Czas płynie nieubłaganie. Świadczą o tym zmieniające się kalendarze, świadczy o tym nasza twarz, nabierająca coraz dojrzalszych rysów. Ale przecież na co dzień tego nie dostrzegamy, żyjąc chwilą, planując przyszłość i tak naprawdę nie zastanawiając się nad przeszłością.
Kalendarze Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk to bardzo osobista, wspomnieniowa książka. Autorka próbuje w niej przywołać na nowo minione chwile, zagrzebane w pamięci wspomnienia. Rzecz dzieje się w dwóch planach czasowych. Jeden – współczesny – to "tu i teraz". Obserwujemy pisarkę, jej codzienne obowiązki, proces twórczy, a także dostrzegamy pewien smutek. Zbliża się jesień, pewnie także jesień życia. Młodzi wyfrunęli już prawie z rodzinnego gniazda, pozostawiając dorosłym więcej czasu na myślenie, refleksję. Przychodzi czas wspomnień, porównań, podsumowań.
W drugim planie bohaterką jest mała dziewczynka, dorastająca na wsi, głównie pod opieką wiecznie zajętej gospodarstwem babci. Centralnym wydarzeniem, niejako katalizatorem wspomnień, są narodziny siostry dziewczynki, można by je porównać do słynnej magdalenki Prousta. Babcia dostarcza do szpitala rosół w słoiku, potem organizuje świniobicie - trzeba przecież wzmocnić dietę świeżo upieczonej matki. We wszystkich wydarzeniach uczestniczy dziewczynka, starając się pomagać. Szczegółowe opisy, przywoływane z pamięci przedmioty, miejsca, pewne punkty wspólne nam wszystkim sprawiają, że jako czytelnicy także zaczynamy przypominać sobie własne dzieciństwo - albo raczej nasze wyobrażenie o nim.
Nikt przecież na bieżąco nie zapisuje w kalendarzu prozaicznych zdarzeń, które tworzą naszą historię. Gdy się dzieją, nie przywiązujemy do nich aż tak dużej wagi. Nabierają one znaczenia dopiero po latach, gdy usilnie próbujemy nadać im sens. Narratorka wciąż ubolewa nad tym, że ukochana babcia nie przekazała jej żadnej przestrogi, porady na życie. Po prostu była, wykonując swoje obowiązki, a potem najzwyczajniej w świecie odchodząc, nie pozostawiając zbyt wiele po sobie. Czy po opowiadającej tę historię także nic nie pozostanie? Czy pozostaną po niej tylko niewypełnione kalendarze?
Opowieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk pochłania czytelnika, który wraca, chcąc nie chcąc, do własnych wspomnień, dobudowując niejako swoje zapamiętane historie na bazie tych wygrzebanych z przeszłości przez autorkę. Lektura to nostalgiczna, przepełniona refleksją nad przemijaniem, nad trudną do przyjęcia prawdą, że po nas przyjdą następni - niezależnie od tego, jak mocno trzymać się będziemy życia. Kalendarze to lektura dla osób starszych, pamiętających trudne czasy PRL-u, ale i dla młodszych, dla których będzie to niezwykła wyprawa do przeszłości.
Rose i Nina, mimo że żyją w zupełnie innych czasach, mają bardzo podobne doświadczenia. Obie wyruszają w podróż do miasta świateł ze złamanym sercem. Obie...
Pierwsza część drugiej serii ,,Cukierni Pod Amorem", dalsze losy Hryciów, którym los nie oszczędza dramatycznych przeżyć. Sierpień 2016 roku. Trwają Dni...