Dopiero w trzecim tomie „Jeżycjady” pojawiła się rodzina Borejków. Pojawiła się - i z miejsca podbiła serca odbiorców. Energiczna, często sarkastyczna Mila Borejko, jej mąż – niezaradny życiowo filolog klasyczny, Ignacy, i cztery córki – Gabrysia, Ida, Natalia i Patrycja – stali się ulubieńcami kolejnych pokoleń czytelniczek.
Od „Kwiatu kalafiora” postacie te sympatycznej rodziny przewijają się w kolejnych tomach – córki Borejków dorastają, wychodzą za mąż, rodzą dzieci. Dzieci dorastają, przeżywają swoje pierwsze miłości, wchodzą w czas dojrzewania. A nad wszystkim wciąż czuwa Mila i jej mąż.] „Kalamburka” to czternasty tom „Jeżycjady”. I w nim wreszcie na pierwszy plan zdecydowała się Musierowicz wysunąć tę sympatyczną parę. Książka bardzo różni się od poprzednich – przede wszystkim układem czasowym. Do tej pory wydarzenia były przedstawiane zgodnie z ich rytmem.
W „Kalamburce” punktem wyjścia jest sylwester roku 2000. Rodzina przygotowuje się do świętowania nadejścia nowego roku. Kolejne rozdziały nie dotyczą jednak przeżyć pierwszych dni nowego tysiąclecia, a… lat wcześniejszych. Autorka, rozpoczynając od magicznej daty – ostatniego dnia XX wieku – cofa się aż do roku 1935, do dnia narodzin Mili. Odwracając normalny bieg wydarzeń sprawia Musierowicz, że bohaterowie stają się coraz młodsi, a wykorzystując sięganie do ich przeszłości, tłumaczy pewne rozwiązania z tomów wcześniejszych. Gabrysia Borejko, obecnie Gabriela Stryba, matka trojga dzieci, organizuje u siebie składkowe przyjęcie grupy ESD, jak za studenckich czasów. Mila i Ignacy świętują sylwestra, spełniając swoje dawne marzenia. Aniela Żeromska, uznana aktorka, odkrywa w komputerze Mili sztukę niejakiego Kala Amburki – genialnego dramatopisarza, który ukrywa swą tożsamość przed wszystkimi. Kim jest Kal Amburka? Zaraz wkraczamy w rok 1999, ślub Natalii i Roberta, potem 1998 – śmierć Gizeli, opiekunki Mili. W 1997 pojawia się – po raz pierwszy – owa tajemnicza Gizela, staruszka z werwą, sprytna i mądra. 1977 – przeprowadzka Mili i Ignacego do nowego mieszkania, 1970 – strajki na Wybrzeżu i strach ciężarnej Mili o losy męża, 1968 i wyjazd nauczycielki Mili, 1961 – życie Gizeli i Kazia Traka, 1958 – ślub Mili i Ignacego, 1956 – pierwsze randki Mili, przyjaźń z Lonią, potem młodość i dzieciństwo Mili, pierwsze powojenne lata – pójście do szkoły – aż po dzień narodzin małej Mili – dzień szczęścia sąsiadów panny Gizeli. Wszystko rozgrywa się na tle wydarzeń historycznych, opisywanych przez Musierowicz w niezapomniany sposób. Nie ulega wątpliwości, że przez „Kalamburkę” przybliża autorka parę pomijanych dotąd bohaterów. Zwykle Mila i Ignacy stanowili jedynie tło dla perypetii przedstawicieli młodszego pokolenia. Młodość w „Jeżycjadzie” triumfowała – nastolatki przeżywały swoje problemy, zauroczenia i miłości, a państwo Borejkowie zapewniali jedynie poczucie bezpieczeństwa swoim dzieciom, ewentualnie – służyli dobrymi radami.
