Pięknie wydana, barwna książeczka postawiła mnie przed wielkim wyzwaniem. Z jednej strony czarujące ilustracje jajek z rzeżuchą, wampirków z malowanych kamieni, złotych rybek z orzechów włoskich, zamkniętych w akwariach z ozdobionych słoików, a z drugiej wrażenie, że to wszystko wymaga zbyt wiele pracy, warsztatu, setek maszyn, worków pszenicy, ziemi, narzędzi ogrodniczych i trzech stołów - czego, jak wiadomo, w żadnym domu nie ma.
Każdy z nas robił ludziki z kasztanów i orzechów, ale kto ozdabiał je włosami z włóczki? Kto robił tablicę do rzutek z filcu, a lotki z rzepów, które na co dzień czepiają się ogonów psów i naszych rajstop? Kto potrafi zrobić z ziemniaka coś więcej niż tylko pieczątki? A kto potrafi wykroić samochód z kolby kukurydzy?
Przeglądałam tę książeczkę, narzekając półgłosem, że świat dzisiaj taki udziwniony, że wszystko musi być inaczej, że zamiast upraszczać, tylko sobie komplikujemy i że do takiej książki powinni dodawać człowieka, który potrafi to wszystko zmajstrować i zajmie nasze dzieci, gdy nie będą potrafiły tego wszystkiego do siebie przykleić, dopasować, złączyć.
Ale pewnego poranka znalazłam na stole żabę z orzecha włoskiego, siedzącą na filcowym liściu na papierowym stawie. Żaba łypała na mnie oczami z masła i wystawiała szynkowy język. Wszystko, co wydawało się dla mnie za trudne, za duże, zbyt skomplikowane, dla moich dzieci okazało się proste i oczywiste. To prawda, że w maselniczce znalazłam pędzelek z zieloną farbą, ale czy to nie oznaka przełamywania ograniczeń? Zbyt często słyszę na co dzień, że się nie da, że tak się nie robi, że kafelek nie przykleja się w taki sposób, a jedynie w inny, że parkiet musi być kładziony jak wieki temu, farba musi schnąć naturalnie, a jak z okna wieje, to widać wiać musi.
Przyzwyczajona do utartych ścieżek, do schematów, do ograniczeń, sama je sobie narzucam, zamiast zapomnieć o tym, że trudno, że coś jest kłopotliwe, męczące i poszukać zabawy. Nie mam zboża do lwiej grzywy? Mogę zwierzaka ozdobić suchymi źdźbłami trawy. Nie mam piasku do słoikowego akwarium? Wystarczy wsypać tartą bułkę. Najważniejsze, to poszukać rozwiązań. O ileż lepiej wyglądają na talerzach ziemniaczane ludziki niż zwyczajne, tradycyjnie przyrządzone ziemniaczki. A kto potrafi zrobić krasnala z kromki chrupkiego chleba? Ja nie - moje dzieci: tak!
Zachęcam więc do zajrzenia do tej książeczki. Zobaczycie, jak wiele może nas ograniczać. A szkoda, bo zabawa przy stole warta jest każdych pieniędzy! Poza tym nadchodzą Święta. Czas zrobić pomarańcze nadziewane goździkami. Nie ma ich w tej książce, nie było ich w moim dzieciństwie, gdy pomarańcze przybywały kubańskim statkiem raz na rok.
A jednak je znam. Skąd? To jest największa zagadka.