Kogutek Ziutek, mały bohater powołany do istnienia przez Barbarę Sudoł, wpadał już w pułapki zastawione przez chytrego Lisa, ratował z opresji przyjaciółkę – gąskę Lutkę, zwiedzał też Kraków. Przyszedł czas, by Ziutek trafił do zerówki. Wraz z nowymi przyjaciółmi – między innymi jeżykiem Jerzym, chomikiem czy wiewiórką poznaje literki, uczy się wierszyków, maluje i jeździ na rowerze. Ale obok przyjemnych zadań maluchy muszą się zmierzyć i z niełatwym problemem.
Miś i wilczek – uczniowie drugiej albo trzeciej klasy – dokuczają młodszym kolegom, zabierają im drugie śniadania, drwią z nich i upokarzają maluchy. Za dość niezwykłą i skuteczną akcję odwetową (mali zerówkowicze radzą sobie z zadaniem bez pomocy dorosłych przez wspólne działanie), w nagrodę dzieci wybiorą się na wycieczkę do Zakopanego. Akcja rozwija się w tej części przygód Ziutka coraz bardziej, bo i na wycieczce nudno być nie może – tu ktoś się zgubi, tam – zostanie napadnięty. Trzeba zwiedzić Krupówki i Gubałówkę, spróbować oscypka i przejechać się kolejką szynową. Atrakcji z pewnością nie zabraknie. Nie zaskakuje też tendencja do stawiania na opisy przygód, nie na ich stylistyczne piękno: Barbara Sudoł daje się w tym zeszycie nieraz ponieść wydarzeniom, a dokładniej: wydarzeniami steruje rym (przeważnie, przynajmniej w tej części, niższych lotów).
Autorka uwierzyła, że potrafi rymować (notabene, po szaradziarskich wierszykach każdy by uwierzył). I zaczyna popełniać dość proste błędy. Przede wszystkim powtarza współbrzmienia. Wybrała na nazwę wioski słowo, które ma bardzo ograniczony zasób rymów, przez co ciągle rymuje z „Komysze” wyrazy „piszę”, „słyszę” i „ciszę”, nie trafia na żaden inny rym (a jest ich jeszcze kilka). Zaczyna gromadzić rymy gramatyczne, przez co w opisach wypada bardzo blado. Mało tego: zaczyna też dopasowywać wypowiedzi do rytmu, co sprawia, że wychodzą jej gramatyczne potworki. Te błędy łatwo byłoby poprawić – tylko najwyraźniej nie pracowała już Sudoł nad tekstem. Błędem wydaje się też nadmierna wiara w fabułę. Na szlaku zakopiańskim na turystów napadają dwie kaczki: może warto byłoby w roli miejscowych łobuzów obsadzić jakieś typowe dla gór zwierzęta?
Nie do końca podoba mi się również rozwiązanie szkolnego problemu chuligaństwa – maluchy zwyciężają razem, ale w dużej mierze dzięki przypadkowi. Powinny wiedzieć, że w takich sytuacjach mogą liczyć na pomoc dorosłych. Jednocześnie, mimo tych niedociągnięć, jest historyjka o Ziutku przyjemną opowiastką, która z uwagi na swoją dynamikę spodoba się dzieciom. Drugą atrakcję tworzy Agata Nowak, kolorowymi i ciekawymi ilustracjami, dokumentującymi przygody niesfornego kogutka. Bohater-zerówkowicz zaczyna spełniać swoje marzenia, wreszcie też może bez obaw zwiedzać kraj, poznawać nowych ludzi, uczyć się i bawić. Jednym słowem: fajnie jest w zerówce.
"Tak dotarli aż do Rynku, podziwiając kamienice, a gdy byli przy Wierzynku, zobaczyli Sukiennice..." Wrażeniami z wizyty w Krakowie podzieli się ślimak...
Mały zajączek, krótkowidz ciągle wpada w tarapaty. Przeczytaj, a dowiesz się dlaczego. Kolejna, po serii zabawnych przygód Kogutka Ziutka, książka o perypetiach...