Grzesznik w sutannie
Kościół jest miejscem, w którym najmocniej czujemy obecność Boga oraz jedność z Nim i ze światem. Kościół to także wspólnota wiernych, braci i sióstr równych przed obliczem Pana w Dniu Sądu Ostatecznego. I wreszcie (choć wielu zdaje się tego nie zauważać) kościół to także prężnie działające przedsiębiorstwo, nad którym piecze sprawuje wszechwładna „góra”.
Zdarza się czasami tak, że dla zachowania właściwego wizerunku i ciągłości istnienia firmy manipulują opinią publiczną, a grzechy i grzeszki pracowników są skrzętnie ukrywane. Nie ma znaczenia, czy odbiorcą usług jest przeciętny konsument, czy też wierząca duszyczka. Liczy się tylko to, że za każdym człowiekiem stoi pieniądz.
Te kulisy kościelnych praktyk odsłania przed nami Andrew M.Greeley we wstrząsającej i bulwersującej książce „Grzechy”. Nie można autorowi zarzucić braku wiary i antyklerykalizmu, bowiem właśnie Greeley jak nikt inny wie, o czym pisze. Jako katolicki ksiądz spotkał się z niejednym przejawem karygodnych praktyk ze strony kleru.
„Grzechy” są jak kij wsadzony w mrowisko pełne sodomii. Oczywiście, jak wszędzie, również w Kościele są księża (nazwijmy ich prawdziwymi), którzy odczuwają powołanie, a służba Bogu jest ich życiową misją. Niestety są też tacy, którzy swoją chciwością, skłonnością do przemocy, a nawet … gwałtu, przeczą wizerunkowi instytucji, jaką reprezentują. Najgorsi są jednak ci, którzy sprawując kościelną władzę, ukrywają te przestępstwa, zastraszają ofiary i skrzętnie tuszują incydenty.
Molestowanie nieletnich – takie oskarżenie padło wobec jednego z księży plebanii w Green Grove. Ofiarą był zaledwie trzynastoletni chłopiec Todd Sweeney, a jego oprawcą - ksiądz Leonard Lyon, od lat znany ze swojego „zamiłowania” do dzieci i sadyzmu duchowny. Oczywiście wiedza ta była zarezerwowana wyłącznie dla zamkniętego kręgu wtajemniczonych, którzy „przez palce” patrzyli na poczynania zboczeńca. Tak przynajmniej było do czasu, kiedy jeden z księży z prawdziwego zdarzenia, Herman Hoffman, nie wystąpił z oskarżeniem przeciwko swoim zwierzchnikom.
Nierówna walka o prawdę i sprawiedliwość spowodowała usuniecie go na pięć lat z archidiecezji Plains City i skutkowała oskarżeniem o homoseksualizm i zamknięciem w Centrum Zdrowia Psychicznego. Przetrzymywany za milczącą zgodą Kościoła, faszerowany narkotykami Hoffman nie poddał się. Przez całe życie kierował się szlachetnymi zasadami i nawet (albo szczególnie) w obliczu jawnej niesprawiedliwości, która go spotkała, grał uczciwie.
Poznając życiorys księdza Hoffmana rozumiemy jaki jest „przepis” na kaznodzieję z powołania. Jego postawa wykuta jest bowiem z ciężkiej pracy na roli, tradycji nadwołżańskich Niemców, samozaparcia, ale też i… miłości. Uczucie do rudowłosej Kathleen, a właściwie rezygnacja z niego, było aktem wielkiej ofiarności wobec Boga. Okres dorastania księdza, pełen sentymentalizmu, obaw, radości, melancholii, a nawet - pożądania, doprowadził go do granic Absolutu i od tej chwili jego droga była klarowna. Siły do nauki, walki o moralność i o ludzi dodawała mu wiara.
Andrew M.Greeley nie stworzył jednak postaci księdza idealnego, kroczącego po świetlanej ścieżce ku zbawieniu. Herman Hoffman jest postacią niezwykle barwną, pełną ułomności, a przez to tak ludzką. Ukończone studia summa cum laude – z największym wyróżnieniem, doktorat z historii, bogaty dorobek naukowy świadczą o jego niezwykłym intelekcie. Skłonność do współczucia, wzruszeń, umiejętność wybaczania i chęć niesienia pomocy oraz energia działania są zaś znakiem miłosiernego serca.
„Grzechy” demaskują również nieznane oblicze duchowieństwa, pokazując osoby zdemoralizowane, czerpiące perwersyjną przyjemność z zadawania cierpienia innym. Andrew M.Greeley pozwala nam uczestniczyć w procesie, oddaje do dyspozycji artykuły prasowe, tworząc wrażenie, że jesteśmy wraz z oskarżonym na sali sądowej i śledzimy jego losy na bieżąco. Autor przytacza także przykłady opieszałości i braku celowości olbrzymiej katolickiej maszyny biurokratycznej, wytykając głupotę osób z uprawnieniami decyzyjnymi.
Książka daje jednak nadzieję, że ta degeneracja nie dopadła wszystkich przedstawicieli kleru, czego przykładem jest ksiądz Hoffman. Podczas lektury „Grzechów” pojawia się odraza, oburzenie, ale też i podziw, że ktoś reszcie poruszył ogromnie trudny temat molestowania seksualnego wśród księży. W sercu kiełkuje też nadzieja, ze powołanie nie stanie się wyłącznie mitem opisywanym w kościelnych księgach, ale będzie jedynym powodem wstępowania do seminarium. Tacy księża o wielkim sercu i takie książki jak „Grzechy” są potrzebni zarówno instytucji Kościoła, jak i nam, wiernym parafianom-czytelnikom.
Historia człowieka, który porzucił kapłaństwo w imię ziemskich namiętności. Hugh Donlon został poświęcony Bogu tuż po narodzinach jako wotum za ocalone...
Kolejna powieść znanego w Polsce pisarza: Po śmierci Jana Pawła II zbiera się konklawe, by wybrać nowego papieża. Rozdarty przez wewnętrzne spory Kościół...