Każdy z otaczających człowieka przedmiotów, wynalazków czy udogodnień ma swoją historię. Historie te bardzo często sięgają starożytności, choć w przypadku niektórych wynalazków okazują się one krótsze, niż się spodziewamy, bo trwają zaledwie kilkadziesiąt lat. Małgorzata Jańczak i Magdalena Kasprzak w swojej książce „Historia rzeczy codziennych” przedstawiły w telegraficznym skrócie wynalazki, jakie od zawsze towarzyszyły ludziom, zmiany, jakie człowiek wprowadzał oraz ulepszenia, jakich dokonywał w funkcjonowaniu przedmiotów codziennego użytku.
„Historia rzeczy codziennych” to bogato ilustrowany album. Poszczególne wynalazki umieszczone zostały w książce w sposób alfabetyczny. Wprowadza to jako taki porządek, choć równie dobrym pomysłem mogłoby być uszeregowanie przedmiotów w sposób chronologiczny – według daty ich powstania. Opis każdego z wynalazków rozpoczyna się krótką historią jego odkrycia. W wielu przypadkach odkrycie okazuje się być szczęśliwym zbiegiem okoliczności – jak chociażby w przypadku wynalezienia zapałek. Jednak w głównej mierze stworzenie danego urządzenia, przedmiotu warunkowane było po prostu potrzebą – matką wszystkich wynalazków. Historie związane z odkryciami są często zaskakujące, nie brak w nich dużej dozy poczucia humoru. Autorki piszą również o roli, jaką wynalazki odgrywają w obecnych czasach. Zdarza się, że niektóre przedmioty zostały wyparte przez inne – warto w tym miejscu wymienić telegraf, który został skutecznie zastąpiony przez telefon czy internet – wiele jednak wciąż przeżywa okres swojej świetności, a producenci prześcigają się w wymyślaniu nowych funkcji dla nich.
Język, jakim posługują się autorki albumu, jest prosty i rzeczowy. Opisy wynalazków są schematyczne, konkretne i bogate w informacje. W tekście nie brakuje bowiem dat, nazwisk sławnych wynalazców (między innymi Thomasa Edisona czy Alexandra Grahama Bella) a także tekstów nawiązujących do opisywanych przedmiotów – wśród przykładów wypadałoby wymienić znany wiersz Juliana Tuwima „Lokomotywa”. Małgorzata Jańczak i Magdalena Kasprzak w każdej historii starają się zawrzeć jedną, a czasem nawet kilka, barwnych anegdot. W ich tekstach nie brakuje również zabawnych gier słownych nawiązujących do opisywanych wynalazków czy wyrazistych point każdego z artykułów hasłowych.
Książka zawiera niezliczoną liczbę ilustracji, wśród których znaleźć można reprodukcje obrazów lub ich fragmentów, przedruki starych ulotek bądź reklam, przedwojenne zdjęcia oraz ryciny. Nie tylko czytanie historii wynalazków, ale oglądanie tego, jak zmieniał się ich wizerunek na przestrzeni wieków, stanowią nie lada rozrywkę. Niektóre bowiem z obrazków szokują, inne – rozbawiają, wiele jednak przywodzi na myśl odległe czasy, znane z opowieści naszych dziadków.
W „Historii rzeczy codziennych” nie brak jednak błędów, które umknęły redaktorom podczas korekty. Bardzo często zdarzają się literówki, wiele ilustracji pozbawionych jest części lub całości opisu. Nie przeszkadza to jednak w lekturze książki, choć nie powinno mieć miejsca w tak pięknie wydanym, a – co za tym idzie – również dość kosztownym albumie.
Książkę można przeglądać i tylko od czasu do czasu zerkać w tekst. Nie trzeba jej również czytać strona po stronie. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest wertowanie historii wynalazków w poszukiwaniu tej, która natychmiast czytelnika zaciekawi. Zdarza się jednak, że w „Historii rzeczy codziennych” zostały opisane przedmioty blisko ze sobą spokrewnione, często również mające wspólne korzenie. Są to między innymi agrafka i guzik, zapałki i zapalniczka czy fajka i papieros. Niestety, niejednokrotnie autorki w obu przypadkach powtarzają te same anegdoty. Bliźniacze wręcz przedmioty można by spokojnie zastąpić innymi, których brak jest w albumie dojmujący– chociażby komputerem. Całość jest, mimo wszystko, dość spójnym, pięknie wydanym, eleganckim albumem, który zachwyci zarówno małego, jak i dużego odkrywcę.