Kiedy aktorka pisze książkę, można spodziewać się pikantnych ploteczek i wyciągania na widok publiczny sekretów sławnych ludzi. Takie rzeczy zawsze znajdą grono żądnych sensacji czytelników.
Na szczęście Agata Pruchniewska nie sięgnęła tak nisko. Jej książka opowiada historię Dorotki (ale nie tej z Krainy Oz, choć jej marzenia są równie barwne), która pragnie za wszelką cenę zostać aktorką. Trzy razy zdaje do szkoły aktorskiej, aż wreszcie się udaje i tak zaczyna się jej wielka przygoda w showbiznesie. Poznaje też miłość swojego życia w postaci Księcia z Bajki i zawiera przyjaźnie, które przetrwają niejedną burzę.
Banalne, prawda? Ileż to było już takich książek! A jednak ta jest wyjątkowa. Pisana jest bowiem z wielkim poczuciem humoru i dystansem do siebie tak wielkim, że wychodzącym poza zwykły ludzki wymiar. Aż tak? Aż tak. Bowiem narratorem powieści jest sam Stwórca. Dorotka jest jednym z jego dzieł, ale postanawia nam o nim opowiedzieć, bo jest wyjątkowa. Zresztą, jak każdy za nas. Ten zabieg narracyjny - choć ryzykowny, trzeba przyznać - uświadamia czytelnikowi, że Bóg skupia się na każdym z nas, choć ma nas tak wielu. Przy czym cechuje go niesamowite poczucie humoru i podzielność uwagi: Przepraszam bardzo, ale w jednej minucie przychodzi na świat jakieś sto pięćdziesiąt istot, każda istota rodzaju żeńskiego chciałaby być piękna – a nawet ja pewnych rzeczy nie przeskoczę. Dorotka ma, oczywiście, kompleksy dotyczące swojej urody, jak każda kobieta. Na szczęście zyskała błyskotliwy umysł, co pozwala jej się odnaleźć w najbardziej absurdalnych sytuacjach, a takich w życiu aktora nie brakuje. Opisy (a może raczej wspomnienia) z kolejnych egzaminów na uczelnię, a potem prezentacja poszczególnych, jakże dziwacznych zajęć na tejże, są przedstawione brawurowo. Chichotanie nad książką to norma. Całość czyta się naprawdę z olbrzymią przyjemnością. Autorka, choć obraca się w gronie sławnych ludzi, nikogo nie wymienia z imienia i nazwiska, nadając wszystkim wiele mówiące pseudonimy: Słynny Aktor, Gwiazda, Wielki Reżyser. I to w zasadzie wystarczy. Czytelnik nie musi doszukiwać się potwierdzenia w realnym świecie, by dobrze się bawić. Autorka zapewnia nas przy tym, że wszystko tu jest prawdziwe, postaci - z życia wzięte, tylko sytuacje – niekoniecznie.
I dobry Bóg stworzył aktorkę jest cudowną lekturą nie tylko na wakacje: lekką i przyjemną, ale ma też pozytywne przesłanie, które dodać może otuchy. Nasze życie jest z góry zaplanowane, tylko my sami często je komplikujemy, nie wiedząc, że dobry Bóg chce dla nas jak najlepiej. Sama Dorotka jest zawodową pesymistką i z góry martwi się o wszystko na zapas. To nie ułatwia jej wcale życia. A przecież ktoś tam stale nad nią czuwa, podsuwając znaki i najlepsze z możliwych rozwiązań. Byle tylko umieć je odczytać.