Kim był H. P. Lovecraft? Powiedzieć: "twórcą horrorów" to zdecydowanie za mało. Powiedzieć: "autorem swoistej mitologii"? Już lepiej, ale wciąż niewystarczająco. Autor ten bowiem był fascynujący nie tylko jako pisarz, ale i jako człowiek. Postać to wybitnie niejednoznaczna, pełna sprzecznych barw (z lekką przewagą ciemnych kolorów).
Choć w nazwisku miał "love", czyli miłość, wyznacznikiem jego życia była nienawiść. Nienawiść i obrzydzenie do codziennego życia (tzw. "taedi vitae"). Ogromna niechęć do dojrzewania. Gdy skończył osiemnaście lat, fakt przejścia w dorosłość przyprawił go o kilkuletnie załamanie nerwowe (ten sprzeciw wobec dorastania przypomina nieodparcie Piotrusia Pana, a także częściowo bohatera "Blaszanego bębenka", choć ten ostatni wyłącznie fizycznie pozostał dzieckiem). Nietolerancja w stosunku do ras innych niż biała (w jego książkach widać to jak na dłoni - nosicielami najgorszych cech są Mulaci i Metysi).
W tej ostatniej cesze posuwał się nawet do skrajności, rozważając całkiem serio możliwość eliminacji innych ras (a żył w czasach Hitlera!). Na szczęście po pewnym czasie przejrzał na oczy i przestał jawnie popierać hitlerowskie poglądy, zdobywając się nawet na ich krytykę. Jednak te ciemne barwy to tylko jedna strona skomplikowanej osobowości słynnego autora horrorów. Był on bowiem jednocześnie człowiekiem bardzo wrażliwym. Jego duszę poruszała przede wszystkim architektura. Potrafił z zapartym tchem śledzić szczegóły różnych konstrukcji (np. budynków, mostów itd.) oraz grę światłocieni na ich powierzchni. Ten zdeklarowany mizantrop był też zdolny do prawdziwej miłości. W pewnym momencie zdawało się nawet, że uczucie do kobiety go odmieniło. Wręcz promieniał wewnętrznym blaskiem. Jednak przeszkodą nie do przebycia okazała się być prozaiczna rzeczywistość, a mianowicie problemy finansowe i niemożność znalezienia przez pisarza stałej pracy (szczegóły przeczytacie Państwo w tekście).
Nic dziwnego, że tak niejednoznaczna, wewnętrznie skomplikowana postać wzbudziła żywe zainteresowanie Houellebecq'a, który sam uchodzi za skandalistę. Fascynowała go nie tylko osoba pisarza, ale i jego twórczość, którą analizuje pod różnymi kątami. Tę fascynację widać wyraźnie na każdym kroku, choć autor stara się być obiektywny. Pisze otwarcie zarówno o jasnych, jak i o mrocznych stronach duszy pisarza, ale tych ostatnich otwarcie nie piętnuje - stara się zrozumieć podejście Lovecrafta do życia, usprawiedliwić go jakoś. Tak samo jest z twórczością. Niby dostrzega niedoskonałości, które mogą przeszkadzać czytelnikowi, ale jednocześnie uważa je za zaletę, którą docenią nieliczni. Całość zaciekawia, zachęca do lektury opisywanego autora tych, którzy jeszcze jego horrorów nie poznali. Liczne cytaty są dobrane tak, żeby właśnie jak najbardziej zachęcić potencjalnego nowego czytelnika.
Zdeklarowani miłośnicy Lovecrafta też znajdą tu coś dla siebie - spojrzą na ukochane lektury pod nowym kątem. Książka opatrzona jest wstępem innego mistrza horroru - Stephena Kinga, kolejnego człowieka zafascynowanego Lovecraftem. Może i was ten pisarz również zauroczy? Wstępem do fascynacji może być właśnie omawiana przeze mnie pozycja. Zapraszam do lektury (tylko nie na noc...).
Kalina Beluch