Recenzja książki: Horyzont zdarzeń

Recenzuje: Justyna Gul

Spotkanie z UFO

Kręgi w zbożu to widoczne z lotu ptaka regularne formy geometryczne uzyskane poprzez zgniecenie roślinności na polach uprawnych. Najwięcej tych nietypowych znaków można zaobserwować w Wielkiej Brytanii, zaś w Polsce temat stał się wyjątkowo popularny za sprawą Wylatowa. W mediach toczą się burzliwe dyskusje nad istotą tego fenomenu, a swój wkład tłumaczenie natury zjawiska wnosi również Jacek Brzozowski, autor fascynującej książki „Horyzont zdarzeń”. Choć zagadnienie, kojarzone z UFO i pozaziemską cywilizacją, najbardziej zainteresuje wielbicieli science fiction, oraz ufologów, to również tropiciele tajemnic historii i zagadek świata znajdą tu coś dla siebie.Autor przypomina nam historię sprzed lat, kiedy to w pobliżu Grasdorfu w Niemczech pojawił się ponad stumetrowy znak odciśnięty w zbożu. Wzór składał się z szeregu kręgów, zaś pomiędzy nimi znajdował się symbol celtyckiego krzyża. Dokładnie taki sam znak pojawił się dziewięć lat później w niewielkiej wsi koło Gniezna. Odkrycie kręgów w zbożu poprzedziły zakłócenia w odbiorze energii elektrycznej, niepokój wśród zwierząt oraz nietypowe efekty świetlne.Co jednak wspólnego z Grasdorfem czy Wylatowem może mieć profesor fizyki Aleksander Zoll? Otóż mężczyzna otrzymuje intrygującą (a przy tym intratną) propozycję od niejakiego Ksawerego Nowickiego, bankiera, antykwariusza, specjalizującego się w różnorodnych artefaktach. Okazuje się, że w Niemczech znaleziono w ziemi pewne przedmioty, które po wydobyciu na powierzchnię okazały się być związane z agroglifem. Odkrycie obejmowało trzy płyty: z brązu, srebra, a także ze szczerego złota, na których znajdowały się rysunki identyczne, jak znaki w zbożu. Aleksander ma odnaleźć płyty także w pobliżu piktogramów w Wylatowie.Zlecenie to, choć nietypowe, stanowi zaledwie element dłuższej współpracy, która może dostarczyć doskonałego materiału badawczego na potwierdzenie nawet najbardziej kontrowersyjnych teorii. Profesor wyrusza zatem śladem piktogramów, a właściwie szlakiem germańskiego boga Wodana. Tam, w pobliżu świętych gajów i innych miejsc pradawnego kultu znajduje więcej tablic, ale odkrywał też pewną prawidłowość. Nie dość, że miejsca w których piktogramy się pojawiły, połączone liniami tworzą model przestrzenny nie odkrytego jeszcze  materiału, to w krzyżują się one w jednym punkcie- Republice Komi.W trakcie tych podróży profesor spotyka nie tylko kręgi niewiadomego pochodzenia, ale pewną ponętną kobietę, Laurę Jabłońską - wybitną skrzypaczkę, dla której po raz pierwszy orkiestra Filharmonii Wiedeńskiej przełamała wielowiekową tradycję występów wyłącznie w męskim składzie. Choć pozornie nic ich nie łączy, to jednak ich ścieżki skrzyżują się w Górach Sowich, w maleńkiej wiosce Sobótka. Wspólnie już teraz będą zgłębiać zagadki historii, powiązane z… Hitlerem i działalnością Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, a właściwie jednego z jego wydziałów, zajmującego się szukaniem podbudowy ideologicznej dla nowego ładu oraz odzyskaniem kultury celtyckiej.W „Horyzoncie zdarzeń” nie ma rzeczy niemożliwych, a autor wciągając nas w wir wydarzeń pozostawia pole dla naszej wyobraźni, pozwalając na domysły i wysnucie własnych wniosków. Historia tajemniczych kręgów i największego przedsięwzięcia III Rzeszy wciąga od pierwszej strony, odsłaniając przed nami świat pełne wierzeń i kultów, sprawiając że książkę czyta się z zapartym tchem. Jedynym zarzutem w historii są dialogi pomiędzy profesorem a Laurą, który przyprawiają o ból głowy niejedną kobietę. Z przyjemnością potraktowałabym też „Horyzont zdarzeń” nie jako zamknięty tekst, ale jako szkic większego projektu, w którym pewne wątki (na przykład śmierć przyjaciela Aleksandra, czy jego podróże) będą rozbudowane. Jestem przekonana, że ucieszyłoby to niejednego czytelnika, dla którego kręgi w zbożu, celtyckie wierzenia czy tajemnice III Rzeszy stanowić będą wytęskniony temat powieści.