Literatura kobieca powinna poruszać się w kręgu zainteresowań płci pięknej, brać pod uwagę dotyczące kobiet problemy i dylematy, a także pokazywać, w jaki sposób można sobie z nimi poradzić. Ewa Ostrowska w swojej powieści „Ja, pani woźna” z całą pewnością zawarła najważniejsze kłopoty i zadania, z jakimi na co dzień przychodzi się zmagać kobietom. Jej książka nie tylko jednak wzrusza do łez, ale przede wszystkim – bawi.
Trzydziestosześcioletnia Katarzyna Malicka w jednej chwili traci wszystko, co stanowi dla niej sens życia. Mąż zostawia ją, odchodząc do bogatej właścicielki sieci restauracji w Leeds. Jedenastoletni syn obwinia matkę o to, że z jej winy stracił ojca. Na domiar złego, pewnego dnia w pracy w zamian za awans szef składa jej niedwuznaczną propozycję. Zachowując resztki honoru, kobieta rzuca więc pracę w magazynie „Piękne Życie”, będąc pewna, że etat w innej gazecie w Łodzi z pewnością dostanie. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, z jaką trudnością przyjdzie jej znaleźć zatrudnienie. Zdesperowana, decyduje się przyjąć stanowisko woźnej w jednej z łódzkich szkół. Nawet nie wie, jak wielkie zmiany zajdą w związku z nową pracą w jej życiu, jak różnych ludzi spotka na swojej drodze i z jakimi problemami przyjdzie się jej zmierzyć.
„Ja, pani woźna” to z humorem napisana książka o tym, jak przewrotny może okazać się ludzki los. Fortuna, jak wiadomo, kołem się toczy, raz przynosząc szczęście i obfitość, innym natomiast razem każąc zacisnąć zęby. Tak właśnie wyglądało życie głównej bohaterki. Skazana na samotność, rozpaczliwie pragnęła miłości syna, który otwarcie mówił, jak bardzo jej nienawidzi. I choć wydawać by się mogło, że w momencie utraty stanowiska w prestiżowym magazynie i podjęcia pracy woźnej bohaterka osiągnęła ostateczne dno, jest to tylko złudne wrażenie. Tak naprawdę dopiero w czasie, kiedy staje się woźną i poznaje inne kobiety pełniące tę samą funkcję w szkole, uświadamia sobie, jak wiele może i powinna się o prawdziwym życiu dowiedzieć. Ciężka praca i niewielkie wynagrodzenie otwierają jej oczy na fakt, jak trudno jest godziwie zarobić na chleb. Poznaje ludzkie dramaty, z jakimi borykają się jej koleżanki - również woźne, sama także zwierza się im ze swoich problemów z synem. Bohaterka nie jest jednak ze swymi nieszczęściami sama. Wspiera ją wieloletnia przyjaciółka Elka, przynosząca jej jedzenie i zaopatrująca w najbardziej potrzebne rzeczy, kiedy bohaterka w portfelu ma już tylko powietrze. Może liczyć na babcię Polę, kobietę, którą poznaje podczas weekendowych wypadów z synem do Korablewa. Jak się później okaże, bezinteresowną pomoc otrzyma także od tajemniczego szkolnego konserwatora, pana Walickiego, który dziwnym zbiegiem okoliczności staje się autorytetem jej syna, Szymka.
Powieść Ewy Ostrowskiej to też historia o miłości, przed którą bohaterka stara się skutecznie obronić i którą cały czas od siebie odpycha. I choć fabuła jest dość przewidywalna a kolejne zwroty akcji jakby wymuszone zastosowaną w książce konwencją powieści obyczajowej (a może – powieści dla kobiet?), całość czyta się ze sporą przyjemnością.
Język powieści jest prosty, zabawny, wiele tu żartów słownych i sytuacyjnych. Narratorem powieści jest główna bohaterka, Katarzyna Malicka, która oprócz dialogów czy opisów przestrzeni bardzo często prezentuje własne, często zabawne, przemyślenia. „Ja, pani woźna” to jednak także powieść wzruszająca. Próby odzyskania miłości i zaufania syna, zmagania z ciężką fizyczną pracą, bezradność, zmęczenie i poczucie beznadziejności to tematy, które równie często jak żarty pojawiają się na kartach książki. Autorka zachowała jednak doskonale proporcje pesymizmu i poczucia humoru, dzięki czemu losy bohaterki – choć nieco wyidealizowane i mimo wszystko proste – wydają się wiarygodne.
Tajemnicza śmierć kobiety. Czy to tylko nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo, a może dokładnie zaplanowane morderstwo? Z pozoru łatwa, rutynowa sprawa gmatwa...
Loczek, czyli sposób na Zuzię opowiada o gniewie. Dziewczynka często wpada w złość, więc rodzice postanowili ją tego oduczyć. Czy sposób na Zuzię okaże...