Chociaż książka Joanny Wryczy „Galaktyka języka Internetu” nie może być uznana za kompendium wiedzy o Sieciowych manifestacjach twórczych, to jednak zawiera sporo ciekawych uwag i ocen dotyczących stylu pisania internetowych społeczności. Właśnie stylu, a nie języka, bo praca Wryczy nie należy do językoznawczych, dużo bliżej jej do badań z zakresu kulturoznawstwa.
Na „Galaktykę języka Internetu” składa się jedenaście esejów – komentarzy do najbardziej charakterystycznych spotykanych w Sieci form. Autorka dąży do ogarnięcia specyfiki internetowych wypowiedzi, a porywa się na zadanie niełatwe, zwłaszcza jeśli przyjrzymy się gatunkom, które znajdują się w kręgu jej zainteresowań. Przygląda się e-mailom, dyskusjom na forach internetowych, blogom, Wikipedii czy hipertekstom, poszukując dla nich odniesienia w literaturze tradycyjnej i w dziedzictwie kulturowym. Może budzić książka Wryczy kontrowersje – przede wszystkim ze względu na dobór materiału badawczego i tekstów służących za bazę porównawczą. Brakuje mi na przykład mocnego uzasadnienia na połączenie z blogami „Dzienników” Żeromskiego: nie wystarczy przytoczenie kilku cytatów dokumentujących tezy autorki, w takim wypadku wydaje się, że mamy do czynienia z odwróceniem procesu badawczego – najpierw wybiera się argumenty, potem na ich podstawie budując myśl przewodnią.
Zastrzeżenia mimo ciekawego pomysłu, który zasługuje na uwagę, budzi także tekst o e-mailu. Mimo zachęcającej idei wątpliwości rodzi wykonanie – autorka zestawia bowiem powieść epistolarną („Nowa Heloiza”) z „S@motnością w Sieci”. Nie odnosi się zatem do czystego gatunku (czy też e-gatunku), a jego przefiltrowanej przez literaturę „tradycyjną” odpowiednika. Niby ma to sens (w końcu i „Nowa Heloiza” nie prezentuje tekstów autentycznych), tylko że Wrycza przypomina fragmenty komentujące maile, a nie same internetowe listy. Nie można Wiśniewskiego traktować jako miarodajnego opiniotwórczego źródła wiedzy o mailach, zresztą przedmiotem zainteresowania miał być wedle tytułu język internetu, a nie skrajne emocje bohaterów popkultury. Ucieka więc Wrycza do mniej ulotnych, skonwencjonalizowanych form. Nie zatraca przy tym zmysłu oceny, ale niepotrzebnie odwołuje się do książki do znudzenia omawianej (nawiasem mówiąc śladów tych omówień próżno by w szkicu szukać).
Joanna Wrycza przedstawia (czy raczej usiłuje przeforsować) swoje spojrzenie na światek krytyki internetowej. Tu, co ciekawe, pomija typowe recenzenckie portale, mianem „recenzji” określając zwykle opinie i komentarze czytelników. Wprawdzie tłumaczy się z tego wyboru, ale i tak usuwa w cień dłuższe teksty, być może dlatego, że ugrzecznione i „dopieszczone” omówienia a la Boy nie są tak atrakcyjne jak nowoczesne szybkie wypowiedzi. To, co dawniej istniało w sferze oralnej (przekazywane sobie bezpośrednio oceny lektur), teraz Joanna Wrycza bierze za typowe dla internetu przejawy krytyki. To zachowanie byłoby usprawiedliwione – lecz znowu zabrakło tu odwołań do wypowiedzi dłuższych. Do ciekawych należy fakt, że zawsze szuka Wrycza porównań z „tradycją”, na przykład tekst o emotikonach widzi w połączeniu ze starożytnymi piktogramami, Wikipedię porównuje z Wielką Encyklopedią Francuską, fora czyta przez pryzmat erystyki Schopenhauera, śledzi multilekturowe strategie w odwołaniu do Jorga Luisa Borgesa.
Mimo rozmaitych zastrzeżeń książkę Wryczy czyta się z przyjemnością. To nie tylko kulturoznawcza analiza szerokiego wycinka działalności literacko-internetowej, ale też ładny, dobrze przemyślany zbiór nieźle skomponowanych artykułów. To dobry przyczynek do badań nad internetem i jakością zamieszczanych w nim tekstów, zwłaszcza że autorka chce widzieć zdobycze cywilizacji w szerszym kontekście i nakreśla śmiałą perspektywę kulturowo-literacką. Nie są to z pewnością badania wyczerpujące, ale mogą zainteresować odbiorców problematyką, a przede wszystkim stylem publikowanych w Sieci materiałów. Stara się Joanna Wrycza usystematyzować wiedzę na temat internetu, chce opanować ogrom materiału do analiz zaczynając od podstaw – prób genologicznych interpretacji. I sama ta postawa jest godna uznania.