„Kalamburka” zlikwidowała wrażenie papierowych bohaterów – ukazała różne oblicza Mili i Ignacego, całą gamę uczuć, krnąbrność małej Mili – która jako dojrzała starsza pani nigdy się nie myli i staje się nawet odrobinę despotyczna, pomysłowość małego Ignasia, który po wojnie sam znajduje pracę dla swojej mamy, a żeby zwrócić na siebie uwagę Mili przezwycięża nawet własną nieśmiałość i bez problemu pokonuje konkurentów do serca i ręki dziewczyny – tego samego Ignasia, który, już jako dorosły, wydaje się zagubiony i niezaradny (a w ostatnich, pokalamburkowych tomach – również bezsensownie apodyktyczny). Pierwsze spotkania Mili i Ignacego pokazują, jak nieśmiertelnym i – powtarzanym choć zawsze innym – tematem jest miłość. Choć opisuje Musierowicz wydarzenia sprzed pół wieku, samo uczucie nie różni się od emocji targających kolejno córkami, a potem i wnukami pani Borejko.
Na „Kalamburce” świetnie widać rytm powtórzeń, cykliczność czasu i powtarzalność pewnych życiowych schematów. Sfera uczuć, rozbudowana w „Kalamburce”, bogata i interesująca, a także – ze względu na sporą rozpiętość czasu akcji – różnorodna, to jedna sprawa. Z pewnością czytelniczki nie będą zawiedzione. „Kalamburka” nie jest zbyt cukierkowa, choć oczywiście poziomem optymizmu i szczęścia, tak wysokim, że nierealnym, nie odbiega od poprzednich tomów. Ale ważna jest jeszcze inna kwestia: odwzorowywanie realiów Polski lat 50., 60. i 70. – to, co u Musierowicz zawsze było elementem wzbudzającym najwięcej pochwał, nie zawodzi i w „Kalamburce”. Hasła dnia, intrygująca przedstawiana codzienność, zakorzenienie wydarzeń w „polskości” – to cechy wyróżniające powieść Musierowicz i wzbogacające książkę. Dzięki nim „Jeżycjada” nie jest tylko powieścią familijną, a czymś więcej.
Małgorzata Musierowicz trochę się gubi przy opisywaniu lat 90. i początki XXI wieku, przy przedstawianiu drugiej połowy XX wieku jest za to bezkonkurencyjna, to w „Kalamburce” doskonale widać. Nie brakuje w powieści ciepłego humoru w najlepszym wydaniu. Nie ma tu odgrzewanych żartów, pojawia się za to cała masa udanych dowcipów. Składa się to na niepowtarzalną atmosferę „Kalamburki”. W tej powieści o wiele więcej niż we wcześniejszych tomach także melancholii i smutku, strachu i troski o bliskich, rozpaczy, zazdrości, gniewu i niezadowolenia. Nie wszystko wygląda różowo, a dzięki zmianie proporcji książka spodoba się większej liczbie czytelników. Przyjęta, nietypowa jak na Musierowicz, praktyka narracyjna pozwala mówić o śmierci – dotąd bowiem nie zdarzało się, by umierali bohaterowie, którzy zdążyli wzbudzić sympatię czytelników. Tu umierają aż trzy osoby – Gizela, opiekunka Mili, a także rodzice przyszłej pani Borejko. Musierowicz poradziła sobie z zadaniem bardzo dobrze – po prostu najpierw przedstawiła śmierć bohaterów, przyzwyczajając czytelników do myśli o rozstaniu się z nimi, kiedy jeszcze nie wzbudzali żadnych emocji. Potem dopiero przekazywała wiadomości na temat życia bohaterów. Dzięki temu zabiegowi odbiorcy nie myślą o kresie egzystencji, a cieszą się obecnością postaci już po tragedii. Odwrócenie naturalnego rytmu, a raczej przedstawienie faz życia od końca, zapewnia optymistyczne zakończenie – radość narodzin. „Kalamburka” to bez wątpienia najlepszy tom „Jeżycjady”. Zbierają się tu wszystkie dobre cechy stylu Musierowicz.
Podczas nieobecności mamy, Beatą Bitner i jej bratem Konradem opiekuje się Aniela Kowalik. Bebe i Kozio nie od razu potrafią zapałać sympatią do chwilami...
Felietony, ukazujące się w Tygodniku Powszechnym pod nazwą Frywolitki i ostatnio F , przeznaczone są dla młodzieży, lecz zyskały bardzo liczne grono dorosłych...