Podczas misji lodołamacza "Pole Explorer" Nathan Falh ulega bardzo groźnemu wypadkowi. Na szczęście cudem udaje mu się przeżyć, jednak zapada w śpiączkę. Po dwóch tygodniach budzi się i uświadamia sobie z przerażeniem, że stracił pamięć. Nie wie, jak się nazywa (swoje imię i nazwisko słyszy dopiero z ust pielęgniarki), kim był i co robił wcześniej. To nie jedyny wstrząs, który przeżywa w szpitalu. Gdy już może normalnie wstawać z łóżka, zostaje napadnięty na korytarzu przez tajemniczych osobników. Na szczęście udaje mu się wyjść cało z opresji. Po wyjściu Nathan chce jak najprędzej odzyskać pamięć. Liczy, że w znajomych miejscach obudzą się wspomnienia. Pierwsze kroki kieruje więc ku mieszkaniu (na szczęście adres miał zapisany w papierach). Tu spotyka go rozczarowanie- lokum jest prawie całkowicie puste. Na szczęście jest telefon z opcją wybierania ostatnich numerów. Stara się więc odświeżyć pamięć rekonstruując przy pomocy osób, do których dzwoni, rozmowy wykonane przed wypadkiem. Jedną z takich osób jest naukowiec, któremu Nathan zlecił odtworzenie siedemnastowiecznego manuskryptu Eliasa. Prace są w toku. Nathan czyta więc początkowy fragment. Nieoczekiwanie wyjątkowo silne emocje wywołuje w nim opis znieważenia zwłok- wycięcia z nich płuc oraz mózgu. Jak się potem okazuje, dokonała tego egipska organizacja o nazwie Krwawy Krąg- potomkowie faraonów, czciciele świętego ptaka ibisa. Skąd ten wstrząs przy opisie zbrodni sprzed trzech wieków? Czyżby coś takiego zdarzało się do dziś i Nathan coś przed wypadkiem o tym wiedział? Kolejne niespodzianki czekają naszego bohatera podczas zwiedzania "Pole Explorera" (nie chcą udzielić mu żadnych informacji o wypadku, więc potajemnie zakrada się na pokład). Okazuje się, że dziennik pokładowy został podmieniony na czysty. Na szczęście do analizy dostępne są dokumenty celne. Kryją one dwie zagadki. Po pierwsze, statek wbrew planom zawinął do portu na wyspie Horstland koło Spitsbergenu. Po drugie, z pokładu zniknęły trzy worki na zwłoki. Nathan dostaje się na wyspę. Tam przypadkowo natrafia na trupy. Mają one wycięte mózgi i płuca... Podczas dalszych prób rekonstrukcji swojej zapomnianej przeszłości Nathan dowiaduje się, że działał aktywnie w organizacji charytatywnej One Earth, prowadzącą działalność przede wszystkim w Ruandzie. Wśród tamtejszego ludu krążą dziwne opowieści o białych demonach. Mają one swe kryjówki w podziemnych tunelach. Nikt tam nie może wejść, żeby nie narazić się na ich gniew. Nathan jednak udaje się w głąb tajemnych korytarzy. Tam dokonuje przerażającego odkrycia. Pod ziemią bowiem kryje się laboratorium, w którym dokonuje się jakichś potwornych eksperymentów. Wszędzie jest krew i stosy okaleczonych trupów. Podczas pobytu w Ruandzie Nathan dowiaduje się jeszcze jednej rzeczy. Otóż o białych demonach majaczyła przed śmiercią młoda dziewczyna, która zmarła wskutek niezidentyfikowanej choroby wirusowej. Śledztwo prowadzone przy pomocy światowej sławy wirusologa okazuje się, że to w ostatnim czasie było kilkadziesiąt ofiar epidemii wywołanych przez nieznane dotąd zarazki. Czyżby prowadzone były jakieś eksperymenty nad bronią biologiczną? Podczas rozmowy z naukowcem wychodzi także na jaw, że kilkakrotnie, choć bezskutecznie, próbowano wyizolować ze zwłok wirusa słynnej grypy hiszpańskiej, która w 1918 r. zdziesiątkowała ludzkość. Najłatwiej tego typu zarazki dostać z mózgu i płuc zmarłych... Odtąd Nathan prowadzi podwójne śledztwo. Po pierwsze, usiłuje rozpracować fundację "One Earth", by móc zdemaskować ich zbrodnicze plany. Po drugie, wciąż podąża śladami własnej przeszłości (nadal bowiem nie odzyskał pamięci). Tropy wiodą przez różne kontynenty. W trakcie podróży czeka wiele zagrożeń oraz niespodzianek. Finał jest zresztą również zaskakujący. Umyślnie nie zdradzam szczegółów, by nie mącić przyjemności lektury. Akcja toczy się bardzo szybko. Autor niejednokrotnie nas zaskakuje, co jest niewątpliwym plusem. Całość przeznaczona jest dla osób o mocnych nerwach i ... żołądkach. Wiele scen jest obrzydliwych, ale tym razem nie zapiszę tego po stronie minusów. O niektórych zbrodniach należy bowiem pisać tak, żeby uświadomić czytelnikom ich ohydę (przy stępionej wrażliwości większości ludzi , którym sceny zamachów i informacje o morderstwach w "Wiadomościach" nie psują apetytu na kolację, jest to jak najbardziej uzasadnione). Jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić, jest portret psychologiczny głównego bohatera. Za łatwo go wpędzić, szczególnie na początku, w stan strachu czy rozżalenia, co zupełnie nie licuje z obrazem twardego, a nawet brutalnego mężczyzny, którym był przed wypadkiem. Choć może takie zmiany osobowości są normalne po takich wstrząsach? Nie mam na szczęście doświadczenia w tym względzie. W każdym razie mimo tego drobnego zastrzeżenia powieść jest bardzo dobra. Kalina Beluch