Poszukiwanie szczęścia, które się zgubiło
Książka ta była dla mnie miłym zaskoczeniem. Zarówno ze względu na samą ciepłą i barwną opowieść o przygodach Hani, jak również jeśli wziąć pod uwagę niezwykłą przedmowę. Napisała bowiem tę ostatnią w swoim uroczym i jakże osobistym stylu Małgorzata Musierowicz. Przedmowa godna jest lektury przed sięgnięciem po właściwą powieść, również ze względu na to, że stanowi przykład pięknego sposobu wysławiania się. Należy zaznaczyć, że ilustracje w tej książce są wykonane właśnie ręką pani Musierowicz, a poprzez jej bardzo osobisty stosunek do samej historii nabierają szczególnego wyrazu.
Ale powieść jest równie zaskakująca. Pełna ciepła, życzliwego humoru, filozoficznych refleksji, odkrywczej świeżości postrzegania świata. Fantazji ciekawie zmieszanej z realizmem w sposób charakterystyczny dla powieści z nurtu realizmu magicznego. Stawiająca młodego czytelnika wobec całkiem poważnych problemów i doświadczeń, jakie niesie z sobą życie, ale stawiająca nie całkiem wprost, a poprzez rozsądną ochronną barierę bajkowości. Poszukująca odpowiedzi nie tyle dokładnych i wyczerpujących, co pokrzepiających, nasyconych zdrowym rozsądkiem i optymizmem.
Wielowarstwowość powieści przywodzi mi na myśl Alicję w Krainie Czarów. Dla większości dzieci będzie to zabawna i wzruszająca historia o dziewczynce i jej rodzinie, o jej bajkowych, niezwykłych przygodach. Dla trochę starszych - przewrotna zabawa znanymi motywami bajkowymi, ich treścią, przesłaniem i postaciami pokazywanymi z trochę innej niż zwykle perspektywy. Dla jeszcze starszych - inteligentna żonglerka słowami, chwilami udany pastisz, umiejętne wyszukiwanie paradoksów w otaczającym nas świecie, w języku, którego trochę bezmyślnie używamy na co dzień. Jest tu wiele gier słownych skierowanych do wielbicieli literatury, logiki i filozofii. Czuć w tym kobiecą rękę autorki, uczonej, jaką była Wanda Ottenbreit. Ta wielowarstwowość sprawia, że książka nie powinna znudzić żadnego czytelnika. Język, choć sięgający korzeniami okresu wojny, zachwyca swoistą prostotą połączoną z uroczą melodią zdań, pięknem sformułowań i przystępną poetyckością. Barwnością, która słowa nieustannie przemienia w kolorowe i pełne życia obrazy.
Jest sztuką, unikając złożonej formy i trudnych słów, pisać pięknie, mądrze i zabawnie. Zrozumiale dla dziecka. Wielką sztuką jest uniknięcie infantylizmu, prostego moralizatorstwa, naiwnego opisywania świata. Znalezienie złotego środka. I ta sztuka udaje się Wandzie Ottenbreit.
Czteroletnia Hania wyrusza pewnego dnia na poszukiwanie szczęścia, które się zgubiło, gdy do domu powrócił bez jednej nogi jej starszy Duży Brat. Hania bardzo chce znaleźć owo szczęście, żeby mama nie płakała wieczorami, a Duży Brat znowu zaczął się uśmiechać. Co jednak okaże się tym upragnionym szczęściem? Gdzie go szukać i czy łatwo je znaleźć? Hania wraz z Dużym Bratem wyruszają w dziwną podróż na pograniczu jawy i snu, płynąc na falach poruszonej wyobraźni poza czasem i poza zwykłą przestrzenią.
Wielką zaletą książki jest wspomniany ciepły humor, który nawet w obiektywnie niełatwej sytuacji pozwala dostrzec coś pozytywnego. Wiele rzeczy, czego doświadcza Hania, zależy od sposobu naszego patrzenia na nie. Uśmiech i życzliwość są o wiele skuteczniejsze i bardziej sensowne niż chmurne zadumanie, przekonanie o swojej racji, nieufność i nadmierna ostrożność. Hania uczy się życia, postępowania z innymi, tolerancji i otwartości.
Trudno się często nie uśmiechać, towarzysząc rezolutnej Hani w jej dwóch wielkich przygodach - jednej przeżywanej z Dużym Bratem, a drugiej z Małym Braciszkiem. Zabawne są spotykane postaci i sytuacje. Zabawne są odniesienia do znanych bajek - takich, jak historia Ali Baby i czterdziestu Rozbójników, Śpiącej Królewny, Baby Jagi czy pana Twardowskiego. Śpiąca Królewna po przebudzeniu się pyta „która godzina” i stwierdza, że zupełnie zapomniała o tym, że jest zaczarowana. Pan Twardowski nudzi się na Księżycu i gdyby nie pewien dzielny pajączek, wpadłby chyba w depresję. Babę Jagę udaje się przechytrzyć sprytem i pomysłowością.
Świetnie jest ukazane dziecięce dziwienie się światu, temu, co dla dorosłych jest "oczywistą oczywistością". Dziecko uczy się tego świata, nie zakłada, że coś ma być tak, jak inni uważają. Chce wiedzieć: po co, skąd i dlaczego? Patrząc na drzewo, widzi dokładnie to drzewo, a nie jeden z wielu elementów zbioru wszystkich dotąd spotkanych drzew.
Przyjaźń, zaufanie, wierność, cierpliwość, miłość pokazywane są tu, choć nie wprost, z najlepszej strony. Kiedy ich nie ma, jest tak, jakby tęcza traciła którąś ze swoich barw, jakby czegoś istotnego w niej brakowało. Ta opowieść pokazuje, jak ważne są drobne elementy codziennego życia, których często nie doceniamy lub nie zauważamy. Uświadamiamy sobie ich znaczenie dopiero wtedy, kiedy ich nagle zabraknie. To trochę tak jak z kromką zwykłego chleba: tęskni się za jej smakiem, kiedy do wyboru są tylko wymyślne, skądinąd bardzo smaczne ciastka. W życiu wiele się docenia dopiero wtedy, kiedy tego akurat nie ma.
Książka o Hani to niezwykłe poszukiwanie sensu życia i prawdy o nim. Zastanawianie się, co jest naprawdę w nim ważne, a co jest tylko zwykłym zawracaniem głowy.