Z nurtem Jangcy…
Kampania wznawiania dzieł Pawła Jasienicy, zorganizowana przez wydawnictwo Prószyński i S-ka wpisuje się nie tylko w ramy przedsięwzięcia mającego na celu przypomnienie dorobku pisarskiego wybitnego historyka, ale również odkrycia jego twórczości, tym pokoleniom, które jeszcze go nie znają, a którym nie w smak przemierzać zakurzone połacie bibliotecznych zbiorów. Omawiany tu Kraj nad Jangcy, wydany po raz pierwszy w 1957 roku (Kraj nad Jangtse), na tle całokształtu twórczości Jasienicy zajmuje wyjątkową pozycję, jednakowoż pod względem tematycznym jak i merytorycznym.
Po rekonesansie spuścizny literackiej eseisty możemy stwierdzić, że jest to jedyna książka, wymykająca się, przyjętym przez Jasienicę, dotychczasowym zainteresowaniom badawczym zamkniętym w perspektywie słowiańskiej. Jest ona pozbawiona europejskiego horyzontu historycznego, ponadto po raz pierwszy obcujemy tu z postawą „nieekspercką”, figurą obserwatora, a nie znawcy dziejowości. Jak podkreśla to we wstępie do książki Jan Rowiński, refleksje w niej zawarte, zapisane zostały przez człowieka „który nie znał Chin, którego wiedza o historii, kulturze i obyczajach, o losach tej jednej z najstarszych, wielkich cywilizacji pozostawała naskórkowa i który przyznania się do tego nie poczytywał sobie za ujmę”. Wielki urok tkwi w owej przyjętej przez Jasienicę roli, który porzucając swój zwyczajowy kostium wnikliwego historyka, narzuca szatę rozradowanego w swych poznawczych wojażach fascynaty Orientem. Sześciotygodniową wizytę w Kraju Smoka polski dziejopisarz utrwalił w formie swoistego raptularza, zawierającego w sobie wieloaspektowe ujęcie obserwowanej podczas podróży rzeczywistości. Na orbicie tych zapisków krążą zarówno anegdoty, opisy zabawnych niekiedy sytuacji, żarty, jak i refleksje na temat samej kultury wschodu. Zestawiając ją ze starokontynentalną mentalnością autor, analizuje różnice, podobieństwa, zjawiska będące symptomami zagrożeń cywilizacyjnych, których aktualność możemy potwierdzić, analizując przemiany kulturowe Wschodu w dobie ponowoczesności.
Wędrówka po zatłoczonych ulicach i zaułkach Zakazanego Miasta - Pekinu, Nankinu, Hangzhou, Szanghaju, Kantonie i Chongqingu, podglądanie mrówczej pracowitości ludności chińskiej, wyrażanie swego podziwu dla egzotyki smaku potraw orientalnych układają się w mozaikę impresji, spostrzeżeń, krotochwil skrzętnie notowanych, w tym niezwykle oryginalnym formalnie „przewodniku”. Wiedzę stricte historyczno – geograficzną na temat Chin waloryzuje autor Polski Jagiellonów obudowując ją zasłyszanymi od swego przewodnika Huanga Kepinga legendami, regionalnymi podaniami i wierzeniami. Dzięki temu czytelnik uzyskuje niezwykle barwny, plastyczny obraz danego zakątka, a także pewną dozę informacji oscylujących wokół zagadnień kształtującej się na przestrzeni wieków kultury narodu chińskiego. Za przykład posłużyć może krótka uwaga na temat hierarchii społecznej i przysługujących danej formacji palety kolorystycznej. W tym kraju tylko cesarz miał prawo do barwy żółtej. Fiolet i zieleń były dla świątyń. Zwykły śmiertelnik mógł najwyżej umalować na czerwono kolumienki przy bramie lub okna domu.
Każda dygresja wypowiadana przez pisarza z reguły okraszona jest zabawną, na poły ironiczną pointą. Komentując jakieś zachowanie, zwyczaj ludności chińskiej autor tworzy pomost interkulturowy i w ten sposób niejako przejaskrawia obyczaje znane mu na rodzimym gruncie. Zapisek o kolorach historyk kończy bowiem tak: to nie tak jak u nas, gdzie Ossoliński czy Radziwiłł stawiał sobie zamek, jakiego król nie miał, a gdańscy mieszczanie urządzali dla monarchy kwaterę nad Zieloną Bramą – znacznie skromniejszą od swego ratusza. Sądzę, że warto pamiętać o tej prastarej tradycji chińskiej, która kazała pod niebiosa wynosić tych, co panują nad życiem i sprawują władzę, widomie ich wyróżniać awet od najwielmożniejszych, lecz niżej postawionych.
Anegdotyczny przewodnik, krótkie studium wprowadzające w tematykę kultury i mentalności wschodniej, kalejdoskop na żywo notowanych zdarzeń, przeżyć, sądów… nadając taki profil opowieści o Chinach Pawła Jasienicy warto pamiętać o jednej niezwykle ważnej dla recepcji tej książki perspektywie, mianowicie o postawie wartościującej samego piszącego. Paradygmat opiniotwórczy u twórcy Dwóch dróg podszyty jest niesamowicie ujmującą skromnością, za którą nie tylko kryje się potężny arsenał intelektualnej dystynkcji ale, co najważniejsze, olbrzymi szacunek dla obyczajowości i tradycji narodu chińskiego i wiara w możliwość międzykulturowego dialogu opartego na wzajemnym poszanowaniu. Podsumowaniem niech będą więc słowa samego autora, który w epilogu, w szatę nadziei ubiera życzenie, że: rozumne próby rozwiązywania splątanych spraw między ludźmi i narodami są możliwe i potrafią przynieść upragniony skutek. Nadzieja, to już wiele.
Próba odczytania charakteru i polityki państwa polskiego w pierwszych stuleciach istnienia. „Myśli o dawnej Polsce” (1960), które sam autor...
Reportaż archeologiczny na temat nakładów i przedsięwzięć podjętych przez władze Polski Ludowej w celu poszukiwania reliktów polskości ziem...