Kieszonkowiec Fuminoriego Nakamury to japońska odpowiedź na Zbrodnię i karę, to refleksja na temat przestępstwa, jego konsekwencji i prób życia poza systemem, a także intrygujący kryminał noir.
Kiedy byłem jeszcze mały, często mi się nie udawało.
Rzeczy, które chwytałem po kryjomu w zatłoczonym sklepie albo u kogoś w domu, często wypadały mi z ręki. Przedmioty innych ludzi były jak ciała obce, nigdy nie leżały dobrze w moich dłoniach. Wpadały w ledwo wyczuwalne wibracje, jakby te punkty styczne, które nie powinny w ogóle istnieć, odrzucały mój dotyk – obiekty podkreślały swoją osobność i spadały na ziemię, zanim się obejrzałem. W oddali zawsze majaczyła wieża. Przesłonięta mgłą, za którą rysowały się tylko kontury, wieża podobna do dawnego snu na jawie. Ale teraz już nie zdarzają mi się takie niepowodzenia. Oczywiście nie widzę też wieży.
Początkowy fragment powieści Nakamury dobrze oddaje charakter tej prozy – prozy niespiesznej, skupionej na szczególe, prozy, którą czytać trzeba z uwagą, którą należy smakować, ważyć każde słowo. Tych kilka zdań bowiem bardzo wiele mówi o bohaterze, wyjaśnia też motywacje stojące za kolejnymi decyzjami. Pozwala też przewidzieć, jak ta historia się skończy. Ale – po kolei.
Główny bohater jest kieszonkowcem, jednym z mistrzów swojego fachu, człowiekiem, który nigdy nie daje się złapać. Jest też psychologiem – umiejętnie wybiera swoje ofiary, odróżniając ludzi naprawdę zamożnych od tych, którzy tylko udają. Starannie wybiera swoje ubranie, by po dokonaniu kradzieży zniknąć w tłumie. By pozostać nikim – nie na darmo przecież ludzie nie wiedzą, jak się naprawdę nazywa. Nie ma rodziny ani przyjaciół. Nie ma nikogo ani niczego – prócz przeszłości, z którą musi się mierzyć, a także kradzionych pieniędzy.
To miała być zwykła kradzież. Wraz z kilkoma innymi ludźmi nasz bohater miał na zlecenie gangstera Kizakiego włamać się do pewnego domu i ukraść dokumenty. Niestety, szybko ukazuje się, że biorąc udział w skoku, kieszonkowiec wpakował się w poważną kabałę. Czy ujdzie z niej cało?
Nakamura na stronach swojej powieści odmalowuje mroczny, zimny, nieprzyjazny świat japońskiego miasta. Zaśmiecony, brudny, szary, osnuty mgłą, z której wyłania się iglica tajemniczej wieży – tyleż złowieszczej, co symbolicznej. Świat Kieszonkowca to świat zaułków, kiepskich dzielnic, śmietników. Główny bohater wyłania się z niego, by dokonać kradzieży, a potem zniknąć.
Świat Kieszonkowca to także świat ludzi z marginesu. Nic dziwnego, że nasz bohater nie chce się tu z nikim wiązać. Nie to, by był od kogokolwiek lepszy. Po prostu wie, że związek z drugim człowiekiem dla złodzieja najczęściej oznacza kłopoty, czego zresztą niejednokrotnie dostajemy dowody na kartach powieści. Kieszonkowiec z natury rzeczy jest poza systemem i wszystko, co go z nim wiąże, może go zgubić. Ale czy na pewno? Czy można rzeczywiście pozostawać poza jakimkolwiek systemem? Czy da się żyć bez związków z innymi ludźmi? I czy to właśnie związki z innymi nie stają się najczęściej przyczyną naszej zguby? Pytania te dręczyć będą czytelnika jeszcze długo po zakończeniu lektury.
Na tle paskudnego świata i jeszcze bardziej odpychających ludzi mocno odcina się relacja głównego bohatera z małym chłopcem, którego przyłapuje na kradzieży. Dorosły kieszonkowiec pragnie pomóc małemu. Być może chce odkupić swe winy, ofiarowując wszystko, by tylko go uratować? A może po prostu widzi w nim odbicie samego siebie z przeszłości? Niezależnie od motywacji, troska oznacza pewne przywiązanie. A na to prawdziwy przestępca nie może sobie pozwolić.
Czytelnik kryminałów najczęściej ma okazję obserwować pojedynek przestępcy i detektywa. Kieszonkowiec to raczej zapis zmagań człowieka, który pragnie pozostać poza systemem, z układami, które próbują go pochłonąć. To powieść o pragnieniu wolności i decydowania o sobie, a także o próbach igrania z życiem innych. Krótko mówiąc: to bardzo świeża, choć niełatwa lektura.
Mrocznie melanchilojna opowieść Fuminori Nakamury - zwycięzcy nagrody im. Akutagawy - pogrąża nas w otchłani pełnej krętych ścieżek, niespokojnej psychiki...