Elizabeth Buchan to typowa autorka romansów: znalazła własny pomysł na literaturę dla kobiet. Trzaska książkę za książką, nie troszcząc się specjalnie o atrakcyjność fabuły. Chyba po prostu dobrze określiła na wstępie target – i teraz nie musi się już martwić o marketing. Rozmiłowane w sercowych historiach panie z pewnością po najnowszą publikację Buchan, „Kobiety w pewnym wieku”, sięgną i – co więcej – będą tą książką usatysfakcjonowane. Co jest najważniejsze w romansach stojących zaledwie o półkę nad harlequinami? Na pewno emocje – i sądzę, że z nadzieją na silne wzruszenia będą po ten tom sięgać czytelniczki. Co tu znajdą? Dwie historie z różnych epok: jedną niemal współczesną, jedną z połowy XX wieku.
Barbara to przykładna żona, potulna i wierna. Ma dwoje dorosłych dzieci, które starała się wychować jak najlepiej – jednak jej córka, Amy, zdradza niepokojące objawy feminizmu. Zarzuca matce uległość i obwinia ją, słusznie zresztą, o braki w swoim wykształceniu. Kreuje się na feministkę, kobietę wyzwoloną, która nie ma zamiaru uzależniać swojego życia od jakiegokolwiek mężczyzny. To nie jedyne zmartwienie Barbary: w jej uporządkowanym życiu pojawia się bowiem młody lekarz, psychiatra, który zawraca kobiecie w głowie. Imponuje jej wiedzą, podsuwa lekturę Freuda, a przy tym chce trafić do jej serca. Co zrobi przykładna mężatka? Rozkwitający romans zaspokoi być może nadzieje odbiorczyń. Element niepokoju wprowadza też drugi wątek: trzydziestopięcioletnia Siena jest stylistką, pomaga ludziom w naprawianiu wizerunku, lecz swój wizerunek, przynajmniej w oczach męża, traci. Siena nie zauważa upływu czasu, sądzi, że w XXI wieku jej trzydzieści pięć lat oznacza dwadzieścia pięć. Rzuca się w wir pracy i nie zgadza się na upragnione przez męża dziecko. Charlie nie dość, że coraz natarczywiej domaga się potomka, to jeszcze w ramach charytatywnego zajęcia musi bronić kobiety, która zabiła swoje nowo narodzone dziecko… Pytanie, czy Siena ulegnie i zrezygnuje ze swojego szczęścia na rzecz szczęścia Charliego zdaje się zdominować tę opowieść.
Elizabeth Buchan zestawia ze sobą dwa motywy: uniwersalny i współczesny, pokazuje sytuację kobiet na przestrzeni pół wieku. Myślę, że dla wielbicielek tego typu literatury będzie to książka wystarczająca. Tradycyjny sposób prowadzenia narracji, brak literackich fajerwerków, wyciszenie i spokój – to przynosi styl „Kobiet w pewnym wieku”. Problem w tym, że dla kobiet, które chcą odnaleźć w literaturze coś więcej niż typowe fabuły-wyciskacze łez rodem z telenoweli, „Kobiety w pewnym wieku” będą nic nie wartym powieścidłem, banalnym i przewidywalnym. Bo przecież Buchan nie dość, że nie wymyśla nic nowego, to jeszcze nie potrafi nadać starym oklepanym motywom nowej formy.
Bez względu na nadmiar emocji w fabule – dla odbiorczyń będzie to powieść zaledwie letnia. Nie da się cały czas bazować na romansowym banale, czasem przyda się zaoferować czytelniczkom coś więcej. Widać u Buchan świadomość, na czym można zarobić. Ale o ile ta recepta wystarcza na rynek zachodni, o tyle polskie czytelniczki, bardziej rozpieszczone przez rodzime autorki, żądają przeważnie czegoś ponad ckliwą fabułę. Tekst śledzi się przyjemnie – bo „Kobiety w pewnym wieku” to wręcz idealny odmóżdżacz. Tylko że szybko się nudzi. Dla tych, którzy (właściwie – które) chcą łatwej rozrywki i klimatów rodem z ubiegłego wieku, książka godna polecenia. Lecz nie nadaje się dla odbiorczyń, które łatwo się nudzą i którym szkoda czasu na sentymentalne opowiastki obliczone na zysk.
Izabela Mikrut
"Elizabeth Buchan pisze naprawdę pięknie. Opisuje rozterki Fanny z wielkim ciepłem i poczuciem humoru... bezbłędnie analizując kompromisy i zawiłości...
Pomyśl o lilii (Consider the Lily) to pasjonująca saga rodzinna, której akcja toczy się między pierwszą a drugą wojną światową. Jej bohaterami są Matty...