Kultura japońska ze względu na swoją całkowitą odmienność od europejskiej ma w sobie jakąś przyciągającą siłę, jakąś tajemniczość. To samo tyczy się historii tego niewielkiego kraju. Wszystkie opowieści z czasów poprzedzających reformy, które przeobraziły Japonię na wzór państwa europejskiego, przyciągają swoją egzotyką i odmiennością – dziwne zwyczaje i rytuały, szogunowie, samurajowie, specyficzny kodeks honorowy, szkoły walki, niezwykłe pojęcie honoru i wierności.
Wydana przez Hanami „Księga wiatru” jest chyba najbardziej zakorzenioną w kulturze i historii Japonii mangą traktującą o czasach sprzed ery Menji wydaną do tej pory w Polsce. Z tego powodu jest to rewelacyjna (i obowiązkowa) lektura dla osób, które bardziej interesują się krajem kwitnącej wiśni. Dla nich z pewnością komiks ten będzie także łatwiejszy w odbiorze. Autorzy wysoko postawili poprzeczkę i wcale nie ułatwiają lektury czytelnikowi nieznającemu kultury Japonii. W „Księdze wiatru” przewija się mnóstwo trudnych i niezrozumiałych pojęć, zdarzeń i zjawisk, które są dość kłopotliwe dla nieprzygotowanego odbiorcy. Jednak w miarę czytania coraz więcej z nich rozumiemy, a w dalszej kolejności komiks wciąga i ekscytuje.
Akcja „Księgi wiatru” toczy się w XVII wieku na początku japońskiej ery Edo. O władzę w kraju walczy kilka najsilniejszych klanów oraz osłabione stronnictwo cesarskie. Ze skarbca świątyni rodu Yagyu zostają wykradzione tajne zapiski przekazywane z pokolenia na pokolenie od dziesięcioleci. Rozpoczyna się finalna walka, której celem nie będzie tylko odzyskanie cennych manuskryptów, ale także zdobycie władzy w kraju i zdecydowanie o przyszłości całej Japonii.
Akcja toczy się wartko, wciągając w niezwykłe losy zwinnych samurajów, którzy oprócz umiejętności walki na miecze niejednokrotnie uosabiają mądrość i rozwagę. W komiksie znajdziemy wszystko czego oczekujemy od dobrej sensacji: nagłe zwroty akcji, sceny batalistyczne, pojedynki „gigantów”, niezwykłe osobowości i pospolitych szubrawców.
Autorzy unikają prostych rozwiązań i hollywoodzkich zakończeń, jeżeli toczy się pojedynek pomiędzy dwoma największymi antagonistami i wojownikami ówczesnej Japonii to do samego końca nie możemy być pewni rezultatu ostatecznej rozgrywki, a jej finał niezwykle zaskakuje. Zainteresowanych odsyłam do komiksu. Jiro Taniguchi z niezwykłą starannością i precyzją odtwarza realia XVII Japonii. Zdecydowanie zwiększa to przyjemność lektury a staranność ilustracji idealnie koresponduje z precyzją Kana Furuyamy w odtwarzaniu realiów historycznych. Jednak największe uznanie dla Taniguchiego należy się za niezwykle zilustrowane sceny walki.
Trudno odtworzyć w komiksie dynamikę i zaciętość starcia, a w pojedynku na miecze poszczególne pozycje, uniki i chwyty. Do tego dochodzi zmęczenie bohaterów, spowolnione ruchy, nagłe zwroty akcji, ciosy i znowu uniki. Taniguchi potrafi uchwycić wszystkie te elementy, jego ilustracje są pełne ruchu, nie będzie przesadą, jeśli powiem, że ożywają w oczach. To samo tyczy się scen batalistycznych, w których autor niczego nie upraszcza a wręcz odwrotnie zagęszcza szczegóły i kreski. Z niezmierną przyjemnością wracamy do tych samych scen wielokrotnie, za każdym razem zwracając uwagę na inny szczegół.
Dla miłośników kultury Japonii „Księga wiatru” jest bardzo cenną pozycją. Od nieprzygotowanego czytelnika wymaga wysiłku i skupienia, ale odpłaca niezwykłą historią zilustrowaną na mistrzowskim poziomie.