Recenzja książki: Farerskie kadry. Wyspy, gdzie owce mówią dobranoc

Recenzuje: Adrianna Michalewska

Powoli snuta opowieść o jednych z najbardziej tajemniczych wysp naszego kontynentu. Wyspy Owcze. Czym są?

Gdy pracowałam w Danii w dużej firmie spedycyjnej, przy sąsiednim biurku siedział „uciekinier” z Wysp Owczych – nazwijmy go Lars. Lars głównie milczał, rzadko się uśmiechał, wciąż skupiony na rozłożonych na biurku dokumentach. Księgowy z Wysp Owczych. Pewnego popołudnia, gdy wracaliśmy grupą ze służbowej kolacji, zebrałam się na odwagę i zagadnęłam kolegę. „Lars, jak jest na wyspach?”. Westchnął, potem znowu westchnął, potem zamilkł. Zamiast Larsa odezwała się wesoła Brigitte. „No jak jest? Na prawo owce Hansena, na lewo owce Jensena” – rzuciła i roześmiała się zaraźliwie.

Nawet Lars się uśmiechnął, widać dosadny opis jego rodzinnej miejscowości przypadł mu do gustu. A potem znowu westchnął i dodał „Tam się żyje, a nie to, co tutaj”.

I takie było moje wyobrażenie o Farerach i o dziwnym, spokojnym, nieco tajemniczym kawałku Europy, gdzie nie ma dyskotek, głośnych motocykli, a ludzie potrafią godzinami obserwować przyrodę.

Maciej Brencz w książce Farerskie kadry pokazuje ludzi, którzy wybrali – lub los za nich wybrał – Faroje jako miejsce na życie. Jacy są? Czy potrafią stać w minikorku ulicznym, bo na środku drogi bawią się dzieci i nikt nie zamierza ich spędzać z drogi? Czy potrafią się bawić, słuchać dobrej muzyki, zaśpiewać coś melancholijnie po kolejnej butelce piwa? Czy mają swoje opowieści z dawnych lat? Swoją mitologię, pełną tajemniczych istot, gnomów, trolli i koboldów, które są bardzo niebezpieczne i łatwo je obrazić? Czy mieszkańcy Wysp Owczych czują się Duńczykami? O czym mówią dwaj posłowie z wysp, wybierani tradycyjnie do duńskiego parlamentu? I czy rzeczywiście owce z Farerów są inne niż owce na całym świecie?

Niełatwo pokazać miłość do tej krainy – nawet, jeśli ma się do dyspozycji aparat fotograficzny i umiejętności reporterskie. Pozornie pustawe i obce miejsca mają przecież swą historię, czas teraźniejszy i przyszłość, której nie można opisać słowami i zdjęciami. Może dlatego, że wyspy są tak odmienne od naszej codzienności, że zwyczajne instrumenty do ich opisu okazują się niewystarczające? A może dlatego, że trzeba być Larsem, aby potrafić tak westchnąć, że w tym westchnieniu zawrze się cała miłość do odległej, utraconej ziemi?

Trzeba być Farerem, który nie potrzebuje słów do opisania swojej ojczyzny.

Książka Macieja Brencza, choć pięknie wydana, pełna ciepłych opowieści i bogata w kolorowe zdjęcia i masę ciekawostek, wciąż wydaje się bardziej przewodnikiem turystycznym niż napisaną z serca opowieścią o Ziemi Obiecanej. Może się okazać przydatna, gdy zapragniemy wyruszyć na Wyspy Owcze, ale chyba nie pozwoli nam zakochać się w tym miejscu. Bo nawet w pozornie surowej farerskiej duszy jest coś bardzo ciepłego – coś, czego w tej lekturze nie znalazłam. Coś, o czym beczą owce Hansena i Jensena. Coś, czego trzeba posłuchać samemu.

Tagi: Literatura faktu reportaż Wyspy Owcze

Kup książkę Farerskie kadry. Wyspy, gdzie owce mówią dobranoc

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Farerskie kadry. Wyspy, gdzie owce mówią dobranoc
Recenzje miesiąca
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Babcie na ratunek
Małgosia Librowska
Babcie na ratunek
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Baśka. Łobuzerka
Basia Flow Adamczyk
 Baśka. Łobuzerka
Zaniedbany ogród
Laurencja Wons
Zaniedbany ogród
Dziennik Rut
Miriam Synger
Dziennik Rut
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy