“Jasności promieniste i inne wiersze” to zbiór utworów drukowanych przez Miłosza na łamach “Zeszytów Literackich” w latach 1984 - 2005. Znajdziemy tu zarówno poezję, jak i prozę poetycką oraz liczne przemyślenia. Z utworów tych wyłania się obraz poety dojrzałego. Człowieka, który jest pogodzony zarówno z życiem, jak i z przemijaniem. Być może z przemijaniem nawet bardziej, skoro o życiu potrafi mówić tak gorzkie słowa jak w wierszu “Przygotowanie”:
“Jeszcze jeden rok przygotowania.
Już jutro zasiądę nad wielkim dziełem
W którym moje stulecie zjawi się jak było. (...)
(...) Nie, to nie będzie jutro. Za pięć, dziesięć lat.
Ciągle za dużo myślę o zajęciach matek
I o tym, czym jest człowiek zrodzony z kobiety.
Zwija się w kłębek i osłania głowę
Kopany ciężkimi butami; pali się jasnym płomieniem
Biegnąc; buldożer go zgarnia do glinianego dołu.
Jej dziecko. Z misiem w objęciach. W rozkoszy poczęte.”
Mimo świadomości całego okrucieństwa naszej cywilizacji z utworów przebija jednak afirmacja świata. Wszystko może być źródłem zachwytu - piękno kobiety, sztuka, urok przyrody. Nawet nie trzeba tego opisywać - wystarczy trwać w podziwie. Taką postawę przyjął bohater wiersza “To jedno”:
“Chce jednej tylko, drogocennej rzeczy:
Być samym czystym patrzeniem bez nazwy”
Poeta zdaje sobie jednak sprawę, że nadmierna afirmacja świata, zbytnie zatracanie się w ziemskich rozkoszach, wiążą się z pewnym niebezpieczeństwem. O tym ostrzega utwór “*** (Orkiestra stroiła instrumenty)”
“Orkiestra stroiła instrumenty żeby wykonywać Święto Wiosny. (...)
(...)Dionizos nadchodzi, wraca długo wygnany Dionizos.
Skończyło się panowanie Galilejczyka. (...)
(...) Dionizos nadchodzi, błyska oliwno- złoty między ruinami nieba.
Krzyk jego, ziemskiej rozkoszy, echo niesie na chwałę śmierci.”
Zatracając się w ziemskiej rozkoszy możemy łatwo zapomnieć o kwestiach duchowych. Myślę jednak, że to zależy od podejścia konkretnego człowieka. Dla wielu osób piękno świata jest dowodem na istnienie jego Stwórcy. Piękno i doskonałość, którą tak ciężko opisać słowami.
Zresztą opisywanie jest rzeczą bardzo trudną. Jak sam Miłosz zauważył w jednym z przemyśleń: “Od młodości starałem się uchwycić słowami rzeczywistość, taką o jakiej myślałem chodząc ulicami ludzkiego miasta i nigdy to się nie udawało, dlatego każdy mój wiersz uważam za zadatek niespełnionego dzieła.” Problem ten znany jest nie tylko poetom. Każdy z nas ma trudności, jak wyrazić w pełni swe emocje, jak podzielić się pięknym widokiem czy innym wzruszeniem. Słowa tak często wydają się małe i kalekie, nie przystające zupełnie do głębi naszych przeżyć.
Niedoskonałość własnego pisarstwa nie jest jedyną słabością, do której poeta otwarcie się przyznaje. Zdaje sobie bowiem doskonale sprawę ze wszystkich niedogodności związanych z naszą cielesnością, bólem, starzeniem. Jak pisze w utworze “Ciało”:
“Kondycja ludzka to nie tylko ból.
Ale ból ma wielką moc nad nami.
Mądrości przy nim upadają,
Gwiaździste nieba gasną.”
