Coś skłoniło mnie, by przed rozpoczęciem lektury "Księżycowego parku" przeczytać krótką notkę na skrzydle obwoluty. Wymienia ona książki Ellisa i kończy się zdaniem: "Nieżonaty, nie ma dzieci ani zwierząt". Zwróciłem na nie uwagę, bo wydało mi się zupełnie zbędne. Myliłem się bardzo.
Koncepcja powieści jest ciekawa. Oto czytamy historię o... Brecie Eastonie Ellisie! Historię z początku całkiem prawdopodobną: sukces pisarski, sława, nowobogackie życie, uzależnienie od narkotyków. W końcu kłopoty ze zdrowiem zarówno fizycznym jak i psychicznym. A później szansa na nowe życie - żona, dzieci, dom na przedmieściach. I pies. W perspektywie notki z obwoluty łapiemy wreszcie, że to nie pamiętnik Ellisa, lecz fikcyjne opowiadanie. I w samą porę...
Akcja zawiązuje się w momencie przeprowadzki głównego bohatera. Nagle ktoś zaczyna dokonywać morderstw w ten sam sposób, w jaki Ellis (który wciąż pozostaje na wpół realną postacią) opisał w jego najgłośniejszej książce "American Psycho". Później zachodzą pewne absurdalne wydarzenia, które przypominają opowiadania pisane przez Breta w wieku dziecięcym. Z drugiej strony jego nieżyjący ojciec wysyła mu "puste" e-maile a dom zaczyna coraz bardziej przypominać posiadłość rodziny Ellisa. To wszystko tworzy niesamowity świat "Księżycowego parku".
Obok tego istnieje świat zupełnie realny: kłopoty Breta w relacjach z synem, ciągoty w stronę narkotyków, romans z jedną ze studentek, praca nad kolejną powieścią. I życie na bogatych przedmieściach, które przytłacza i jednocześnie przeraża głównego bohatera - z powodu wszystkich uprzejmości koniecznych względem sąsiadów, naszpikowywania dzieci lekami psychotropowymi, i wizytami u psychoanalityków.
W pewnym momencie granica między tymi stronami zaciera się, a świat staje na głowie.
Język powieści jest bardzo przystępny i współczesny. Myślę, że za 20 czy 30 lat część motywów stanie się niezrozumiała dla czytelników (bo kim dla nich będzie Harry Potter? albo David Duchovny pojawiający się na jednym z przyjęć?), jednak obecnie ugruntowuje to mocno świat przedstawiony wśród tego, co spotykamy na ulicy czy w mediach.
Powieść ciągnie się przez 400 stron i można śmiało uznać, że zmieściłaby się w połowie tej objętości. Mimo tego, wstawki czynione przez Ellisa, zbędne względem fabuły, tak pochłaniają uwagę czytelnika, że objętość ulega zapomnieniu a książkę kończy się w 2-3 dni. I choć ciężko doszukiwać się w niej głębszych treści, to na deszczowe wakacyjne dni nadaje się idealnie.