Recenzja książki: Kamień, szron

Recenzuje: insonnia

Poezja wymownego milczenia „Ślepe? Głuche? Nieme? / Niepojęte: / Jest” – bez tytułu, ot tak, na wstępie. Jakby w tym jednym „jest” zawierało się już wszystko, jakby zbyteczne były inne słowa. I rzeczywiście, słów zbytecznych u Krynickiego nie znajdziemy. Te, po które poeta sięga, zdają się na tyle wyważone i wystarczające, że nie razi nawet często miniaturowa forma wiersza. Tom wydaje się ukłonem w stronę przemilczenia, przeciwstawianego hucznej epoce, w jakiej przyszło nam żyć. To poezja subtelna i pełnowartościowa, przy czym owej wartości nabiera nawet biel kartek, tak słabo przecież zagospodarowanych.

 

Ograniczone mocno rozmiary wiersza, owa prostota i oszczędność wyrazu nie znaczą bynajmniej, że Krynicki niewiele ma do powiedzenia. Wręcz przeciwnie, jego wierszom nie brakuje przekazu, a biorąc pod uwagę wieloletnie milczenie poety przed wydaniem tomu, można spodziewać się, że będzie to przekaz nie byle jaki. Poezja ta jest wyrazem jego dojrzałości duchowej, iście stoickiej postawy równowagi i afirmacji świata. Zaprezentowane tu wiersze zostały pogrupowane, zaś tom otwierają trzy fragmenty prozą, odnoszące się do dzieciństwa poety i przywołujące obrazki z jego życia. O znaczeniu owego dzieciństwa na kształtowanie się jego światopoglądu będzie zresztą mowa również później, choćby w Jak zwykle, inaczej, gdzie poeta powie: „Najpierw muszę przywołać próg dzieciństwa, / żeby znaleźć kierunek”. Opowiadania te wspólnie złożą się na portret człowieka sentymentalnego, pogodzonego z przeszłością i wręcz tęskniącego za nią. Dalej w zbiorze znajdziemy m.in. szereg wierszy podróżnych, cztery tłumaczenia innych poetów, Nowe xenie (i elegie), zupełnie niepotrzebnie kojarzone ze szczupłym tomikiem Iwaszkiewicza, i wiele, wiele innych. A wszystkie je połączy wyjątkowy kunszt poetycki Krynickiego i jego specyficzny umiar w oddawaniu treści. Zacząć wypada od kwestii najistotniejszej, od odwiecznych pytań o sens życia i tego, co po nim. Refleksje na temat przemijania Krynicki snuje za pomocą dialogów z umarłymi. W wierszu Jakie tam? jego rozmówcą jest węgierski poeta, György Petri, który „umarł dwa lata temu”. Na fundamentalne pytanie „jak tam jest?”, odpowiada: „Jakie tam (…) / przecież jesteśmy tutaj”. Ta beznamiętna odpowiedź, tak dla zmarłego oczywista, niby niczego nie wnosi do świadomości odbiorcy. Z drugiej jednak strony pozwala wierzyć, że nie ma odległych światów, do których człowiek (a raczej już tylko jego dusza) zmierza po śmierci. Wszystko rozgrywa się w jednej, dobrze znanej nam czasoprzestrzeni, zmienionej o ten jeden drobny szczegół, który nas z niej wyklucza.

 