Gdy rządzi nami ból, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Ciało wysuwa się na pierwszy plan. Zresztą nie tylko wtedy. Ciało dominuje nad nami szczególnie wtedy, gdy zbliżamy się do starości. W tomiku “Jasności promieniste...” znajdziemy sporo odwołań do tego okresu naszego życia. Poeta przyznaje się bardzo wyraźnie do własnej słabości. Czasem jest to źródło utrzymanych w poważnym tonie refleksji, jak w przemyśleniach z “Pieska przydrożnego”:
ALEŻ
Ależ ten prąd przeze mnie biegł naprawdę i naprawdę ja, skurczony, zgarbiony, dalej jestem tym samym instrumentem, jak to możliwe?
KONTRAST
Z kontrastu pomiędzy słabościami ciała i dokonanym dziełem bierze się niedowierzanie co do sprawcy. “Jak to? Więc ja to wszystko napisałem? Chyba trzeba uwierzyć w udział jakichś nadprzyrodzonych mocy”
Bywa jednak, że myślenie o starości jest zabarwione wyraźną autoironią. Tak jest na przykład w utworze “Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w Minneapolis”. Padają tam takie zdania pod własnym adresem, jak: “Stary lubieżny dziadu, pora tobie do grobu, nie na gry i zabawy młodości” czy “Jeżeli po śmierci dostanę się do Nieba, musi tam być jak tutaj, tyle że pozbędę się tępych zmysłów i ociężałych kości”.
W obu przypadkach- zarówno poważnego, jak i żartobliwego patrzenia na niedogodności starszego wieku- wyczuwa się wyraźny dystans. To spojrzenie człowieka mądrego, dojrzałego, pogodzonego ze światem, ciałem i przemijaniem. Zresztą niezgoda na nietrwałość naszego życia nic tu nie zmieni. Nie uchroni przed śmiercią. Wyraźnie jest to powiedziane w utworze “ Żółw” w bardzo ironicznych słowach:
“Janek i Nela nie pojmowali żółwia.
Poniżało ich jego pokrewieństwo z nimi.
Chcieli być czystymi inteligencjami.
Wkrótce potem umarli i na ich krzesłach nikogo.”
Człowiek zawsze stawiał się ponad naturą. Jednak podlega jak wszystkie stworzenia jej prawom- też cierpi, starzeje się, umiera.
Jednak czy przemijanie będzie pełne? Może coś po nas zostanie? Na zagadkę “co zostanie” zdaje się odpowiadać utwór “Sens”:
“Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca. (...)
(...) A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi (...)
(...) Gdyby tak było, to jednak zostanie
słowo raz obudzone przez nietrwałe usta”
To, co stworzyliśmy, literatura, muzyka czy sztuka malarska, przetrwa przez pokolenia. Gdy nas zabraknie, wszystko to zostanie. Jak stwierdza poeta w wierszu “Ale książki”:
“Wyobrażam sobie ziemię kiedy mnie nie będzie
i nic, żadnego ubytku, dalej dziwowisko,
suknie kobiet, mokry jaśmin, pieśń w dolinie.
Ale książki będą na półkach, dobrze urodzone,
Z ludzi, choć też z jasności, wysokości.”
Jak już jednak wcześniej wspomniałam, nie tylko książki zostaną. Zostanie cała sztuka. W utworze “Portret z kotem” opisany jest obraz dziewczynki, która zauroczona wpatruje się w książkę z wizerunkiem kota. Obraz powstał w 1910 (lub 1912) roku. Kota już dawno nie ma. Dziewczynka najprawdopodobniej też już nie żyje. Ale oboje są unieśmiertelnieni przez ten obraz. Kolejne pokolenia będą ich oglądać.
Może warto więc tak żyć, żeby coś pozostawić po sobie? Może niekoniecznie literaturę czy sztukę (w końcu nie wszyscy mają talent w tym kierunku), ale inne dzieła czy też po prostu czyny, o których będą wspominać następne pokolenia na długo po tym, jak nasz czas przeminie? Warto się nad tym zastanowić. A przewodnikiem może być ten piękny i dojrzały tomik poetycki Miłosza.
Kalina Beluch
"Brandt wybrał tę chwilę, w której król, dostrzegłszy wahanie się Turków (...) puścił z zamęt bojowy decydujące zawsze hufce strasznej husarii. [...