warunkach dobrze wyposażonego spa. Nie, pracy nad sobą na co dzień, w „warunkach bojowych”, w sytuacjach takich, jakie są, a nie takich, jakie byśmy sobie wyobrażali. W konfliktach, które są nieodłączną częścią naszej egzystencji.
Konflikty są częścią życia i autorka nie pokazuje, jak je wyeliminować. To jest niemożliwe. Chce nauczyć nas, głównie rodziców i wychowawców, konstruktywnego ich rozwiązywania. Żeby twoje dziecko potrafiło radzić sobie w życiu, musi się tego nauczyć, i to właśnie od Ciebie. Jeśli Ty popełniasz błędy, ono na ogół je powiela. Jeśli Ty nie jesteś spójny w słowach i czynach, ono także takie będzie. Dziecko uczy się, obserwując przede wszystkim bliskich i jest ich niezwykłym odzwierciedleniem. W dziecku widać lepiej wszystkie problemy jego rodziców, ich stosunek nie tylko do świata, ale i do samych siebie. Człowiek nieszczęśliwy generuje człowieka nieszczęśliwego, człowiek zakompleksiony takiego właśnie „sobowtóra”. Chcąc to zmienić, musimy zacząć od źródeł, czyli od siebie. Czyste źródło to szansa na czystość całej rzeki.
Zdaniem autorki książki, większość z nas naznaczona została wzorcami, które są nieadekwatne do naszych czasów. Manipulowanie, narzucanie swojej woli, autorytarne rządzenie są nam wyjątkowo bliskie (i są powszechnie, z rozmysłem, świadomie, wbrew opiniom autorki, stosowane w nowoczesnym świecie polityki, handlu, mediów). Niektórzy, odrzucając bagaż przeszłości, wybierają przeciwieństwo tych metod, za które uważają wychowanie bezstresowe. Efekty tego jednak wcale nie są takie, jak by tego oczekiwali, rodzice ci bowiem w rzeczywistości zrzucają na dziecko odpowiedzialność za jego rozwój i życie. Dziecko to zwyczajnie przerasta. Hasło „rób co chcesz” jest często odbierane nie jako wyraz wolności, lecz braku miłości i więzi, zwykłej obojętności. Rodzice muszą pomóc dziecku dorastać, dojrzewać, uczyć się żyć w społeczeństwie. Taka jest ich zasadnicza rola. Chodzi tylko o to, żeby stosowali adekwatne metody, by osiągali cele w najlepszy możliwy sposób. By kształtowali człowieka dobrze przystosowanego do otaczającego go, zmiennego, niepewnego świata.
Podstawą zaproponowanej w książce metody jest przede wszystkim samokontrola rodziców. Taka zmiana własnego zachowania i postępowania dzieci, by być, mówiąc prosto, blisko siebie. Uczy ona ujarzmiania konfliktów, ich rozwiązywania z korzyścią dla wszystkich, czerpania radości z życia. Metoda wychowawcza, którą poznajemy, nazwana została kierowaniem z miłością.
„Opiera się ona na założeniu, że podejmowane działania uwarunkowane są naszym postrzeganiem danej sytuacji. Aby dokonać zmian, należy brać pod uwagę nie tylko to, co robimy, ale też - jak to postrzegamy. Kierowanie z miłością daje rodzicom do dyspozycji siedem sił wspierających samokontrolę. Są to praktyczne umiejętności, które pozwalają przyjmować postawę aktywną, nie reaktywną, podczas konfliktów, dają możliwość zapanowania nad sobą i wpływania na zachowanie dzieci.” (s.15)
Samoopanowanie to nie udawanie spokoju w trudnych momentach. To „zdolność do wychodzenia innym naprzeciw, do empatii, akceptowania i poszanowania różnic, bezpośredniego komunikowania uczuć, konstruktywnego rozwiązywania konfliktów oraz czerpania radości z relacji z innymi i budowania bliskości w związkach.” (s.15)