Rewolucjonista
„Był kędzierzawym grubaskiem, miał platfusa i duże szpary między zębami. Chodził stawiając stopy szeroko rozchylone na zewnątrz. O kim mowa? O bohaterze książki, rewolucjoniście, peruwiańskim marksiście, którego dramatyczne losy zapisały się we wspomnieniach wielu ludzi. Swego rodzaju śledztwo zmierzające do poznania prawdziwego oblicza mężczyzny prowadzi po dwudziestu pięciu latach od pewnych wydarzeń w małym miasteczku autor, Mario Vargas Llosa.
„Historia Alejandra Mayty” to powieść będąca poszukiwaniem tej jednej, najbardziej naturalnej wśród twarzy rewolucjonisty i próba odpowiedzi na pytanie „kim on naprawdę był?”. Autor, jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy, budujący ze słów prawdziwe arcydzieła, książkę napisał już w 1984r. Teraz Społeczny Instytut Wydawniczy Znak postanowił po raz kolejny wydać ją w Polsce, a my możemy pozostawać pod wrażeniem mistrzowsko zbudowanej fabuły i samego języka.
Mario Vargas Llosa prezentuje koleje losu tytułowego bohatera, począwszy od szkoły salezjanów, poprzez młodość i idealistyczne zapędy, lata spędzone u ciotki Josefy Arrisueño, pełne buntu przeciwko niesprawiedliwości tego świata i biedzie, aż po jego „przygodę” z polityką, kiedy to z żarliwego katolika przeobraża się w aktywnego rewolucjonistę. Autor wyraźnie zaznacza, że nie zamierza pisać prawdziwej historii Mayty, lecz jedynie zebrać o nim jak najwięcej wiadomości i dopełnić je, tworząc coś, co będzie miało niewiele wspólnego z prawdziwymi wydarzeniami. Zrekonstruować fakty byłoby trudno, kolejni rozmówcy autora podają wzajemnie wykluczające się wersje, każdy z nich też inaczej zapamiętał Maytę. Dowiadujemy się, że „jego postać i jego historia mają w sobie coś nieodparcie wzruszającego, coś, co mimo konsekwencji moralnych i politycznych jest jak zdjęcie rentgenowskie peruwiańskiego nieszczęścia”. Z kolei Moisés, który w oczach Mayty był jednym z pierwszych rewolucjonistów, mówi o nim „Idealista, pełen dobrych intencji. Ale naiwny, marzyciel”, dodając „miał w sobie skłonność do samozniszczenia”.
Jaki był naprawdę? Co doprowadziło go do małej wioski w Andach, w której pokładał wielkie, ewolucjonistyczne nadzieje? Teraz, po latach od tych wydarzeń, podane wersje są osobistymi poglądami, może szczegóły zatarł czas, bowiem sam profesor Ubilluz, rozmówca autora, stwierdza: „Gdy podejmuje się trud odtworzenia jakiegoś zdarzenia na podstawie rozmaitych świadectw człowiek uczy się, że wszystkie historie są opowieściami złożonymi z prawdy i kłamstwa”. Wraz z autorem poznajemy kolejnych ludzi związanych przed laty z Maytą, kolejne miejsca, kolejne fakty, przy czym każda taka wyprawa może funkcjonować jako odrębna historia. Książka składa się niczym puzzle, z różnych słów, wspomnień, postaci, tworząc niebanalny sposób narracji i przykuwając naszą uwagę.
„Historia Alejandra Mayty” nie jest z pewnością książką, o której wspomnienie ulatuje natychmiast po przeczytaniu. To lektura wciągająca, lecz wymagająca zastanowienia się i skupienia, przynosząca również refleksję. Mamy tu teorię permanentnej rewolucji, stanowiącej jedną z podstawowych elementów trockizmu, postulat dążenia do jedności politycznej, walki z biedą i ogólnym upadkiem państwa. Mamy też obraz Peru i jego stolicy, gdzie trzeba się „przyzwyczaić do nędzy, brudu albo zwariować, albo się zabić”. Mamy wreszcie wspaniałą, starannie wydana powieść o poszukiwaniu tego, co bywa często względne – prawdziwego oblicza człowieka.
Skandal. Tę powieść powinno się spalić. Nie czytaj jej. Odłóż z powrotem na półkę. Jest zbyt rozpasana, perwersyjna i wyuzdana. Mario Vargas...
O takim skandalu nikt jeszcze w rodzinie Maria nie słyszał. Młody, niedoświadczony student dziennikarstwa zakochuje się nie dość, że we własnej ciotce...