Podobny w swej wymowie jest wiersz kolejny, Muzeum Sztuk Pięknych w Budapeszcie. Poeta przypatruje się mumii egipskiej księżniczki, wystawionej na cudze spojrzenia i pozbawionej tym samym jakiejkolwiek intymności. Ona również skazana jest na unieruchomienie w stałej przestrzeni, naruszanej wciąż przez nowych zwiedzających. Poeta stwierdza: „Teraz tutaj są twoje zaświaty (…) / Innych, jak dotąd, nie ma. / Nie wiadomo, / czy będą”. To usytuowanie człowieka w jednym wymiarze wraz z umarłymi i zespolenie ich poprzez okoliczności, stawia go najbliżej prawdy – śmierć jest tuż obok, nie jest czymś obcym i nieznanym, to swoisty rytuał, powtarzający się od wieków i nie naruszający nijak kolei świata – naiwne okazują się więc odwieczne pytania o życie po śmierci. Z kolei w stosunku Krynickiego do zastanego świata objawia się ogromny szacunek, podporządkowanie jego prawom i życie w zgodzie z naturą. Owa natura odgrywa tu rolę niebagatelną, prezentuje bowiem poetę jako znakomitego obserwatora, którego precyzja i analityczne umiejętności są bezsporne. Często obserwacje te są pełne zdziwienia, jak chociażby w "Pytaniu późnojesiennym" „Skąd wie zimowe futerko, że na wiejskich kotkach ma wyrosnąć długie, puszyste i gęste, a na ich udomowionych siostrzyczkach, już krakowskich mieszczkach, cieliste i kuse?” Przyroda ma dla poety niemałe znaczenie, to ona stanowi przecież pierwotną przestrzeń człowieka, jego naturalne środowisko. Ze swoim uporządkowaniem i spokojem przeciwstawia się otoczeniom hałaśliwym i zurbanizowanym, jest ostoją wyciszenia i gwarantem bezpieczeństwa.

 

Krynicki egzystuje w niej niejako po cichu właśnie, nie ingerując w nią zupełnie i przejawiając iście franciszkańską postawę afirmacji świata. Owa natura jest dla niego skarbnicą znaczeń, terenem nieodgadnionym, który można wciąż odkrywać na nowo. Jego uwagę przykuwa kasztan, który jedynie na chwilę rozbłysnął „pośród innych kasztanów, / liści, listów, / kamyków i kamieni” Stopniowe podglądanie przyrody niesie ze sobą oczywiście rozmaite refleksje, takie jak w wierszu „Ukradkiem”, w którym poeta podnosi ze ścieżki ślimaka, żeby go nikt nie nadepnął – w tym poszanowaniu dla wszelkich żyjątek kryje się znacznie więcej, niż proekologiczne zapędy. Ślimak ten zostaje tu zestawiony na równi z człowiekiem, jest jego „bratem w niepewności istnienia”. Dalej poeta mówi: „Obaj jednako nie wiemy, po co zostaliśmy stworzeni. Obaj jednako zapisujemy nieme pytania, każdy swoim najbardziej intymnym pismem: potem strachu, nasieniem, śluzem” To zbratanie się ze światem natury ma wymiar głęboko psychologiczny, człowiek – podobnie jak reszta stworzeń – żyje z niepewnością co do sensu swojego istnienia (oczywiście świadomy owej niepewności jest tylko gatunek ludzki), dysponuje pewnym zestawem fizjologicznych uwarunkowań i jest skazany na przemijanie. Różnice gatunkowe nie mają większego znaczenia, los wszystkich jest przecież taki sam. Tym bardziej wytłumaczalne jest współczucie poety wobec widoku wiezionego na rzeź cielęcia („Powrót z Asyżu”).

 

Co ciekawe, poeta nie buntuje się. Wydaje się za to pogodzony ze światem i na tyle dojrzały emocjonalnie, aby móc ze stoickim spokojem akceptować jego reguły. Do owej harmonii świata przyrody niezupełnie przystają wszelkie procesy cywilizacyjne, które pogrzebały tradycje i na ich miejsce wniosły wątpliwej jakości nowoczesność, tak negatywnie odbijającą się na ludzkiej mentalności. Owe przemiany doskonale prezentuje: „Miasto Nade wszystko ceni gospodarność, porządek i czystość zmieniło synagogę w miejską pływalnię, na parkingach targowych nie ma śladu po żydowskim cmentarzu” Zobrazowana tu metamorfoza miasta jest zdecydowanie niekorzystna. To, co dawniej było święte, zostało zmiecione z powierzchni ziemi. Pamięć o zmarłych dawno już zbezczeszczono. Żydowskie cmentarze służą dziś jako teren pod parkingi, zamiast na modlitwę, ludzie przychodzą tu na zakupy.

