Epoka namiętnej duchowości, duchów, mediów i prekognitów widziana ich oczami
Jedni kpią sobie ze zjawisk paranormalnych, inni traktują je śmiertelnie poważnie. Większość słucha o nich z zainteresowaniem, choć niekoniecznie badawczym, raczej z niezdrową ciekawością. Unia Europejska, uznając działalność gospodarczą wróżek, czarodziejów, astrologów, szamanów, bioenergoterapeutów czy przepowiadaczy przyszłości, mimowolnie (lub nie) przychyla się ku tym, którzy uważają zjawiska paranormalne za coś konkretnego i realnego. Trudno bowiem, by uznawano oszustwo za rodzaj oficjalnej działalności. Urzędnicy UE niespecjalnie interesują się oficjalnym głosem nauki, wielu sceptyków. Być może chodzi tylko o pieniądze, ale w takim przypadku jest to bardzo niepokojące podejście do sprawy. Z usług jasnowidzów korzysta nawet policja, przy czym czyni to po cichu, w tajemnicy, choć jako instytucja państwowa korzysta z publicznych pieniędzy. Wydatki takie po prostu nie są zbyt politycznie czy PR-owo wygodne. Paulina Sołowianiuk, autorka książki Jasnowidz w salonie, czyli spirytyzm i paranormalność w Polsce międzywojennej, nie podejmuje tematu realności zjawisk określanych jako paranormalne czy wiarygodności osób posiadających owe niezwykłe zdolności. Opowiada raczej w formie rozbudowanej, luźnej gawędy o pewnym zjawisku społeczno-kulturowym, osadzonym w konkretnym czasie - w okresie międzywojennym w Polsce. Choć wspomina o rozwoju spirytyzmu w Europie i Stanach Zjednoczonych, to służy to tylko ukazaniu pewnej ogólności zjawiska, a nie usystematyzowaniu wiedzy na ten temat.
Paulina Sołowianiuk opowiada przede wszystkim o ludziach, głównie poprzez cytaty z listów, prasy, książek, wspomnień. Nie zajmuje się szerszym kontekstem mody na duchy i niezwykłe zjawiska. Nie mówi o swoistym rozkwicie specyficznie rozumianej duchowości w czasach gwałtownego rozwoju nauki i techniki. Wszak to na przełomie XIX i XX wieku rozpoczęły one tryumfalny pochód, głosząc pochwałę racjonalizmu i dominację materializmu. Niektórym wybitnym naukowcom tamtego okresu wydawało się, że już za niedługo będziemy wiedzieć wszystko, a mędrca szkiełko i oko wyjaśni wielkie zagadki fizyki, matematyki, życia. Ślepo wierzyli oni w myśl zawartą w zdaniu: Musimy wiedzieć. Będziemy wiedzieć. Wydaje się, czego zresztą uczy historia, że takiemu naporowi skrajnego racjonalizmu i niespokojnym czasom przełomów zawsze towarzyszy wzrost zainteresowania szeroko rozumianą duchowością, zjawiskami niezwykłymi, nadnaturalnymi. Być może z tego wynika współczesny tak znaczący rozwój wróżbiarstwa, astrologii, chiromancji, jasnowidzenia, magii, prekognicji, reiki, posługiwania się tajemniczymi, podobno niemierzalnymi energiami. Widzimy to mocno w wielu stacjach telewizyjnych czy w wielkonakładowej prasie, kolorowych czasopismach.
Paulina Sołowianiuk pisze ciekawie i barwnie, czasami pozwalając sobie na lekko ironiczne komentarze. Nie jest to książka naukowa, raczej swobodna opowieść o minionych czasach, wybranych aspektach ówczesnego życia i niezwykłych ludziach. Obszar zainteresowań autorki stanowi przede wszystkim spirytyzm, czyli ruch zakładający istnienie wiecznego życia duchowego jednostki i możliwość komunikowania się duchów zmarłych z przedstawicielami świata empirycznego. Drugim zagadnieniem, któremu poświęca autorka sporo miejsca, są osoby niekoniecznie związane ze spirytyzmem, za to wyróżniające się trudno wytłumaczalnymi zdolnościami, takie jak np. inżynier Stefan Ossowiecki. Ukazany jest społeczny odbiór zjawisk paranormalnych, namiętne dysputy im poświęcane, próby naukowego podejścia do wyjaśnienia tego typu zjawisk. Ponieważ forma opowieści jest dość luźna, a materiały, na których opiera się autorka - wybiórcze i skoncentrowane raczej na anegdocie niż wynikach prac badawczych czy literaturze przedmiotu, obserwujemy głównie kulturowo-społeczne implikacje mody na paranormalność niż próby wyjaśnienia samych zjawisk. Opisywanie świata poprzez analizę prasy czy książek ma bowiem pewną wadę. Nie opisują one obiektywnej rzeczywistości, a raczej pewien ich obraz, często sztucznie wykreowany. Czyż dziś, biorąc do ręki konkretne gazety, możemy powiedzieć, że ukazują one obiektywnie całą rzeczywistość? Czyż wiele z nich nie stara się raczej kształtować jej zamiast opisywać? Prasa popularna ukazuje stan umysłów, ale nie tyle zwykłych ludzi, co autorów piszących teksty. Jest odzwierciedleniem dominujących trendów, idei światopoglądowych, ideologicznych, politycznych czy biznesowych okularów.
Ożywa na kartach książki Jasnowidz w salonie świat duchów, wirujących stolików, sławnych mediów. Świat swoistej prostej mistyki dla ubogich.
Duchu, jeśli jesteś - zapukaj raz, a jeśli cię nie ma - zapukaj dwa razy!
Wchodzimy w świat namiętnych dysput, ożywionego życia towarzyskiego i niepokoju czasów przełomowych, mających zakończyć się hekatombą drugiej wojny światowej. Świat barwny, o wiele bardziej zresztą niż ten wokół nas, oparty o wyniesiony do rangi dogmatu skrajny indywidualizm, wszechobecną nachalną, nierzadko głupkowatą reklamę i medialne "pranie mózgów", degradujący człowieka konsumpcjonizm. Możemy poczuć gorączkę spotkań spirytystów, która potrafiła ogarnąć wszystkie kręgi społeczeństwa - od najbiedniejszych do tych z wyższych sfer, bogatych i dobrze wykształconych. Książka zawiera mnóstwo cytatów, anegdot i historyjek, ciekawych fotografii. Na jej łamach pojawiają się niezwykłe osobowości, postaci takie jak inżynier Ossowiecki czy Teofil Modrzejewski, tuzy świata polityki i kultury jak Władysław Reymont, Bolesław Prus czy Tadeusz Boy-Żeleński. „Gwiazdom” świata spirytystycznego, ezoterycznego, badaczom metapsychiki i zjawisk paranormalnych towarzyszą sceptycy, próbujący zrozumieć owe niezwykłe zjawiska i apologeci owej często nietypowo rozumianej duchowości. Dla wszystkich zainteresowanych tym okresem dziejów, atmosferą tamtych lat rzecz niezwykle ciekawa.
Biografia Izabeli Czajki-Stachowicz, gwiazdy przedwojennych kawiarni literackich i salonów warszawskich, muzy pisarzy i malarzy, zaprzyjaźnionej z bohemą...