Czy optymizmu można się nauczyć?
Tak.
Czy w tym celu należy przeczytać odpowiednią książkę, wysłuchać wykładu lub spotkać się ze specjalistą?
Nie.
Optymizm to postawa, którą można w sobie wypracować. Ale – jak to z postawami bywa – ich zmiana czy rozwój wymaga czasu, wytrwałości i systematyczności. Dlatego najlepiej zacząć jak najwcześniej. Najlepiej w dzieciństwie.
Jak nauczyć dziecko optymizmu? Konkretnych porad udziela Gilles Diederichs w kolejnej części czterotomowej serii Szczęście mojego dziecka. Po przedstawieniu dobroczynnych masaży dla maluszków, metod radzenia sobie z kaprysami oraz rozwijania wiary w siebie, autorka zaprezentowała swoim czytelnikom zbiór 35 ćwiczeń zwiększających apetyt na życie.
Nawet pobieżna lektura książki wystarczy, by zauważyć, że autorka pragnie zaszczepić pozytywne nastawienie do świata nie tylko dzieciom, ale także ich rodzicom. Większość zaproponowanych zadań wymaga zaangażowania opiekunów – i to nie tyle w roli inspiratorów, co raczej współuczestników ćwiczeń. Zresztą Gilles Diederichs już we wstępie wspomina, że wszystkie jej propozycje wymagają kreatywności i osobistego zaangażowania zarówno ze strony dziecka, jak i rodziców.
Ta specyfika ćwiczeń stanowi istotną zaletę publikacji. Podobnie jak ich różnorodność – poszczególne zadania wykorzystują elementy arteterapii, muzykoterapii, medytacji, programowania neurolingwistycznego, sofrologii. Dzięki temu łatwiej zainteresować nimi podopiecznych - zwłaszcza, że większość dzieci pomiędzy trzecim a dziesiątym rokiem życia cechuje umiejętność kreatywnego myślenia i ciekawość świata. Z przyjemnością będą więc projektowały wnętrza, malowały, przyrządzały własne słodycze czy… kosmetyki.
Choć duży przedział wieku adresatów książki budzi pewne zastrzeżenia (dzieci trzyletnie znacząco różnią od dziesięciolatków poziomami umiejętności, wiedzy, zainteresowaniami, potrzebami), autorce udaje się znaleźć metody, które mogą być skuteczne zarówno w przypadku młodszych, jak i starszych dzieci. Często podaje różne warianty czy sposoby ułatwienia danego zadania, zachęcając do dokonywania ich modyfikacji zadań wedle uznania i potrzeb własnej rodziny.
Nie do końca zrozumiałym zabiegiem wydaje się natomiast kierowanie poleceń bezpośrednio do dzieci. Sformułowanie instruktażu w drugiej osobie liczny pojedynczej może stanowić pokusę, by po prostu odczytać go podopiecznemu. Tymczasem o wiele skuteczniejsze byłoby raczej bezpośrednie przekazanie zadań dziecku. Dzięki temu polecenia brzmiałyby bardziej naturalnie i przystępnie. Rodzice zapewne uniknęliby skomplikowanych zwrotów, które obecnie można znaleźć w tekście – raczej niezrozumiałych dla kilkulatków (np. dostosuj intensywność lamp i ich ustawienie lub zadaniem drugiego gracza jest wskazanie możliwych konsekwencji poszczególnych zjawisk).
Korzystając z książki, warto pamiętać, że Jak nauczyć dziecko optymizmu to nie podręcznik zawierający określoną ilość lekcji. To raczej zbiór pomysłów, źródło inspiracji. Dzięki komentarzom skierowanym do opiekunów (korzyści płynące z ćwiczenia), łatwo zrozumieć główne idee przyświecające stosowanym tu metodom, a następnie zacząć je samodzielnie stosować.
Bez wątpienia trzeba przyznać słuszność autorce: najlepszym sposobem na rozwijanie optymizmu jest wspólne wykonywanie poszczególnych ćwiczeń. Wiadomo: optymistą łatwiej zostać dziecku… optymistów. Ponadto radosne, twórcze spędzanie wspólnego czasu, a także rozmawianie o problemach i trudnych emocjach wzmacnia więzi rodzinne oraz poczucie bezpieczeństwa dziecka. A na takim fundamencie znacznie łatwiej budować pozytywne nastawienie do świata.