Dobrymi chęciami jest Kosmos wybrukowany
Po Buncie B.V.Larsona (trzeci tom cyklu Star Force) przyszedł czas na Bunt Dariusza Domagalskiego (trzeci tom cyklu Hajmdal). To tak naprawdę różne rodzaje buntu, choć oba mają miejsce w odległej przestrzeni kosmicznej.
Załoga drednota „Hajmdal” ucieka przed wrogami, których nagle jest tak wiele, jak gwiazd w galaktyce. Ich śladem podążają zjednoczeni (przynajmniej w tym jednym celu) wrogowie. Ciągle trzeba przebijać się przez nieprzyjazne systemy planetarne. Wymuszać pomoc, układać się na chwilę i szybko wyruszać dalej. Admirał Nathaniel Kashtaritu nie chce wyjawić celu podróży. Ponadto podejmuje swoistą grę z wrogo nastawioną rasą, w której systemie znaleźli się uciekinierzy. Nie wszystkim się to podoba. Wielu wolałoby zaprzestać walki, osiąść gdzieś na stałe i żyć w spokoju, popijając piwo i delektując się mięsiwem. Taka właśnie grupa wykorzystuje okazję, by zaatakować zwolenników posiadania własnego miejsca (planety) w Kosmosie. Założenia, że przewrót będzie bezkrwawy, okazują się – jak zwykle – fikcją. Dochodzi do bratobójczej walki, do tak typowej przy wszystkich rewolucyjnych ruchach przemocy, zabójstw, gwałtów. Szczytna jakoby idea i broń dają poczucie bezkarności, z której wielu bardzo chętnie korzysta. Przy takiej okazji można również rozstrzygnąć na swoją korzyść wszelakie osobiste animozje, z czego chętnie korzystają spiskowcy. To jeden wątek powieści. Drugi – chyba bardziej intrygujący – to wydarzenia na Khon-Ma, tajemniczym, żywym okręcie pajęczaków. Grupka ludzi budzi się tam z letargu i wyrywa z kokonów. Walczą o przetrwanie na będącym w stanie powolnej agonii okręcie.
Pierwsza połowa Buntu nie robi najlepszego wrażenia. Przesada i przerysowanie, wielokrotne powtarzanie – jak w serialu telewizyjnym – tych samych myśli są co najmniej irytujące i nużące. Pojawiają się absurdy zahaczające o śmieszność. Dynamika wydarzeń nie jest najlepsza.
Przyczajony pajęczak wpatrywał się w nią czterema parami paciorkowatych oczu, drapieżnych i niezgłębionych, w których czaiło się coś obcego, nieludzkiego.
Zmiana na lepsze następuje w drugiej połowie, kiedy wydarzenia przyspieszają. Można odnieść wrażenie, że o wiele lepiej Dariuszowi Domagalskiemu wychodzi po prostu akcja niż refleksja. Owszem, i tu nie wszystko jest logiczne i rozsądne, ale przynajmniej lektura jest dość przyjemna i szybka. Słabością tej prozy są banalne przemyślenia, wyrażane tak, jakby stanowiły ważne odkrycie. Tu nie chodzi o same stwierdzenia, po które sięgają praktycznie wszyscy piszący. Raczej o irytujący sposób ich wyrażania.
Bali się. To normalne przed akcją. Strach stanowił nieodłączną część życia każdego żołnierza. Gdyby nie on, byliby tylko ślepymi automatami wykonującymi polecenia.
Bunt jest kontynuacją, ale i wstępem do ulubionego przez pisarzy ciągu dalszego. Nie dostajemy bowiem zbyt wielu odpowiedzi na pojawiające się dotąd pytania, a te, które się pojawiają, automatycznie generują kolejne. Takie podnoszenie napięcia nie jest bezpieczne dla pisarza. Często zdarza się bowiem, że odpowiedzi na gromadzone bez opamiętania wątpliwości są mocno rozczarowujące. Balonik jest mozolnie i długo nadmuchiwany, a pęka mało spektakularnie.
Cykl Hajmdal nie jest zły. Część pomysłów, podejścia do tematu Domagalskiego jest interesująca, choć trudno mówić o wielkim nowatorstwie czy zaskoczeniu. Gorzej jest z warsztatem pisarskim oraz z umiejętnością kreowania obcych światów i przyszłości. Mało w tym wszystkim science, zbyt wiele fiction. Zbyt wiele prób opisywania zbyt detalicznie, pod widza, który bez narzuconego z góry obrazu niczego nie potrafi sobie wyobrazić. Siłą dobrej książki jest stawianie na wyobraźnię i inteligencję czytelnika. Siłą słabej – to, że nie podaje się mu wszystkiego na tacy. W Buncie nie jest bardzo źle, ale mogłoby być zdecydowanie lepiej.
Oto nadchodzą Aniołowie Pana! Zwiastun Śmierci i Zwiastun Zniszczenia! Bez miłosierdzia unicestwili Sodomę i Gomorę, zgładzili Pompeje, siali zarazy w...
Rok Pański 1462. Imperium Osmańskie rośnie w siłę. Sułtan Mehmed II Zdobywca przekroczył Dunaj i z potężną armią stoi u wrót Europy. Lada dzień sto tysięcy...