Stephane Allix jest reporterem wojennym i dziennikarzem śledczym z prawdziwego zdarzenia. Nauczony trzymać się faktów za wszelką cenę, każdą otrzymywaną informację poddawać wielokrotnym analizom, był jak mało kto zanurzony w świecie materialnym. W pewnym momencie poczuł się jednak przytłoczony. Zmęczony. Zrozumiał, że coś musi w swoim życiu zmienić. Wyjechał do Peru, by w amazońskiej dżungli medytować w samotności. Wtedy mężczyzna posługujący się do opisania świata „mędrca szkiełkiem i okiem" doświadczył czegoś, co skłoniło go do przewartościowania dotychczasowego światopoglądu.
Stawiać sobie pytania to ryzykować odpowiedzi. Bo te mogą zakwestionować nasz dotychczasowy styl życia.
W dżungli Allix doświadczył wizji. Zobaczył młodego człowieka, niemieckiego żołnierza, który trafiony zostaje odłamkiem pocisku. Poczuł to, co on. Cierpiał i umierał wraz z nim. Poznał też jego imię i nazwisko. Doświadczenie to zapamiętał na długo, ale pobyt w Peru dobiegł końca, a powrót do Paryża stał się również powrotem do normalności, do zwyczajnego sceptycyzmu, dystansu wobec spraw, których nie można zgłębić rozumowo. Ale jakiś czas później Allix wpisał w wyszukiwarkę imię i nazwisko żołnierza, by odkryć, że Alexander Herrmann istniał naprawdę. Że rzeczywiście zginął w walce, mając 25 lat. Nagle ten „metafizyczny trop" nabiera całkiem konkretnego charakteru. I reporter nie może już ignorować tego, co jego wizja może oznaczać.
Gdy byłem kimś innym to opowieść o tym, jak racjonalny do szpiku kości, konkretny człowiek Zachodu staje w obliczu spraw, których konwencjonalna nauka wytłumaczyć nie może. Wydarzenie o charakterze paranormalnym – pozornie nieznaczące – staje się dla autora początkiem systematycznego, drobiazgowego śledztwa. Warstwa historyczno-reporterska tej książki jest – niezależnie od stosunku czytelnika do zjawisk nadprzyrodzonych – po prostu fascynująca.
Nawet jeśli mam kościec dziennikarza, zaczynam akceptować fakt, że wiele elementów rzeczywistości umyka i zawsze będzie się wymykać mojemu poznaniu rozumowemu.
Ale w tej książce jest też coś więcej. Allix wykorzystuje swój reporterski warsztat do opisania spraw pozornie niemożliwych do zgłębienia. Opisuje drogę, jaką przebywa, przemianę, która w nim zachodzi. Zastanawia się, jakie znaczenie miała wizja, której doświadczył. Czy Alexander Herrmann chciał mu coś przekazać? A może Allix wyruszył w drogę, by spotkać się z potomkami esesmana i pomóc im przeprowacować ich własne traumy, problemy, zmierzyć się z niełatwym dziedzictwem?
Wnioski, do których dochodzi Allix, nie zawsze są przyjemne. Autor nie może ukrywać, że istnieje pewien związek pomiędzy nim a człowiekiem, którego śmierć widział w swej wizji. A Herrmann nie był chodzącym ideałem. Należał do Waffen SS – formacji najbardziej bezlitosnej, gromadzącej największych fanatyków. Co Allix ma wspólnego z takim człowiekiem? Czy tych podobieństw nie jest więcej, niż sam chciałby przyznać?
Ażeby uwolnić się od przeszłości, trzeba jej spojrzeć prosto w oczy.
W przeciwnym razie życie będzie ciągiem powtórzeń.
Książkę Gdy byłem kimś innym można czytać na wiele sposobów. Można czytać z wypiekami na twarzy o konkretnym śledztwie, które pchnęło Allixa do podróży przez całą Europę. Można skupić się na jego przemianie duchowej. Można koncentrować się na ukazywanych przez autora źródłach hańby, która w 1939 roku spadła na całą Europę za sprawą fanatyków, którzy podpalili świat. Można uwypuklać to, jak bardzo różnimy się od nich. Albo dostrzec, jak wiele nas z nimi łączy.
W każdym razie warto sięgnąć po tę książkę. Opisuje historię tym bardziej niesamowitą, że przecież wydarzyła się naprawdę. I mówi bardzo wiele o świecie, który nas otacza.
Może nawet więcej, niż byśmy chcieli.