Recenzja książki: Interwencja Soni

Recenzuje: mrowka

W pułapkę drugiej powieści wpadło już wielu ciekawych debiutantów. Ireneusz Twardowski – niestety – nie jest tu wyjątkiem. O ile w „Archiwum Soni” dość dobrze udawało mu się wyważyć proporcje: sensacja, erotyka, kryminał i otoczka obyczajowa – wszystko było na swoim miejscu – o tyle w kontynuacji tej powieści, „Interwencji Soni” misternie budowana konstrukcja zaczyna się chwiać, by w końcu runąć pod naporem elementów s-f.

 

Po pierwsze, Twardowski powtarza niemal wszystkie chwyty i wątki z pierwszej części, zmieniając tylko ich bohaterów. Nietrudno to zauważyć, kalka literacka w przypadku powieści sensacyjnej całkowicie odbiera przyjemność z lektury. Nie wystarczy lekka modyfikacja: wtórność pomysłów szczególnie dla kryminału bywa zabójcza. Po drugie, w „Interwencji Soni” mamy do czynienia nie z sensacją w czystym wydaniu, a z komiksem o superbohaterach. Do tego, że dziennikarz śledczy, Adam, jest praktycznie niezniszczalny, można się już było przyzwyczaić. Tu na scenę wkraczają dwie postacie ledwie zarysowane w „Archiwum”: mistrz sztuk walki Makoto i enigmatyczny Rubik. I tu zaczyna się zabawa. Rubik został przez autora obdarzony nadnaturalnymi umiejętnościami. Potrafi wyszarpnąć wrogowi żebro i uderzyć go tym żebrem w szczękę, żeby znokautować. Opanował zdolność teleportacji, swoich przeciwników bez trudu i w sekundę hipnotyzuje. To właściwie nie człowiek, a maszyna.

 

Kiedy reflektuje się Twardowski, że przedobrzył, próbuje Rubika uczłowieczyć. Jak? Dzięki miłości. Całą swoją pewność straci współczesny heros, gdy będzie zafascynowany piękną dziewczyną. Szkoda, że to przełomowe uczucie zostało tu przedstawione bez pomysłu. Z czasem czytelnicy zaczynają się przyzwyczajać do ekstremalnych zachowań Rubika i swoiste operacje, jakie przeprowadza na swoich przyjaciołach, niejednokrotnie ratując im życie, na nikim nie robi już większego wrażenia. I po trzecie, uderzył Twardowski w sferę wyznań i religii. Delikatną sferę. Próbuje zrehabilitować islam, nie odrzuca chrześcijaństwa; swojego głównego bohatera, Adama, pokazuje jako człowieka, który wierzy w Boga, ale w oderwaniu od instytucji kościelnych. Przemyca w książce swój pogląd na kwestie wiary. Chociaż „przemyca” to akurat złe określenie.

 

Autor buduje całe traktaty filozoficzne, spowalnia akcję i co tu dużo mówić, jego wywody są tendencyjne, więc mogą nudzić. Tendencyjna jest i cała tematyka czy intryga kryminalna: aż dziw bierze, że tak mało popularna w powieściach sensacyjnych. Bin Laden grozi Polsce atakiem terrorystycznym. MANUS musi zapobiec tragedii, wczuć się w psychikę wroga i przewidzieć atak – a potem zrobić wszystko, by nie dopuścić do śmierci niewinnych ludzi. Mieszkańcy Śląska będą mogli za Ireneuszem Twardowskim śledzić potencjalne cele terrorystów. Autor miesza wciąż społeczno-polityczną rzeczywistość z literacką fikcją. Lecz ta fikcja niebezpiecznie wkracza w świat fantastyki, świat, który utrudnia odbiór kryminału.

 

O ile współczesna tendencja w powieściach sensacyjnych ma prowadzić do uczłowieczania bohaterów, pokazywania ich słabości i porażek, o tyle Twardowski uparcie i celowo lansuje postacie idealne. Strategia „zabili go i uciekł” nie wszystkim może jednak przypaść do gustu. Podobnie jak wplątywanie sił wyższych w sytuacjach bez wyjścia. Interwencje zza grobu, losowe wypadki i przypadki, bez których akcja nie ruszyłaby do przodu – to nie jest dobry pomysł na konstruowanie kryminału. Może trzeba było poszukać bardziej realnych dróg rozwiązania fabuły? Z pewnością książka by na tym zyskała. Chyba że Twardowski chce jednak pójść w kierunku literatury s-f…

 

Nie mam za to zastrzeżeń do stylu. Nawet w tych przegadanych pseudofilozoficznych fragmentach o wierze jest Twardowski po prostu dobry stylistycznie. Obce są mu natrętne przyzwyczajenia czy schematy: w przezroczystej narracji może zawrzeć wszystko – i tak będzie się to czytało z przyjemnością. A ponieważ zmienia w książce narratorów, nie popełnia błędów rzeczowych. Jest trochę odtwórczy i powtarza samego siebie, ale jeśli ktoś zachwycał się „Archiwum Soni”, to bez zniechęcenia przeczyta też drugą powieść o przygodach dziennikarza śledczego – Adama. Pomysłów Twardowskiemu na razie nie brakuje (tych na komplikowanie fabuły), dynamiczna akcja w zestawieniu z interesującym opisem daje przecież ciekawą książkę.

Kup książkę Interwencja Soni

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Interwencja Soni
Książka
Interwencja Soni
Twardowski Ireneusz
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy