Nakładem wydawnictwa W.A.B ukazał się zbiór ośmiu opowiadań Michała Witkowskiego, głośnego ostatnimi czasy pisarza młodego pokolenia, autora m.in. powieści „Lubiewo”. Wspólnym mianownikiem opowiadań pisanych w latach 2001-2005 jest słowo-symbol „fototapeta”, także tytuł tej książki. Jak to słowo ma się do życia ludzi, bohaterów tychże opowiadań? Co symbolizuje owa fototapeta? Książka zaczyna się nie najlepiej. Dwa pierwsze opowiadania, „Grosz” i „Kolaboracja”, potrafią zrazić dosadnym językiem i realizmem świata „upiększonego” wymiocinami, brudnymi kiblami i ludźmi egzystującymi w tym syfie. Mocne, niesmaczne uderzenie na początek. Można się zastanawiać, na ile ten styl był potrzebny już na samym początku książki, a na ile, np. opis widzianej oczami dziecka wycieczki z Polski po komunistycznej Rosji („Kolaboracja”) to przewrotny dowód gotowości autora, iż „nic co ludzkie nie jest mu obce” i o niczym nie zawaha się napisać. Ot, taka maniera częsta u zaczynających się wybijać młodych pisarzy. O ileż piękniejsze są następne opowiadania. Piękne, choć wcale nie opisujące piękna. Witkowskiemu nie można zarzucić braku talentu. Subtelna opowieść o miłości snuta w opowiadaniu „Pierroty”, refleksyjna „Kamera”, wciągające „Po sezonie”. Żyjemy w iluzorycznym świecie, który sami sobie kupujemy w solariach, w bankach udzielających kredyty na zagraniczne wakacje pod palmami, na lotniskach zamawiając bilety do Anglii czy Irlandii, które w wakacje mamy nadzieję wymienić na pracę i zarobione na czysto pieniądze. Świat z opowiadań Witkowskiego to szara, ale na swój sposób interesująco opisywana codzienność ubrana w różową kurteczkę z odsłoniętym brzuchem, podróbki markowych ciuchów, z dyplomem FCE potwierdzającym znajomość języka, czy katalogiem Amonu, by pachnieć oryginalnie jak tysiące. Świat ten to wielka fototapeta przyklejona na ścianie w komunistycznym hotelu gdzieś w Związku Radzieckim lub pierwszym lepszym polskim domu – byle ładnie wyglądało, byle przykryć brzydotę i szarość dnia. Życie w iluzji, z zamalowaną makijażem twarzą, z push-up’em fałszywie nęcącym, mięśniami dającymi poczucie bezpieczeństwa i z zakrytym przed ludźmi cierpieniem. Witkowski jest bystrym obserwatorem ludzkich zwyczajów. Każde jego opowiadanie, bez względu na styl pisania, to ostry ironiczny obraz ludzkich marzeń, działań sprowadzających się do kopiowania mrzonek i tapetowania nimi sobie życia. Warte przeczytania i refleksji, nim wróci się do gry pełnej złudzeń i tandetnych obrazów szczęścia.
Groteskowa opowieść o losach drobnego cinkciarza i pasera, w której zjadliwa ironia splata się z absurdalnym liryzmem, to barwny obraz świata szemranych...
Michał, trzydziestosześcioletni literat wyrusza na nieco niekonwencjonalne wakacje. Późną jesienią wyjeżdża nad lodowate polskie morze, by na zaproszenie...