Cóż za nieszczęście! Kochanek zniknął. Zapadł się pod ziemię. Przepadł. Wyparował jak kamfora. Jak kamfora! Poszedł na wojnę i nie wrócił. I co teraz zrobić? Przecież bez kochanka jak bez ręki – rodzina niekompletna. Żona niespokojna, mąż jeszcze bardziej, córka też do niego przyzwyczajona odczuwa czyjś brak. A kochanek na wojnę poszedł i nie wrócił. Trzeba go znaleźć! Tylko… kto się tym zajmie? No jak to kto? Ten, kto go znalazł i przyprowadził do domu – mąż, Adam.
Przezabawnie rozpoczyna się „Kochanek”. Dynamiczny, żywy monolog Adama, który nie chce przyjąć do wiadomości faktu zniknięcia Gabriela (romansującego z jego żoną, Asją) energicznie wprowadza czytelnika w opowieść. Nie ma się nad czym zastanawiać, słowo goni słowo, a wszystkie one tworzą barwny i pełen humoru opis – jeden, drugi i kolejny. Bez wahania (bez zastanowienia!) zatarłam ręce widząc zgrabny język okraszony nieco absurdalną treścią. „Nie znudzę się. I będzie wesoło” – pomyślałam z radością. Zapomniałam jednak o jednym. Że absurd jest podszyty żałością, a zabawny wydaje się przede wszystkim dzięki temu właśnie, że nic zabawnego w nim nie ma. Kochanek jest (był) nieco nietypowy. Blady i trochę przestraszony, nieustannie zmartwiony stanem zdrowia babci, która na dobrą sprawę nie wiadomo czy istnieje, czy nie. Upatrzony przez Adama w warsztacie samochodowym, nie do końca miał świadomość tego, do czego posłuży i że w ogóle posłuży do czegoś, stając się już kochankiem. Ale Adam musiał w ten sposób ratować swoje małżeństwo z Asją. Po prostu musiał. Czy uratował? To już inna sprawa. Asja, wiecznie dokształcająca się pracoholiczka, przystała na ten układ, nie mając jednocześnie pojęcia o tym, że najbardziej wmieszany jest w niego nie kto inny, ale sam jej małżonek. Dorastająca Dafi też się nie zbuntowała. W jej przypadku głównym tego powodem były inne zmartwienia, charakterystyczne dla szesnastoletnich dziewcząt. Po zniknięciu Gabriela zaś w sieć intryg, mających na celu znalezienie go, wmieszani zostali jeszcze: arabski pracownik warsztatu Adama – Na’im i sama, rzeczywiście istniejąca i cudownie ozdrowiała, babcia.
Na tyle byłoby głównych bohaterów. Ważni są wszyscy, bo każdy z nich ma w tej książce coś do powiedzenia. Abraham B. Jehoszua wprowadza do swej powieści kilku narratorów. Opowieść toczy się wielowątkowo, a każdy wątek przedstawiony zostaje z tylu perspektyw, ilu bohaterów liczy książka. Wielogłos ten oddaje świetnie nie tylko sytuację ludzi mieszkających w Izraelu tuż po wojnie Jom Kippur, ale przede wszystkim pokazuje głęboko zarysowane portrety psychologiczne bohaterów. Jest dokładnie tak, jak to zostało napisane w nocie o książce: „to (…) studium skomplikowanych relacji międzyludzkich, psychologicznych uzależnień i głębokich namiętności.”
W „Kochanku” nie ma miejsca na happy endy, kiedy nie wynikają one z przebiegu wydarzeń. Nie ma też dramatów, gdy takie akurat zdarzyć się nie mogą. Jest tylko to, co najbanalniejsze, a co jednocześnie najmocniej się przeżywa: najzwyklejsza, najmniej patetyczna z możliwych – proza życia. Bo coś jest tak, a nie inaczej, bo jest – i już. Niesprawiedliwością karmimy się jak chlebem powszednim, sami na nią skazani i hojnie nią obdarowujący innych (pod nazwą sprawiedliwości). To też nic nadzwyczajnego i nienormalnego. Wszystko, jak się okazuje, jest w powieści bardzo logicznie poukładane, z godną podziwu wnikliwością. A gdzież ten absurd, który na początku tak zwracał na siebie uwagę? Znika podobnie jak kochanek, rozpływając się gdzieś w eterze. Pozostaje tylko niejasne wrażenie, że choć zachowania bohaterów nieraz zdają się być irracjonalne, są przecież tak bliskie odbiorcy. Tak bliskie. I, o dziwo – zrozumiałe na tyle, że nie budzą zdumienia. Znów – przyjęte zostają jako coś, co jest takie, a nie inne, bo jest – i już.
„Kochanek” wydany został w Izraelu w 1977 roku. Aż dziw bierze, że tak dobra książka musiała czekać w naszym kraju niemal 30 lat na przetłumaczenie i wydanie. Bo w istocie, jest dobra. Jest wręcz świetna. Znakomicie się ją czyta, znakomicie się przy niej myśli, znakomicie odtwarza się i odkrywa relacje panujące między bohaterami... Jehoszua wie, jak zaskarbić sobie łaskę czytelnika i wykorzystuje swoją wiedzę bez skrupułów, serwując doskonałą powieść.
Anna Szczepanek
Studium dynamiki więzi rodzinnych, zastępczych rodziców i symbiotycznej miłosci, które to tematy Jehoszua uwypukla, przeciwstawiając realizm Zachodu i...