Anty-pigułka
Rewolucja seksualna dała kobietom nową broń – pigułkę, dzięki której mogły „zapanować” nad swoim ciałem, hormonami, płodnością, mogły czerpać czystą przyjemność ze swojego życia seksualnego, bez obawy o niechcianą, nieplanowaną ciążę.
Tak było kilkadziesiąt lat temu. Dziś kobiety są coraz częściej sfrustrowane koniecznością łykania codziennie tej samej tabletki, dokładnie o tej samej porze, bo inaczej… No właśnie. Podobno większość dokonywanych we Francji aborcji jest skutkiem zajścia w ciążę w czasie zażywania pigułki antykoncepcyjnej. Czy zatem jest to w stu procentach skuteczna metoda?
Codzienne wieloletnie faszerowanie swojego ciała hormonami, „chemią”, musi przynosić niekorzystne skutki dla zdrowia kobiety. Obliczono, że przeciętna kobieta w okresie swojej biologicznej płodności, czyli w wieku od 17 do 50 roku życia, musiałaby połknąć ponad 8000 tabletek: regularnie przez dwadzieścia jeden dni, z siedmiodniową przerwą. To dosyć przerażające. Stać się "hormonalnym mutantem"? Ze sterowanym sztucznie miesiączkowaniem? A do tego nie mieć ochoty na seks, tyć i mieć spore szanse na wąsy w czasie pokwitania? W imię czego? By nie mieć dziecka?
Jest jeszcze inne ciekawe spostrzeżenie, fakt, z którego nie zdajemy sobie sprawy na co dzień: naukowcy zauważyli, że ścieki w wodociągach w krajach uprzemysłowionych są skażone śladowymi ilościami żeńskich hormonów – pochodzących prawdopodobnie z pigułek antykoncepcyjnych, które zażywa 225 milionów na całym świecie. Wszystko to trafia do rzek, naszych kranów. Jakie mogą być tego skutki? Nie wiadomo. Podobno obecność syntetycznych hormonów w wodach słodkich zaburza gospodarkę hormonalną fauny wodnej. Przerażające? Dość mocno. Choć może statystyki te są nieco przesadzone.
Jak się obyć bez pigułki to poradnik skłaniający do tego, by odstawić sztuczne metody antykoncepcyjne i skoncentrować się na naturalnych. Właśnie – skoncentrować. Wymagają one bowiem nauczenia się od nowa cyklów kobiecego ciała. I to nie tylko przez kobietę, ale także przez jej męża. By oboje mieli świadomość tego, kiedy stosunek jest bezpieczny, a kiedy może doprowadzić do zapłodnienia.
Autorka proponuje, by powrócić do starej metody naturalnej kontroli narodzin, opartej na obserwacji śluzu i analizie temperatury. Oczywiście, nowoczesne panie mogą się w tym miejscu oburzyć. Przecież ta metoda jest zupełnie nieskuteczna, ma wiele wad, zbyt wiele czynników może wpłynąć na cykl, temperaturę itd. Owszem. A ile stresów przeżywa kobieta, która zapomniała połknąć w wyznaczonym terminie pigułki?
W poradniku chodzi o powrót do natury, miłości w czystej postaci, opartej na wzajemnym zaufaniu i dążeniu do wspólnego celu przez oboje małżonków. Antykoncepcja nie może być jedynie sprawą kobiety, która musi pamiętać o chemii, by być gotową na każde wezwanie. To nie może stanowić podstawy udanego związku. Małżeństwo to nie tylko sterowany medycznie stosunek seksualny. Autorka wielokrotnie podkreśla, że tak właśnie coraz częściej się dzieje. Małżeństwa przychodzą do niej jako do terapeutki z problemem: popsuło nam się życie seksualne, prosimy je naprawić. Jak u mechanika. Czy tak można traktować relacje międzyludzkie?
Z pozoru książka może wydawać się naiwna. Przyzwyczailiśmy się do tego, że na każdą dolegliwość jest tabletka. Wystarczy połknąć i problemy znikną. Ale tak przecież nie jest. Faszerowanie się chemią nie może pozostać bez wpływu na nasze zdrowie. Także to emocjonalne.
Autorka zaleca, by zaufać przede wszystkim sobie. Szczególnie piękne wydają się słowa pochodzące z motta książki, a mówiące o tym, że miłość dwojga bez tego trzeciego, spajającego elementu, nie może być trwała. Tym trzecim może być wspólny cel, pasja, dziecko, Bóg, misja. Prawdziwe zjednoczenie kochanków bez wątpienia mniej zasadza się na oddaniu się sobie nawzajem, niż na wspólnym oddaniu się jednej i tej samej sprawie. Wspólny cel to istota miłości i związku dwojga ludzi.
Autorka na podstawie świadectw swoich pacjentów i własnego doświadczenia pokazuje nie tylko jak w sposób naturalny przesunąć w czasie zajście w ciążę, ale także jak ożywić swój związek, podnieść w nim temperaturę wzajemnych relacji, a wszystko to, by zbliżenie seksualne małżonków stało się pięknym spełnieniem, a nie tylko mechanicznie wykonywanym obowiązkiem. I choćby dlatego warto po nią sięgnąć.