Emmanuel Carrère zaczyna od wprowadzenia czytelnika w swój warsztat literacki, potwierdzając tym samym swoje kompetencje jako pisarz i eseista. Jest także autorem scenariuszy filmowych, pracował przy tworzeniu seriali telewizyjnych. Jest więc, jak sam o sobie z ironią pisze: inteligentem, człowiekiem bogatym, ze szczytów hierarchii: tyle ułomności dla kogoś, kto chce wejść do Królestwa. Pisze o sobie z dystansem, często śmiejąc się z własnych niedoskonałości i błędów młodzieńczych. Dziwi się także z perspektywy czasu doświadczeniu, które stało się jego udziałem kilka lat wcześniej. Otóż ze sceptyka, typowego francuskiego laika, stał się nagle pod wpływem objawienia namiętnym wyznawcą Jezusa. Całymi tygodniami studiował Ewangelię świętego Jana, pisząc obszerne komentarze do poszczególnych wersów. Niemalże zmusił swoją partnerkę do ślubu kościelnego i ochrzczenia syna, nadając mu znamienne imię Jean Baptiste (Jan Chrzciciel), co dorosłego Jeana wprawia w zażenowanie za każdym razem, gdy musi się przedstawić. Emmanuel staje się religijny do przesady, uczestnicząc codziennie w mszach świętych i rozmawiając na jeden wyłącznie temat.
Autor zadaje nowe pytania o istotę chrześcijaństwa, zastanawiając się, co sprawiło, że sekta dowodzona przez powieszonego na krzyżu Żyda zdołała wywrzeć tak wielki wpływ na cały świat? Przy tak upraszczającym podejściu, faktycznie można zabłądzić i zwątpić w sens jakiejkolwiek wiary. Tego typu „streszczanie” każdej religii przysporzy tylko zdumionych niedowiarków. Może się to wydać niesprawiedliwe, ale Emmanuel Carrère zdaje się z czystych nudów zajmować chrześcijaństwem: ma już wszystko, ale pragnie dla siebie jeszcze więcej. Potrzebuję wciąż więcej i więcej sławy, pragnę wciąż zajmować więcej miejsca w świadomości bliźnich.
Tymczasem Królestwo wymaga wyrzeczenia się tego wszystkiego i to stanowi dla autora zagadkę: jak to? Wymaga się od nas czegoś, i wszyscy mistycy się pod tym względem zgadzają, czego najbardziej nie chcielibyśmy dać. Trzeba poszukać w sobie tego, co najtrudniej byłoby nam poświęcić; to właśnie to. Dla Abrahama – syn Izaak. Dla mnie – twórczość, sława, moje nazwisko przebijające się do świadomości publiki. To, dlaczego chętnie bym sprzedał duszę diabłu, ale on jej nie chciał, więc pozostaje mi ofiarować ją Panu.
Czy to nie pewien Francuz zasugerował, że może bezpieczniej dla nas jest przyjąć istnienie Boga niż mu zaprzeczać? Chyba jest coś takiego w duszy francuskiej, że lubi tego typu zabawy. Skoro ścieżka zła nie powoduje, że na delikwenta spadają gromy z jasnego nieba, to może spróbujmy w drugą stronę i zobaczymy, co się wydarzy? Tymczasem nie dzieje się nic. Emmanuel Carrère mimo usilnych prób zaczytywania się w pismach Ojców Kościoła, szukania wskazówek w Ewangeliach, analizowania poszczególnych wersów, życia zgodnie z duchem chrześcijańskim, analizowania historyczno-obyczajowych aspektów związanych z narodzinami i ekspansją chrześcijaństwa, nie dostępuje łaski oświecenia. Wie, wyczuwa, a może i wierzy, że jest coś poza nami, jakieś Królestwo, do którego tylko niektórzy mają wgląd, ale tak naprawdę brak mu twardych dowodów. Autor chciałby być wierny, chciałby całkowicie się oddać, zawierzyć, dostąpić poznania, ale czuje, że to, co pragnąłem przybliżyć, jest tak dalece ode mnie potężniejsze, że ta dobra wiara, z czego zdaję sobie sprawę, jest po prostu śmieszna.
Zdaje się, że Carrere kapituluje przed samym sobą, przed tajemnicą, którą próbował zgłębić, wcielając się w wierzącego katolika. Na nic mu się to zdało. Potężna książka, która być miała eseistycznym opisem drogi poznania Królestwa, tak naprawdę prowadzi autora - i czytelnika - do punktu wyjścia. Doświadczony pisarz, autor popularnych i poczytnych książek (również ta omawiana jest przecież bestsellerem), choć użył całego swojego doświadczenia i wyobraźni pisarskiej, wsparł się na wielu tekstach, przemyśleniach, rozważaniach, ostatecznie mógł jedynie dojść do wniosku, że widzimy niczym w zwierciadle, niejasno. Wobec Tajemnicy nie pozostaje nic innego.
Książka z pewnością może być uznana za wywrotową, obrazoburczą, w pewnym sensie nawet obrażającą uczucia religijne katolików, gdyż, choć autor nie czyni tego wprost, to jednak wykpiwa powierzchowny, bezrefleksyjny, "jasełkowy" sposób wyznawania wiary. Może warto oddać się refleksji podczas lektury książki, która stara się doszukiwać fałszu i sięgnąć głębiej? Może Królestwo Emmanuela Carrère poruszy w czytelniku jakąś strunę, na której dawno nie grano?
Między szaleństwem a odkupieniem. Elektrowstrząsami a pokorą. Kłamstwem a prawdą. Siedem lat po monumentalnym Królestwie, dziele o początkach...
Znakomity francuski prozaik, autor słynnego Limonowa, Emmanuel Carrere opowiada historie, które mogą przydarzyć się każdemu z nas. Mała dziewczynka ginie...