Jeśli ktoś udziela na pytanie odpowiedzi bardzo precyzyjnej, ale kompletnie nieużytecznej, musi być matematykiem.
Genialni... to historia kilku polskich matematyków, skupionych wokół Hugona Steinhausa i Stefana Banacha we Lwowie. Współpraca tych dwóch uczonych, ich przyjaźń i swoisty klub badawczy, który stworzyli, a który rozwinął się i zrzeszył kilkunastu uznanych badaczy, między innymi Stanisława Mazura, Stanisława Ulama, Stanisława Ruziewicza, Marka Kaca czy Kazimierza Kuratowskiego to wręcz sensacyjna historia o ludziach, którzy dzisiaj zapewne postrzegani byliby jako celebryci i ekscentrycy. To opowieść o barwnym środowisku naukowców, którzy nie tylko wymieniali swoje doświadczenia, poszukiwali rozwiązań dręczących ich problemów, ale też przyjaźnili się w czasach, gdy powstająca po latach zaborów Polska nadal dzieliła się na tych, którzy mieli prawo nazywać się jej obywatelami i tych drugich, uznawanych za element obcy i niepożądany. Bez względu na wiek, pochodzenie, wyznanie czy status majątkowy, badacze stworzyli fenomenalną grupę naukową, środowisko sław na skalę nieznaną dotychczas w Polsce.
Trzeba uczciwie przyznać, że geniusz naukowców miał swoje korzenie w niemieckich uniwersytetach, między innymi w Heidelbergu i Getyndze, gdzie kształciło się wielu matematyków i fizyków z całej Europy, np. Max Born, laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizyki. Tam też poszukiwał wiedzy profesor Hugo Steinhaus, który potem we Lwowie wykształcił kolejne pokolenia geniuszy nauk ścisłych. Ale prawdą jest też, że profesor Stefan Banach nigdy w Niemczech nie studiował. Aby być uczciwym, należy dodać, że geniusz Banach nie ukończył też politechniki we Lwowie. Jego fenomenalny umysł nie wymagał szkół. A przy tym wyjątkowy uczony był człowiekiem potrafiącym cenić uroki życia, bez którego zapewne klub matematyków nigdy by nie powstał.
Na szczególną uwagę zasługuje jednak przede wszystkim pasja, z jaką twórcy Lwowskiej Szkoły Matematyków oddawali się swojej pracy. Słynny lokal Szkocka, gdzie spotykali się codziennie, początkowo zapisując problemy na blacie stolika, a później, od 1935 roku do 1941 w zeszycie, tzw. Księdze Szkockiej, którą za dwa złote i pięćdziesiąt groszy ufundowała profesorom Łucja Banachowa. Wiele z zapisanych tam zagadnień do dziś nie zostało rozwiązanych. Niepokoi to, że choć Księga Szkocka znana jest na całym świecie, w Polsce nigdy nie ukazała się drukiem.
Członkowie Lwowskiej Szkoły Matematycznej otrzymywali propozycje pracy z najbardziej prestiżowych ośrodków naukowych na całym świecie. Niektórzy, jak Stanisław Ulam, skorzystali z zaproszenia. Pracując dla rządu USA, ocalili życie, gdy w Europie rozpętała się wojna i Niemcy wymordowali kadrę profesorską uniwersytetu w Krakowie, a potem w 1941 także uczelni lwowskich. Inni dali się uwieść systemowi i podjęli współpracę z nową, powojenną władzą. Każdy z nich przyczynił się do rozwoju nauki i na zawsze zapisał się w podręcznikach, z których dzisiaj uczy się studentów na całym świecie.
Książka Mariusza Urbanka to porywająca opowieść o świecie ludzi zajmujących się matematyką, dla których poza nią niewiele się w życiu liczyło. To barwna, pełna anegdot i cytatów historia o pasjonatach, którzy żyli barwnie, tworzyli historię i tworzyli swoją legendę. Chciałoby się powiedzieć: jaka szkoda, że nikt jeszcze nie nakręcił o nich filmu. Urbanek przedstawia ich jako grupę zapaleńców, geniuszy, mistrzów humoru i wielbicieli pełnej szklanki, ceniących dobry dowcip i ciężką pracę, żyjących problemami, które stanowiły sens ich życia. Nic z nudnego towarzystwa profesorów badających poważne zagadnienia. Raczej grupa żyjących na niezwykle wysokich obrotach mistrzów, wolnych ludzi, gardzących przesądami i ciasnymi umysłami.
Wieniawa połączył w swoim życiu rzeczy skrajnie różne. Był lekarzem i żołnierzem podczas wielkiej wojny 1914–1918, a potem podczas wojny polsko-bolszewickiej...
Książka Mariusza Urbanka, dziennikarza i biografisty, przedstawia postać i dorobek wydawałoby się doskonale znanego i czytanego od wczesnego dzieciństwa...