Dla współczesnego Europejczyka czy Amerykanina codzienna kąpiel jest rzeczą oczywistą. Jak łatwo się domyślić, nie zawsze stan rzeczy tak się przedstawiał. O zwyczajach kąpielowych (lub ich braku) na przestrzeni wieków opowiada Katherine Ashenburg w swojej książce „Historia brudu”. Publikacja ta jest zbiorem zasad, jakimi kierowali się kiedyś ludzie w dziedzinie higieny, a także licznych związanych z tematem mycia się, często nadzwyczaj „wonnych” anegdot.
Swoją opowieść Katherine Ashenburg zaczyna od czasów najdawniejszych, a mianowicie od zwyczajów Greków i Rzymian. Autorka opisuje korzyści płynące z mycia się, którymi bez wątpienia były dbałość o higieną osobistą, ale wspólna kąpiel zaspokajała także potrzeby towarzyskie. Łaźnie rzymskie i greckie były nieodzownym elementem nie tylko starożytnego, miejskiego krajobrazu, ale istotną składową życia mieszkańców. Z chwilą narodzenia się chrześcijaństwa spojrzenie na sprawy kąpieli znacznie się zmieniło. Zaczęto uważać, że zewnętrzna czystość nie musi wcale współgrać z czystym wnętrzem. Skutecznie zaczęto unikać zatem kąpieli, tłumacząc, że im brudniejsze jest ciało, tym czystsza dusza. Unikanie kąpieli w XVI i późniejszych wiekach wiązało się z przekonaniem, że otwarte pory, a więc czysta skóra, są miejscem, przez które wnikają do ciała choroby – dżuma, ospa czy cholera. Z tego powodu skutecznie hodowano na swoim ciele imponującą warstwę brudu, nie myjąc się latami, a za sposób na zachowanie higieny uważając zmianę koszuli. Dopiero koniec XIX wieku przyczynił się do rewolucji w sprawach higieny. Ludzie zaczęli myśleć o instalowaniu we własnych domach łazienek, co jeszcze kilka stuleci wcześniej było nie do pomyślenia. Błyskawiczny rozwój przemysłu kosmetycznego zaczął zalewać społeczeństwo różnego rodzaju środkami myjącymi i perfumującymi, co przyczyniło się do tego, że dziś z obsesyjną wręcz dokładnością dbamy o higienę osobistą.
To, jak zmieniało się podejście społeczeństwa do kąpieli, można porównać ze wspinaczką na coraz wyższe stopnie ewolucji. Powolne odkrywanie korzyści zdrowotnych przyczyniło się do wynalezienia wielu dziś powszechnie używanych sprzętów – wanien, bidetów, pisuarów czy umywalek. Także środki myjące mogą poszczycić się ciekawą historią. Raz unikane, innym znowu razem hołubione mydło pojawiło się już w czasach starożytnych. To jednak wynalazek, który na arenę międzynarodową powrócił w świetle jupiterów dopiero w XX wieku i przyczynił się do powstania współczesnego, kierującego światową gospodarką giganta – reklamy.
Katherine Ashenburg otwarcie przybliża światopogląd myjących się lub nie ludzi na przestrzeni wieków. Kąpieli unikano zwykle z pobudek religijnych – ludzie wstydzili się swojej nagości, uważali że woda – zwłaszcza ciepła – rozbudza pragnienia i prowadzi do grzechu. Argumenty, jakie na przestrzeni lat stosowano aby poprzeć lub zanegować zasadność kąpieli, bywają zaskakujące. Autorka przytacza znakomitą ich większość, ubarwiając tekst licznymi anegdotami z życia zarówno znanych, jak i zwyczajnych ludzi. Niektóre opowieści Ashenburg aż kipią sugestywnością. Czytelnik nieraz ma wrażenie jakby znajdował się w zapuszczonym, cuchnącym Paryżu XVI wieku, gdzie niechybnie może zostać trafiony zawartością wylewanego przez okno nocnika.
„Historia brudu” to książka bez ogródek mówiąca o warunkach życia dawnych, lecz i współczesnych ludzi. Kiedyś myto się raz na kilka lat. W XIX wieku co dziesiąty dom posiadał łazienkę. Dzisiaj jedna łazienka przypada na dwóch mieszkańców domu. Katherine Ashenburg z prostotą opowiada o zachodzących na przestrzeni lat przemianach związanych z dbałością o higienę czy o zwyczajach kąpielowych. Narracja prowadzona jest dynamicznie, autorka bezboleśnie wplotła w tekst fragmenty źródłowe, które skrupulatnie wybrała. Oprócz zabawnych anegdot w publikacji znajdują się także ryciny przedstawiające sprzęty służące do mycia, dawne łaźnie czy po prostu myjących się ludzi. „Historia brudu” jest książką obowiązkową zarówno dla myzofobów – panicznie bojących się bakterii i wirusów, jak i zatwardziałych brudasów.