Wśród książek dla najmłodszych historie opowiadane przez Ulfa Starka zasługują na szczególną uwagę. Ten pisarz doskonale rozumie dzieci i potrafi przedstawiać świat widziany oczami kilkulatka nie tylko wiarygodnie, ale i z humorem. Oryginalne powiastki Starka łączą w sobie atrakcyjną dla małych odbiorców fabułę – osnutą zwykle na kanwie relacji między dziećmi i dorosłymi, dynamiczną narrację poprzetykaną dowcipami z rozmaitych płaszczyzn, zwyczajność i przygodę, w którą przeradzają się codzienne pomysły. „Jak mama została Indianką” wpisuje się w ten zaobserwowany już schemat.
Mały Ulf wymyśla sobie zabawę w Indian – a właściwie w Indianina, bo w tej rozrywce nikt mu nie towarzyszy. Tropi Ulf kury, podchodzi cicho do babci siedzącej przy oknie, skacze z kamienia na kamień… Jego zabawa nabiera rumieńców dopiero kiedy uwalnia z kuchni niewolnika bladych twarzy – mamę. Mama Ulfa bez wahania przyjmuje zasady zabawy. Rozplata włosy i maluje sobie na twarzy szminką barwy wojenne. Potem zabiera synka na wyprawę. Razem kąpią się w morzu, łowią ryby i bawią się: dla Ulfa to niemal rutynowe zajęcia, lecz nigdy dotąd nie towarzyszyła mu w nich wiecznie zajęta mama. Dla mamy Ulfa z kolei wyrwanie się z kuchni, ucieczka od zwyczajnych domowych zadań, oznacza powrót do beztroskiego dzieciństwa i nieskrępowanej wolności. Korzysta więc ze wszystkich sił z niespodziewanego podarunku od losu i bawiąc się z dzieckiem, wypoczywa. Przy okazji, nie przejmując się opiniami innych, robi to, na co tylko ma ochotę. Dobrze jej zrobi „dzika natura”, którą odtąd będzie nosić w sobie…
Pokazuje Ulf Stark jak ogromne znaczenie może mieć podobna zabawa – nie tylko dla malucha, który dzięki towarzystwu będzie mógł poszerzyć repertuar indiańskich rozrywek, ale i dla mamy – która odkrywając na powrót duszę dzieckiem podszytą, sprawi przyjemność synkowi oraz zrelaksuje się, na nowo dostrzegając urok dziecięcych zabaw. Mali odbiorcy tego tomiku nie muszą uruchamiać pokładów wyobraźni, by odwzorować przygody Ulfa i jego mamy. Mati Lapp, autor ilustracji, przepięknie oddał w nasyconych kolorami obrazkach całą historię, tak, że strona graficzna stanowi integralną warstwę opowieści i nadaje całości blasku.
Podobają mi się książeczki Starka. Nie ma tu mrożących krew w żyłach ani nudnych scen, autor ma dar przemieniania zwyczajnych i nieciekawych sytuacji w magiczne. Trzeba przy omawianiu tej pozycji podkreślić, że pisze twórca o rzeczach niby prawdopodobnych, a przecież często niemożliwych do zrealizowania w stu procentach – i z tego zestawienia powstają historie, o których nie da się zapomnieć.
Książki Starka to małe marzenia, przelane na papier, to spełnienie pragnień o wspólnej zabawie. Często inicjatorem ważnych dla malucha zjawisk staje się tu dorosły, podejmujący wyzwania i akceptujący świat stworzony przez dziecko. U Ulfa Starka dorośli potrafią bez wahania zrezygnować z własnej dorosłości i powagi. Lecz kiedy zaczynają się podporządkowywać swoim pociechom, zamiast tracić twarz, zyskują jeszcze większy autorytet. Jest też Ulf Stark jednym z nielicznych autorów literatury dziecięcej, których książki przeczytać mogą z przyjemnością także starsi odbiorcy.
„Jak mama została Indianką” to historia z pogranicza baśni i rzeczywistości, jawy i snu, opowieść o odszukiwaniu małych radości w wielkim świecie. Niebanalna książka z ważnym przesłaniem – Ulf Stark ma ogromne szanse na szybkie sklasycznienie…
Izabela Mikrut