Z obozu w Buchenwaldzie w kierunku południowym wyruszyło 1600 więźniów. Ten Marsz Śmierci był ostatnim etapem ich drogi przed zakończeniem wojny i ostateczną kapitulacją Niemiec. Dla hitlerowców stał się on jedyną szansą na wykonanie planu Zagłady w stu procentach. Szansy nie wykorzystali – piętnastu więźniów przeżyło. Jeden z nich, Żyd z Sosnowca, Henry Neugebauer, opowiedział koleje swego życia dziennikarce, Annie Łabieniec, która je spisała. W ten sposób powstała książka „Gęsi puch”.
„Dzisiaj śniło mi się, że z nieba pada biały gęsi puch. W czasie wojny w getcie często unosił się w powietrzu na ulicach, leciał z otwartych okien, gonił za jadącymi furmankami. Ludzie przesiedlani do coraz to gorszych rejonów zabierali ze sobą, w pierwszej kolejności, poduszki i pierzyny. Bez nich nie dało się przeżyć.”
Pierzyna spełniała także i inną funkcję – chowało się w niej najcenniejsze przedmioty: biżuterię, pieniądze, dokumenty, by oprawca niemiecki nie znalazł ich tak łatwo. Skrytka ta nie była jednak najbezpieczniejsza. I dlatego właśnie gęsi puch nieprzerwanie szybował na wietrze, pokrywając powierzchnie ulic niczym śnieg. Henry Neugebauer urodził się w 1926 roku w Żarkach, by potem, jako mały chłopiec, przenieść się wraz z rodziną do Sosnowca i zamieszkać przy ulicy 1 Maja. To właśnie w Sosnowcu Herszel (bo tak jego imię brzmi po hebrajsku) przeżył zarówno najpiękniejsze lata swojego życia – wypełnione radością i dostatkiem dzieciństwo, jak i te najtragiczniejsze – II wojnę światową.
Teraz Neugebauer mieszka w Kanadzie, ale zanim osiągnął stabilizację, przeżył wiele. Dobrze, że postanowił podzielić się swymi wspomnieniami. W książce „ja” mówiące ujawnia się w całej rozciągłości. Przeżycia jednostki determinują sposób narracji – barwnej, żywej i niezwykle ciekawej. Człowiek zanurzony w dzieje historii, owładnięty kulturą i wpisany w takie, a nie inne społeczeństwo, wypowiada się w swoim imieniu i przedstawia koleje życia – swojego życia, choć zależnego właśnie od: historii, kultury i społeczeństwa. Każde wspomnienie, z racji tego, że jest wspomnieniem i przeżywa się je z perspektywy czasu, charakteryzuje się tym, że na przeszłość patrzymy już z dystansu, nie pamiętamy wszystkiego, tylko niektóre wydarzenia czy pojedyncze szczegóły. Właśnie z takich „niektórych wydarzeń” czy „pojedynczych szczegółów” złożony jest „Gęsi puch”. Skrawki te ułożone zostały w logiczny ciąg chronologiczny i prezentują się jako całość nader interesująco.
Opowieść Neugebauera jest ważna z kilku względów. Przede wszystkim trzeba ją traktować jako dokument, który dotyczy nie tylko czasów wojny (choć na nich skupia się największa uwaga bohatera), ale też okresu „przed” i „po”. Fakt ten implikuje rzecz następną: dzięki rozciągłości czasowej, w której dzieje się „akcja” autobiografii, poszerzone zostaje jednocześnie spojrzenie na tło obyczajowe, w którym opowieść została osadzona. Szczególnie okres przedwojenny wnosi ciekawe, przede wszystkim dla mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego, informacje o tym, jak wyglądał Sosnowiec z perspektywy nie Polaka, a Żyda.
Atmosferę tamtego czasu dopełniają zdjęcia – przedstawiające zarówno samego autora, jak i miejsca, w których on bywał. „Gęsi puch” to nie tylko zbiór faktów, to także opowieść dotykająca spraw uniwersalnych: przemyślenia i wątpliwości Neugebauera, relacje interpersonalne i ich zróżnicowanie – każdy z nas je rozumie, choć warunki, w jakich żyjemy znacznie się różnią od tych, w których żył (i żyje nadal w Kanadzie) autor książki. Dzieje losu tego jednego człowieka i powiązanych z nim innych ludzi, przejmują. Warto przeczytać.
Anna Szczepanek