Recenzja książki: Humor z zeszytów szkolnych

Recenzuje: mrowka

Humor z zeszytów szkolnych to wciąż wdzięczny i satyrycznie żywy temat, wypełniacz stron z żartami w popularnych tygodnikach i źródło zmartwień ale też radości nauczycieli. Pomysłowość dzieciaków nie zna granic. W pierwszym tomiku z serii „Humor zeszytów szkolnych” wydawca, Andrzej Żmuda, zanotował, że w powiedzeniach i sformułowaniach uczniów „najbardziej śmieszy nas (…) oczywista niewiedza, która udaje wiedzę”.

 

Propozycja wydawnicza Ad Oculos jest więc źródłem dobrej zabawy. Teksty zamieszczone w tej książce wzięła autorka wyboru – Marta Pelinko – z zeszytów szkolnych i uczniowskich wypracowań, a także z „Przekroju”. Stworzyła w ten sposób składankę dość charakterystyczną – najczęściej powtarzają się tu błędy i rewolucyjne pomysły dotyczące zawartości szkolnych lektur – do bohaterów śmiesznych haseł należy Wokulski, Jacek Soplica, pan Tadeusz, Cześnik, Goplana, Siłaczka, doktor Judym, Anielka, Konrad Wallenrod, Sierotka Marysia, twórcy – Kochanowski, Słowacki, Mickiewicz, Fredro, Dostojewski, postacie znany z historii – Kościuszko, Bonaparte, Józef Bem, Kazimierz Wielki, Krzysztof Kolumb.

 

Najwięcej – co zrozumiałe – jest tu pomyłek z historii i języka polskiego. Zdarzają się również zdania dotyczące biologii (zwłaszcza zachowań zwierząt) i fizyki. Część pomyłek uczniów to wynik przesłyszenia się, niedokładnego zanotowania wiadomości – stąd na przykład „kobieta Halleya”. Żeby teksty najmłodszych odniosły satyryczny sukces, muszą być wariacjami czy modyfikacjami powszechnie znanych tematów. Dlatego też poruszane tu tematy są przeważnie oczywiste dla dorosłych (czy: starszych) czytelników: według najmłodszych maskowanie swojej niewiedzy przez wypisywanie bzdur jest jednym z częściej stosowanych chwytów. Nieświadomość dzieciaków w kwestii oczywistości takich posunięć jest czynnikiem potęgującym siłę dowcipów. Tomik jest właściwie przekrojem przez podstawowe sposoby wywoływania śmiechu. Można tu zaobserwować wszystko to, z czego czerpią również zawodowi satyrycy. Są tu zatem humorystyczne definicje („wąwóz to jest tunel bez sufitu”), odwołujące się do nietypowych skojarzeń i próbujące scharakteryzować to, co znane przez nawiązania do innych, równie znanych opisów. Definicje opierają się przeważnie na zabawnych i niewyeksploatowanych porównaniach – dowcip polega w nich na zaskoczeniu płynącym z oczywistości. Rzadziej zdarzają się definicje oparte o rozbiór wyrazów, pseudoetymologizacje („polip to zwierzę chodzące po lipie”), które w wydaniu uczniowskim oznaczają pop prostu próbę rozszyfrowania tajemniczego, nieznanego terminu przez odczytywanie zawartych w nazwie „wskazówek”. Wskazówek zwodniczych – a przez to zabawnych. Zabawne są również próby tłumaczenia zagadnień: „Wiersz biały jest to taki wiersz, który pisany jest wierszem, ale gdy go czytamy, to wtedy wychodzi opowiadanie”.

 

Łączy się tu i naiwność, i przekonanie o własnej racji, i pseudonaukowość, i próba sprostania zadaniu… ale ponad wszystkim okazuje się być pewna bezwzględna logika. W humorze z zeszytów szkolnych z tego tomiku nie ma miejsca na komizm absurdu, wszystko ma swoje silne oparcie w rzeczywistości. Bo jak inaczej wytłumaczyć notatkę: „Żeromski miał wizję szklanych domów i nie mylił się, bo szklarnie przynoszą teraz duże dochody”. Humor pojawia się także dzięki konstrukcjom homonimicznym („Makbet oparł swoją władzę na mordzie”) – możliwość dwuznacznego odczytania to źródło śmiechu. Jednym z podstawowych motywów komizmotwórczych jest również dezautomatyzacja, a mówiąc ściślej – rozbijanie związków frazeologicznych, jak w stwierdzeniu: „pytanie zawisło mu na wargach i wisiało tam dłuższą chwilę”. Oczywiście śmieszne są pomyłki płynące z błędnego użycia wyrazów (Kopernik obserwował słońce przez mikroskop) czy braku wyczucia znaczenia i łączliwości („Mrówka podczas wycieczki w lesie ugryzła koleżankę”). Czasem humor wynika z odwrócenia („Władysław Broniewski nosi imię naszej szkoły”). Innym razem wypływa po prostu z zaskakujących wyjaśnień – „gdy dzięcioł napotka na kornika, to stuka nim o drzewo”. Teksty z „Humoru zeszytów szkolnych” nie nadają się do opowiadania, nie ma tu pola do popisu dla mistrzów retoryki. Krótkie, jednozdaniowe wypowiedzi jednak na pewno rozśmieszą czytelników.

Kup książkę Humor z zeszytów szkolnych

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Humor z zeszytów szkolnych
Książka
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy