“Kupię rękę” Agnieszki Szygendy to powieść porażająca. To książka, która zawiera materiał na kilka zupełnie odrębnych historii. To opowieść kontrowersyjna, ale też ogromnie trafnie opisująca rzeczywistość. To proza w najlepszym wydaniu, z elementami groteski, tragikomedii czy nawet – makabry.
Olgierd w sieci używa nicku „Biznesmen”. To słowo najlepiej go opisuje – bogaty, wiecznie zajęty pracą, nie mający zbyt wiele czasu dla rodziny, lecz uważający się za człowieka sukcesu. Cóż, kiedy w głębi ducha jest wyjątkowo nieszczęśliwy. Bo firma, którą zarządza, nie jest jego, bo tak naprawdę nie kocha już żony (chyba zresztą nigdy jej nie kochał, małżeństwo stanowiło dla niego po prostu drogę „na skróty” w stronę awansu), bo czuje się pod ciągłą kontrolą teściów i na dodatek ma wrażenie, że nie spełnił oczekiwań własnych rodziców.
Iga z kolei kończy studia, mieszkając z narzeczonym w wielkim mieście. Z przytłumioną lekką otyłością urodą i wiecznym poświęcaniem się dla niego, nie wydaje się mężczyźnie swego życia atrakcyjna. Próbując ożywić nieco ich związek, postanawia wystawić siebie na aukcję internetową. Cóż, kiedy narzeczony nie ceni jej zbyt wysoko.
Tomek pilnie potrzebuje pieniędzy. Nie mając pieniędzy na kontynuowanie studiów, wpada na genialny – w pierwszej chwili – pomysł. Otóż sprzeda powierzchnię skóry swej ręki, na której kupujący będzie mógł wytatuować to, co tylko zechce. Liczy na to, że rękę sprzeda agencji reklamowej i transakcja ograniczy się do reklamy konkretnego produktu. Nie wie, że los okaże się dla niego o wiele bardziej okrutny.
Losy tych trojga w przedziwny sposób splatają się w powieści Agnieszki Szygendy. Pisarka łączy swoich bohaterów, choć wydawać się oni mogą sobie zupełnie obcy. Na ich przykładzie pokazuje, co to znaczy „sprzedać się” oraz jakie motywy kierują ludźmi, którzy się na to decydują. Wskazuje, jak w gruncie rzeczy niewinna decyzja, która nie powinna nieść z sobą większych konsekwencji, może odmienić nasze życie.
Szygenda zadaje pytanie: co decyduje o tym, kim jesteśmy? Stopień zamożności? Wykształcenie? Wygląd zewnętrzny? Nasze pochodzenie? To, w jakim towarzystwie się obracamy? Właśnie – pisarka pokazuje, jak drobnostka potrafi sprawić, że otoczenie nagle się od nas odwróci. Że doznamy bolesnego odrzucenia pośród tych, którzy – jak się wydaje – są nam bliscy. Kulturoznawcy czy grono psychologów znalazłoby tu pewnie sporo materiału do refleksji nad ciałem i jego rolą w kształtowaniu naszej tożsamości. Mnie jednak zainteresowało zupełnie co innego.
Pisarka kreśli bowiem niepokojący obraz pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków i dwudziestoparolatków. Ludzi, którzy – mimo szczerych chęci – nie odnajdują się w życiu. Niektórzy robią kariery, niektórzy bardzo wiele potrafią poświęcić, by się uczyć, inni gorąco pragną założenia rodziny, szczęścia jednak raczej nie udaje im się znaleźć. Jeden z bohaterów, gdy odkupi swe winy i odkryje, że zło przezeń uczynione doprowadziło jednak do paru rzeczy dobrych, odnajdzie spokój. Odkryje, co tak naprawdę jest ważne i jak zapewnić szczęście własnemu dziecku. Ale czy sam będzie szczęśliwy? Szygenda zostawia swoich bohaterów często wpół drogi, ale wielkich nadziei na happy end po ukończeniu lektury nie mamy. Za dużo goryczy, zbyt wiele trudnych chwil za nami.
Autorka swoich bohaterów kreuje wspaniale. To postaci pełnokrwiste, bardzo wiarygodne, takie, z którymi łatwo się identyfikować, choć niektóre z nich wydać się nam mogą nieco obrzydliwe. To wyraziste charaktery, ludzie obdarzeni – lub obarczeni – sporym bagażem doświadczeń i przeżyć. Spędzając wraz z nimi kilka chwil z ich życia, poznajemy ich dokładnie. I Tomek, Iga, Olgierd czy członkowie ich rodzin stają się nam ogromnie bliscy.
Jest jednak coś, co chwilami może przeszkadzać w lekturze. To fakt, że momentami ma się podczas lektury wrażenie pewnej nienaturalności. Styl, bardzo literacki, konstrukcja, sprawność prowadzenia narracji – to wszystko zastrzeżeń nie budzi. A jednak w trybikach tej świetnie działającej maszyny tkwi przyczyna pewnego zgrzytu. Trudna do sprecyzowania, a jednak dla bardziej wnikliwych czytelników zapewne odczuwalna – szczególnie obecna w drugiej, na szczęście zdecydowanie krótszej, części tej historii.
Nie przesadzajmy jednak z narzekaniem – Agnieszka Szygenda zaprasza nas bowiem do lektury powieści odważnej i interesującej – kto wie, czy nie jednej z najlepszych wśród dzieł młodych polskich prozaików ostatnich lat. Szygenda wyciąga do nas rękę, proponując podróż do świata niby nam doskonale znanego, usiłując jednak odkryć takie miejsca i przestrzenie, jakie niewielu przed nią odwiedziło. Grzechem byłoby na uścisk ten nie odpowiedzieć.
Kto z nas czasami nie ma ochoty rzucić wszystkiego i zmienić swojego życia? Główny bohater powieści, samotnie wychowujący nastoletniego syna, w...
Sponsoring staje się coraz powszechniejszym sposobem na życie wśród młodych kobiet. Jakie naprawdę są dziewczyny utrzymywane przez bogatych mężczyzn? Złe...