Tytuł nieco groteskowej, ale i zabawnej powieści Mateusza Poredy wyraźnie nawiązuje do innego literackiego folwarku, w którym role ludzkie odgrywane są przez zwierzęta w celu pokazania relacji społecznych niejako z dystansu. Zarówno u Orwella, jak i u Poredy w tle rozgrywa się walka polityczna o przywództwo nad resztą zwierząt.
Bohater jest studentem z jasno określonym planem na przyszłość, w której wiodącą rolę odgrywa jego ukochana dziewczyna, Maja, dom, gromadka dzieci, pies i on, słynny, bogaty psycholog. Do osiągnięcia celu brakuje mu tylko błyskotliwej pracy magisterskiej, która umożliwi praktyki w wymarzonej klinice u swojego guru. A tytuł jest wzniosły, obszerny, ambitny, genialny wręcz: Studium zachowań homo sapiens jako dowód na ich ewolucję od najprymitywniejszych form życia. Wszystko zaplanowane jak w kalendarzu managera korporacji. Co może się nie udać? Choć profesor jest na swój sposób wymagający, zaleca odrzucenie literatury przedmiotu i poznanie "prawdziwego życia", to nasz bohater pozostaje pełen optymizmu.
A jednak. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Powoli ambitny student zaczyna się wplątywać w sieć powiązań między ludźmi, których nigdy się nie spodziewał. Musi oto określić swoje wybory polityczne, w dotatku dokonując wyboru pomiędzy najbardziej ekstremalnymi opcjami. Rodzeństwo jego najlepszego ciemnoskórego przyjaciela, który w dodatku afiszuje się ze swoim homoseksualizmem to walcząca o prawa kobiet zatwardziała feministka, mulatka, a do tego zwolenniczka miękkich narkotyków oraz skrajnie prawicowy, idealnie biały weteran wojny w Afganistanie, przywódca partii narodowej. Oczywiście rodzeństwo nienawidzi się otwarcie i skrycie. Do tego dochodzi zdrada ze strony ukochanej, która rzuca się w ramiona aktora z serialu "Klon", czym doprowadza naszego bohatera na skraj rozpaczy. Jakby tego było mało, umiera ojciec głównego bohatera, a matka wydaje się wcale nie być tym zaskoczona, gdyż kilka dni przed jego zgonem zamówiła trumnę, choć ojciec odszedł nagle na zawał. Całej sprawie smaczku dodaje fakt, że ojciec był fanatykiem zdrowego trybu życia i nigdy na nic nie chorował.
Nasz student ma zatem poważny problem, stanął oto na zakręcie i musi dokądś pójść albo się zabić. Przy okazji dokona interesujących obserwacji społeczeństwa, które dotąd było w jego życiu gdzieś daleko. Dopiero teraz ma pierwszą w życiu okazję, by zaznajomić z wszelakimi grupami społecznycmi, subkulturami, opcjami politycznymi i stylami życia. Czy to nie będzie jednak za dużo?
Fabuła jest pełna wydarzeń, aczkolwiek nie do końca wiadomo, do czego zmierza. Przez pół książki bohater chodzi załamany z powodu odejścia ukochanej i wszystko mu się przydarza, sam nie robi w zasadzie nic. Wpada z jednej ekstremalnej sytuacji w drugą, a postaci, które go otaczają, rozwijają się na naszych oczach, otrzymując coraz to nowe cechy, o które wcześniej byśmy ich nie podejrzewali.
Humor sytuacyjny, kąśliwe komentarze, błyskotliwe uwagi oraz niewątpliwy zmysł obserwacyjny są z pewnością zaletą książki. Porównania do świata zwierząt również dają ciekawy obraz społeczności warszawskiej. Do czego to jednak zmierza? Tego, oczywiście, nie zdradzę…