Prawie czarownica
„Właśnie skończyłam szesnaście lat. Super nie? Oczywiście, jeśli przez słowo „super” rozumiecie najgorszy dzień w życiu…” - tak zaczyna się tajemnicza książka Tate Hallaway „Kocham Cię prawie aż po śmierć” - powieść z gatunku paranormal romance dla dzieci, a właściwie nastolatek poniżej szesnastego roku życia. Dlaczego szesnastego? Bowiem starsze dziewczyny, nawet największe zwolenniczki gatunku, raczej po książkę nie sięgną. Opowieść, która zaczyna się całkiem interesująco, z każdą stroną traci nieco na jakości i z czasem po prostu nudzi. Ale - po kolei…
Nic dziwnego, że Anastazja jest tak sfrustrowana. Normalne dziewczyny mają życie towarzyskie, a przynajmniej huczne imprezy. Tymczasem nie dość, że jej jedyną przyjaciółką jest Bea, zamiast przyjęcia w klimatycznym lokalu ma mieć inicjację w chacie wśród lasów, to jeszcze… jest czarownicą. A właściwie: próbuje nią być, ale nie za bardzo jej to wychodzi. Okazuje się, że magia rzeczywiście istnieje - i to nie ta przyjemna w stylu New Age, ale ta mroczna, za sprawą której niegdyś osoby ją praktykujące palono na stosach. W otoczeniu Anastazji jest też pełno wiccan, czyli neopogan, odwołujących się do czarów, ale dziewczyna i jej przyjaciółka są jedynymi Prawdziwymi Czarownicami. A przynajmniej Bea nią jest, bowiem Anastazja nie czuje w sobie ani krzty mocy. Teraz czeka ją spektakularna kompromitacja na oczach całego Kowenu, ma bowiem zostać wezwana do zaprezentowania najprostszych i podstawowych zaklęć.
Może ten brak czarodziejskich umiejętności wynika z tego, że jej rodowód był „naruszony”? Gdy przyszła na świat, jej imię nie zostało wykaligrafowane ozdobnym pismem w Wielkiej Księdze Cieni, również brak jest w niej imienia ojca. Anastazja nigdy nie zastanawiała się nad jego nieobecnością, ale teraz nie ma wyboru - Alexander Ramses, arcyksiążę Królestwa Mroku i protektoratu ziem Nowego Świata zjawia się na jej progu, wzywając córkę do zajęcia należnego miejsca u jego boku. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że ów mężczyzna jest… wampirem.
Autorka wprowadza nas w skomplikowaną (i krwawą) historię wampiryzmu, od momentu wyrwania demonów z piekieł, przez Pierwszą Czarownicę, do chwili, kiedy wampiry stoją w obliczu wojny domowej. Niektórzy uchodźcy z Królestwa Mroku przedkładają proste życie niewolnika nad skomplikowaną wolność i wolą służyć starym panom, nawet, jeśli nikt ich do tego nie zmusza. Dwór ojca Anastazji potrzebuje zatem jej wpływu, by znów zjednoczyć wszystkie wampiry. Kiedy już nasza bohaterka w pełni będzie panią nocy, odmieni ich i stanie się ich sumieniem, tą, na którą czekają. Czy Anastazja porzuci życie czarowników i wstąpi jako wampir (czy pół-wampir) w szeregi wrogów? Czy zostanie księżniczką rodu Ramsesów, czy może pozostanie pod wpływem czarowników, nawet jeśli brakuje jej mocy? Kogo wybierze Anastazja - przystojnego Łowcę wampirów, Nikolai Kirova, czy kapitana Gwardii, oddanego jej ojcu Eliasa? Tego wszystkiego dowiecie się z książki „Kocham Cię prawie aż po śmierć” Tate Hallaway.
Niestety, historia jest raczej średnim "czytadłem", mimo dość interesującego na nią pomysłu Jestem przekonana, że w rękach chociażby Meg Cabot czy Alexandry Ivy zyskałaby nieco więcej polotu i pikanterii, a autorki nie straszyłyby nas powstaniem drugiego tomu. Tymczasem książka jest jak jej tytuł - prawie do zniesienia, prawie do przeczytania i prawie do polecenia.