 

Poeta obserwuje współczesność, lecz nie dostrzega jej pozytywów. Dawne wartości straciły na znaczeniu, dziś nawet nienarodzone dziecko jest towarem wymiennym, przedmiotem handlu. Obrazuje to wiersz „Port lotniczy Monachium, tranzyt”, którego bohaterka – Jessica – „prowadzi teleturniej / który ma wyłonić szczęśliwych rodziców / jej mającego wkrótce się urodzić / dziecka”. Oczywiście wraz z poszanowaniem podstawowych wartości w niepamięć poszła wszelka moralność. Wystarczy spojrzeć choćby na „Zapis w księdze pamiątkowej wystawy „Buntu”, której bohaterowie „robili brzydkie rzeczy / w toalecie”. I gdzie tu szacunek nawet nie tyle dla sztuki, ile dla miłości czy cielesnego oddania? Występujący tu Anetka Jasińska i Miś Wiśniewski mogą zostać uznani za postacie reprezentatywne dla współczesnej młodzieży, której kanon wartości często wykracza daleko poza granice przyzwoitości. Także media nie są już dostarczycielem rzetelnych informacji, ich podstawową funkcją jest obecnie nastawienie na zysk i poczytność. W „Sposobie” poeta wyznaje: „Z gazet czytam już tylko nagłówki w kiosku, gdy płacę za bilet”. Oczywiście nie świadczy to o jego obojętności wobec aktualnych wydarzeń politycznych czy kulturalnych, ale o ich obecnym poziomie i sposobie przedstawiania ich w codziennej prasie. Wszystko ulega degeneracji, zmiany zaś są mocno patologiczne i, co gorsza, raczej nieodwracalne. To ciekawe, że cywilizacja, do której tak uparcie dążyliśmy, którą nasi przodkowie zapoczątkowywali z poczuciem dumy i przeświadczeniem o bezdyskusyjnym sukcesie, okazuje się tak niewdzięczna. Znowu konieczny jest odwrót w kierunku przyrody, daleko od zgiełku miast i moralnego upodlenia. Oczywiście brzmi to banalnie i staroświecko, ale przecież zdążyliśmy się już przekonać, że to, co nowe, niekoniecznie musi być dobre.

 

Cytowany tomik znakomicie prezentuje kondycję psychiczną dzisiejszego człowieka, który bacznie obserwuje zastany świat i z żalem stwierdza, że żaden inny nie jest mu dany. ”Kamień, szron” to filozoficzna wykładnia życia poety stabilnego duchowo i emocjonalnie, doświadczonego i dojrzałego, który z odpowiednim dystansem jest w stanie oceniać fakty i z odrobiną ironii oraz sugestywnego niedopowiedzenia przekazywać je czytelnikom.

 

Krynicki doskonale wie, co należy powiedzieć wprost, a co przemilczeć, by stało się tym bardziej wymowne. Jego poezja często opiera się na paradoksach i zapytaniach, a jednak w swej retoryce pozostaje bezbłędna. Interesująca jest tu sama kreacja narratora, który fizycznie uczestniczy w wydarzeniach, ale psychicznie sytuuje się niejako obok, w roli obserwatora. Dlatego też tom można uznać za świadectwo pewnego wyobcowania, czy wręcz nieprzystosowania do aktualnych realiów. Oczywiście nie jest to nieprzystosowanie, uniemożliwiające swobodną egzystencję, a jedynie skłaniające do refleksji, do zadawania pytań i jednocześnie udzielania odpowiedzi.

Kup książkę Kamień, szron

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Kamień, szron
Książka
Kamień, szron
Ryszard Krynicki
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy