Wszyscy tak naprawdę pragniemy szczęścia i miłości
On, Gianni Amorini. Szczupły i dobrze zbudowany mężczyzna. Pewny siebie wzrok i sporo osobistego uroku. Orzechowe oczy, niezła sylwetka i kondycja fizyczna. Rozwiedziony, bardzo mocno związany z ukochaną córką Sophie. Znany prawnik. Specjalista od spraw rozwodowych.
Ona, Wendy Hartline. Właścicielka kaplicy ślubów. Od dziesięciu lat samotna. Dwójka dzieci, od roku żonata córka Brooke i jeszcze studiujący syn Colin. Mąż Dennis zginął tragicznie w czasie wspinaczki, odpadł od skały.
Tych dwoje styka się ze sobą trochę przez przypadek. On otwiera hotel dla nowożeńców w bliskim sąsiedztwie jej kaplicy ślubów. Ona „dzieli się” z nim pobliską sadzawką. Spotykają się niezobowiązująco przy różnych okazjach. Do czasu, kiedy Wendy i Gianni dowiadują się, że ich dzieci, Colin i Sophie są już zaręczeni i w bliskiej przyszłości planują ślub. Oboje rodziców sądzi, że jest na to zdecydowanie za wcześnie. Chcą odwieść młodych od tej, ich zdaniem pochopnej, decyzji. W imię ich własnego dobra, w imię zdrowego rozsądku. Patrząc na własne doświadczenia. W imię własnej rodzicielskiej miłości. Ale czy naprawdę całkiem czystej miłości? Czy nie zaborczego, trochę wykrzywionego uczucia?!
Narratorem powieści jest Wendy. Wnosi ona do sposobu dokonywania opisu świata i wydarzeń specyficzne kobiece spojrzenie, pełne szczegółów i wrażliwości na uczucia. Emocjonalne, oparte o odruchy serca. Wendy przeżywa trudny okres. Problemy zdają się spadać na jej głowę jeden po drugim. Złożona sytuacja finansowa. Marnotrawny ojciec, który powraca do domu po wielu latach tułania się po świecie. Ciąża Brooke, od której niespodziewanie odchodzi mąż. Zagubienie we własnych uczuciach wobec długoletniego adoratora Logana i wobec przystojnego Gianniego.
Świat kobiecych emocji jest pokazany ciepło i barwnie, choć realistycznie. Dylematy, zmienne nastroje, niezdecydowanie. Dręcząca także każdego z nas niepewność, jakie decyzje podjąć, jak nie popełniać błędów, jak być dobrym dla innych, ale również dla samego siebie. Wendy popełnia błędy, uświadamia sobie także te, które nieświadomie popełniła kiedyś, a które dziś wychodzą na jaw. Stara się jednak widzieć swoje dobre i złe strony, patrzeć na innych pozytywnie, nie ulegać uprzedzeniom i nastrojom. A nie jest to łatwe, kiedy życie piętrzy przed nią coraz to nowe trudności.
„Chyba właśnie o to chodzi w życiu, żeby widzieć w ludziach to, co dobre, a nie skupiać się na tym, co nas w nich złości.”
Wiele poruszonych tu spraw jest znanych rodzicom dorastających czy już dorosłych dzieci. Konflikt między planami rodziców a planami dzieci. Próby kierowania cudzym życiem. Problem komunikacji z własnymi dziećmi, nieuświadamianego w pełni poświęcania jednemu z nich czasu, zaniedbywania innych. Chęć, by dzieci szły naszymi śladami, a nie własną drogą. Historia Wendy na nowo pokazuje nam, że trzeba tylko rozsądnie pomagać, a nie kierować innymi. Że nieustannie trzeba podejmować refleksję nad samym sobą, własnymi uczuciami i nastawieniem do różnych osób. Tak, by nie popełniać głupich błędów, nie ranić, nie krzywdzić słowem i czynem. By być solidnym oparciem, a nie przygniatającym ciężarem.
Zasadniczo jest to powieść dla kobiet, choć mężczyźni wrażliwi, otwarci na inny sposób patrzenia na świat przeczytają ją z przyjemnością. Napisana jest lekkim, wprawnym piórem. Bardzo pozytywna w odbiorze. Pokazuje wiele spraw, które nie zmieniają się od wieków, ale i wiele takich, które pojawiają się we współczesnym świecie. Pozytywnych i negatywnych. Człowiek boi się zmian, boi się ryzyka. Współczesny człowiek boi się zawierzyć komuś w pełni. Jest ostrożny i chciałby zabezpieczyć się przed ewentualnym niepowodzeniem. Także w miłości, małżeństwie, macierzyństwie. A to nie jest możliwe. Prawdziwa miłość nie jest bowiem możliwa bez pełnego, bezgranicznego zaufania. Nieufność, chęć ubezpieczenia się na wszelki wypadek rodzą podejrzliwość, wprowadzają w związek element destrukcyjny, od początku skazują go na klęskę.
Człowiek lubi sukcesy przypisywać sobie, o nieszczęścia obwiniać Boga. To takie wygodne: wszystko, co niedobre zrzucać na siłę wyższą, co dobre - przypisywać własnym działaniom. Nie dostrzegać zła, które czynimy. Nie mieć poczucia winy za własne czyny. Odrzucane dziś często poczucie winy chroni nas przed naiwnym samozadowoleniem i zwyczajną pychą, przed nonszalanckim traktowaniem drugiego człowieka i obojętnością.
Powieść Diann Hunt to powieść o miłości, o jej różnych barwach. O cenie, jaką płaci się za szczęście swoje i swoich bliskich. O tym, co jest naprawdę ważne w życiu, i o tym, co tylko wydaje się ważne. O drugiej szansie, która zawsze przychodzi do każdego z nas, a której warto nie przegapić.